Różaniec ponagla nasze palce, usta i serca do szerokiej symfonii modlitwy i z tego powodu jest największą modlitwą, jaką kiedykolwiek ułożył człowiek.
Sługa Boży Fulton John Sheen
"Przeczytałem gdzieś, że różaniec jest jedną z najwyżej ocenianych przez Azjatów form modlitwy chrześcijańskiej" - napisał w poczcie duszpasterskiej do ojca Jacka Salija - jeden z czytelników dominikańskiego miesięcznika "W drodze". "Buddyści i hinduiści - pisał - podobno wyrażają się o nim z uznaniem jako o technice modlitewnej skutecznie wprowadzającej w stan medytacji" Ale kiedy powiedział to znajomemu, który ma duże zainteresowania religijne - wyznał dalej - ten oblał go kubłem zimnej wody, pokazując w Ewangelii św. Mateusza, w rozdziale szóstym, następujące słowa: "Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich"...
"Jak pogodzić modlitwę różańcową, w której zanosi się do Boga całą masę pacierzy, z tymi słowami Chrystusa?" - pytał zaniepokojony. "Bo w końcu to nie takie ważne, co o różańcu powiedzą buddyści i hinduiści, ale naprawdę ważne jest to, co o tej modlitwie myśli Chrystus" - skonstatował, prosząc Ojca profesora o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
Oto kolejny z chorobliwych krytykantów Różańca. Jeden z tych "kompetentnych", którzy zrobią dosłownie wszystko, by wykpić tę modlitwę, zdyskredytować ją, nie zostawiając na niej przysłowiowej "suchej nitki"; aby ośmieszyć w oczach wiernych, aby zniechęcić do niej innych i aby odwieść od niej jak najwięcej ludzi. Dla takich "znawców" tego przedmiotu, każdy sposób jest dobry, by mogli dopiąć swego (patrz - argumenty w zakończeniu rozdziału → RÓŻANIEC NIE JEST KOCHANY PRZEZ WSZYSTKICH). Tylko, czy to na pewno jest działanie miłe Bogu, czy wręcz komuś innemu? (patrz - → DLACZEGO ORĘŻ TEN TAK BARDZO JEST SKUTECZNY?).
"Różaniec - mówi Marcin Dybowski z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę - daje mi przede wszystkim pewność, że zwracam się do Boga, do Matki Najświętszej w sposób, o który Ona prosi. To nie jest jakaś paplanina słowna, to nie są jakieś niepewne zwroty czy wyrażenia, bo za Różańcem stoi olbrzymia tradycja, sięgająca dawnych czasów naszej pięknej polskiej historii… To jest modlitwa naszych królów, naszych przodków, którym jesteśmy winni to, żeby w następne pokolenia przenieść naszą świętą wiarę katolicką w sytuacji, w której ta wiara jest niszczona, dziś niemal a każdym kroku" (Ireneusz Korpyś, Różańcowe cuda / "Niedziela" 22/2022 - tam znajdziesz całość).
"W Starym Testamencie wielbiono Boga bezpośrednio zwracając się do Niego: «Wszystkie Pańskie dzieła błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki. Aniołowie Pańscy, błogosławcie Pana; chwalcie i wywyższajcie Go na wieki. Błogosławcie Pana ; chwalcie i wywyższajcie Go na wieki» (Dn 3,57-59). I powtarzano to wiele razy, i nikt się temu nie dziwił... W Różańcu, gdy jest to samo, tylko Ja jestem w to włączona: «Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego» - to ich mierzi i nudzi; oburza ich pozorna jednostajność i zbyt długie trwanie w czasie. A ich bezmyślność i bezduszność sprawia, że słowa te stają się bezmyślnym i bezdusznym powtarzaniem" (MB do Barbary Kloss).
Szczególnie trudno jest zrozumieć, czym się kierują katolicy, którzy tak postępują? Wszak Matka Boża wraz z Bernardettą odmawiała Różaniec (Lourdes 1858 r.) "podczas wszystkich osiemnastu objawień... Najświętsza Maryja Panna przesuwała paciorki różańca, w miarę jak dziewczyna odmawiała go. W ten cudowny sposób została uświęcona modlitwa na Różańcu...". Później w Fatimie (1917 r.) także w każdym z sześciu objawień, Niepokalana wymagała odmawiania Różańca... Tak było jeszcze w kilkunastu innych objawieniach maryjnych zatwierdzonych przez Kościół...
Czyżby więc dla tych ludzi niczym były słowa Najświętszej Matki Bożej wypowiedziane w objawieniach od dawna zaakceptowanych przez Magisterium Kościoła? Przecież to niesłychane, by ktoś taki miał czelność uważać się za katolika, za osobę wierzącą! Niech więc się zastanowią nad swym postępowaniem, a potem niech spróbują zadośćuczynić Bogu oraz tym wszystkim ludziom, których odwiedli od Różańca.
Oszustwem jest zarzut, że w Różańcu jest wielomówstwo. To szatan oszukał i osiągnął swój cel. Tymczasem w Różańcu jest powściągliwość.
wg Barbary Kloss
A jaka jest odpowiedź Ojca Jacka Salija, poznajmy z niżej przytoczonych obszernych jej fragmentów, które na pewno rozwieją niejedne wątpliwości ludzi zwiedzionych na manowce i zdezorientowanych. A może i samego prześmiewcę tej modlitwy, która - czy chce, czy nie chce tego - podbija cały świat:
Najpierw zastanówmy się nad sensem przytoczonych przez Pana słów Ewangelii - pisze o. Jacek. - Zacznijmy od tego, o czym na pewno się w nich nie mówi. Otóż na pewno Pan Jezus nie zamierza zniechęcać nas do długiej i wytrwałej modlitwy. Przecież to On sam całe noce spędzał na modlitwie (Łk 6,12; por. 5,16; 9,18;11,1; Mt 14,23; Mk 1,35). Nas zaś wielokrotnie pouczał, że powinniśmy być w modlitwie wytrwali. Jedną z przypowieści, w której znajduje się to pouczenie, Ewangelista rozpoczyna następująco: "Powiedział też im przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać" (Łk 18,1). W samej zaś przypowieści, podobnie jak w innej przypowieści na ten temat (Łk 11,5-8), Chrystus każe nam wprost naprzykrzać się Panu Bogu naszymi prośbami. W ślad za Nim Apostoł Paweł powiada: "Módlcie się bez ustanku" (1 Tes 5,17).
Czym zatem jest to wielomówstwo na modlitwie, które zasłużyło sobie na potępienie Pana Jezusa? Dwa najważniejsze elementy odpowiedzi na to pytanie znajdują się w samym tekście Ewangelii. Pan Jezus powiada: "Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani". Krótko mówiąc, ich modlitwa nie płynie z miłości, nie jest przepojona ufnością do Boga. Cechuje ich mentalność magiczna, jakieś niemądre przeświadczenie, że słowa modlitwy stanowią coś w rodzaju środka płatniczego, za pomocą którego można uzyskać od Pana Boga rzeczy, na których nam zależy.
Co więcej, za taką modlitwą stoją fałszywe pojęcia o Bogu, jakieś naiwne wyobrażenia, że trzeba Go poinformować o naszych potrzebach. Tymczasem - powiada sam Chrystus Pan - "wie przecież Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw nim Go poprosicie"...
"Owszem... nie każda modlitwa dochodzi do Boga. Ale jeśli jakaś modlitwa do Boga nie dochodzi, to nie dlatego, żeby Bóg jej nie słyszał i żeby trzeba było do Boga wołać głośniej albo dłużej. Do Boga nie dochodzi modlitwa, która płynie z brudnego serca, zwłaszcza jeśli człowiek nawet nie tęskni za przemianą. Bóg oczywiście słyszy taką modlitwę, ale się od niej odwraca: "Gdy wyciągnięcie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Bo ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się! Czyści bądźcie!" (Iz 1,15n).
Toteż chrześcijanin często modli się do Boga: "A wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie!" (Ps 102,2). Modlitwa ta znaczy: "Panie, racz oczyszczać moje serce, racz mnie napełniać miłością do Ciebie, bo dopiero wówczas moja modlitwa może być przez Ciebie przyjęta". Z tego też względu tak cenna w oczach Boga jest modlitwa wytrwała. Przecież Pan Bóg nie jest tyranem, którego bawi to, że ktoś jest od niego zależny, i który ociąga się z wysłuchaniem prośby, bo lubi być proszony długo. Modlitwa wytrwała potrzebna jest nam, a nie Panu Bogu.
["Możemy znaleźć czas na kontakt z Bogiem w każdym stanie i w każdym czasie. Z pomocą przychodzi modlitwa różańcowa, którą tak wielu z nas odmawia wykonując codzienne obowiązki. Niezliczone "Zdrowaśki" wypowiadane są podczas prasowania, wieszania, prania, zmywania naczyń czy przygotowywania posiłków... Decydując się na modlitwę "przy okazji", zaczynamy żyć na co dzień z Bogiem, który nam towarzyszy" (Patrycja Pierzynka)].
Podczas modlitwy człowiek otwiera się coraz więcej na miłość Bożą i otrzymuje zrozumienie Jego woli. W ogóle modlitwa przybliża do Boga - nie automatycznie, rzecz jasna, ale zgodnie z prawami miłości. Jeśli więc się modlę, ale w gruncie rzeczy jestem na Boga i na Jego świętą wolę zamknięty, trzeba czasu, ażeby modlitwa przebiła się przez moje serce i zaczęła być naprawdę modlitwą. Dlatego powinienem modlić się z wytrwałością, powinienem niejako naprzykrzać się Panu Bogu moją modlitwą. "Ta natarczywa modlitwa, oparta na powtarzaniu tych samych słów, zbliżona jest do języka uwielbienia, tak drogiego mistykom" (André Frossard). "Powtarzanie w Różańcu «Zdrowaś Maryjo» utrzymuje nas w klimacie zachwytu Boga: wyraża rozradowanie, zdumienie, uznanie dla największego w historii cudu" (św. Jan Paweł II)]...
Duszą modlitwy jest miłość. To zdanie chyba najlepiej streszcza naukę Pana Jezusa na temat modlitwy. Ale wobec tego w modlitwie jest kilka rzeczy ważniejszych aniżeli zanoszone w niej słowa. Słowa mojej modlitwy są, ma się rozumieć, czymś bardzo ważnym - w tym sensie, że nie jest to obojętne, jakie słowa zanoszę do Boga - ale są w modlitwie co najmniej trzy rzeczy jeszcze ważniejsze...
...Modlitwa jest to rozmowa człowieka z Bogiem. Otóż warunkiem, bez którego rozmowa nie może nawet zaistnieć, jest nawiązanie łączności z tą drugą osobą, uzyskanie jakiejś jej obecności. I to jest pierwsza rzecz, która w modlitwie jest niewątpliwie ważniejsza niż słowa: być w obecności Boga, być jako ktoś kochający... Jeśli przebywam z Tym, kogo kocham, to chciałoby się jednak z Nim porozmawiać. Otóż nawet w zwyczajnej rozmowie czymś ważniejszym jest słuchać niż mówić, a cóż dopiero w rozmowie z Bogiem! Nawet i nie wypada stanąć w obecności Boga i od razu trajkotać to, co ja mam Mu do powiedzenia. Może jednak i Pan Bóg chciałby mi coś powiedzieć? Dlatego modlitwa potrzebuje wyciszenia się i otwarcia duchowych uszu. Wsłuchiwanie się w głos Boży jest zatem również prawdziwą modlitwą, nawet jeśli ja ze swej strony nic jeszcze do Boga nie mówię.
"Pamiętam ten widok dosyć dobrze” - wspomina Stefan Czarniecki, podróżnik i dziennikarz. - Wszystko działo się przed laty w dalekiej Papui-Nowej Gwinei... Wchodzimy do niewielkiej kaplicy skąpanej w półcieniach słońca schowanego za drzewami. Wydaje się, że w środku nie ma w tej chwili nikogo. Pośrodku widać jedynie figurę św. Michała Archanioła. Dopiero gdy wchodzę nieco głębiej, dostrzegam, że z tyłu izdebki, w narożniku siedzi na zwiniętym materacu starszy mężczyzna. W ręku trzyma różaniec. Głowę ma lekko pochyloną, oczy na wpół przymknięte, a ręce oparte na kolanach. Nie zwraca na mnie uwagi.
Odnoszę wrażenie, że ten brodaty Papuas jest tu w tej chwili obecny jedynie ciałem. Może jego myśli pobiegły w stronę Golgoty, bo dziś piątek, czas na odmawianie tajemnic bolesnych... Nie umiem sobie przypomnieć sceny będącej lepszą ilustracją do rozważań różańcowych... bo Różaniec nie jest ekstrawertyczny. Nie jest spontaniczną modlitwą, w której po ludzku ma się wiele dziać. Mnie kojarzy się on raczej z ciszą. Z duchowością pokory pozbawionej fajerwerków i niezdrowej emocjonalności. Kojarzy mi się właśnie z taką sceną, jak ta, opisana powyżej.
Kto wie, może gdy czytamy w Biblii o wchodzeniu do modlitewnej izdebki, w której Ojciec nasz «widzi w ukryciu» (Mt 6,6), wyglądamy właśnie tak, jak ten Papuas? Skupiony i na pozór nieobecny. Gdy jego nieruchome ciało jedynie miarowo oddycha. Gdy ręce nie wykonują zbędnych ruchów. Gdy myśli mają czas, aby popłynąć ku niebu, ku historiom sprzed 2000 lat. Gdy liczy się «tu i teraz»...
Ten Papuas z Kendeng... był blisko Boga. Udało mu się wejść w ten stan, w którym modlitwa popłynęła równolegle z jego myślami. Jego umysł śledził kolejne sceny, kolejne tajemnice, a wszystko wydawało się takie spokojne i logiczne" (Stefan Czarniecki, Czas ciszy i pokory / "Różaniec" 10/2023 - tam znajdziesz całość).
Jest jeszcze trzecia rzecz, która jest w modlitwie ważniejsza niż słowa, jakie zanoszę do Boga. Modlitwa jest to przecież rozmowa z Bogiem w miłości. Otóż rozmowa w miłości nigdy nie polega na przekazywaniu sobie wzajemnie samych tylko słów. Wprawdzie potrzebuje ona słów, ale rozmawiając z osobą, którą kocham, chciałbym przekazywać jej coś znacznie więcej niż słowa, w gruncie rzeczy chciałbym przekazywać samego siebie. Odnosi się to również do modlitwy. Słowa są niezmiernie cennym narzędziem modlitwy, ale powinienem się starać mówić do Boga również swoimi czynami, postawą życiową, a ostatecznie - samym sobą.
Sądzę zatem, że krytykowana przez Pana Jezusa pogańska gadatliwość w modlitwie polega również na niedostrzeganiu tego wszystkiego, co w modlitwie jest głębsze i ważniejsze niż słowa.
Przypatrzmy się teraz modlitwie różańcowej. Jest to modlitwa paradoksalna. Zanosi się w niej bardzo wiele słów, ale jej niejako założeniem jest to, żeby nie mówić w niej do Boga ani jednego słowa (w każdym razie, o czym za chwilę, ani jednego słowa tylko od siebie). Święte słowa Modlitwy Pańskiej i Pozdrowienia Anielskiego mają nas wyciszyć i stworzyć atmosferę sprzyjającą temu, żebyśmy mogli głęboko usłyszeć to, co sam Bóg ma nam do powiedzenia. Przy czym podczas tej modlitwy staramy się wsłuchiwać w rzeczy najważniejsze, jakie kiedykolwiek Bóg powiedział ludziom. Chodzi o wsłuchiwanie się w to, co Bóg powiedział już nie tylko do mnie czy do ciebie, ale do całej ludzkości, do wszystkich jej pokoleń. W medytacji różańcowej staramy się wsłuchać w ten Boży Przekaz, który został nam podany już nie tylko w naczyniu ludzkich słów, ale w Słowie Jednorodzonym, przez Jego wcielenie, zbawczą śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie.
Modlitwa różańcowa na tym bowiem polega, że Zdrowaśki odmierzają czas i stanowią coś w rodzaju melodii duchowej, wyciszającej mój umysł i zmysły, natomiast samym centrum swojej duszy staram się wówczas otwierać na Syna Bożego, mojego Zbawcę, który przemawia do mnie już nie tylko swoją nauką, ale tym wszystkim, czego dokonał dla naszego zbawienia. Celem bowiem medytacji różańcowej jest wchłanianie w siebie tych zbawczych wydarzeń. Jeśli pamiętać o tym, że msza święta jest więcej niż modlitwą (jest ona bowiem rzeczywistym - mocą Ducha Świętego dokonanym - uobecnieniem zbawczej Ofiary Chrystusa), to czy chrześcijanin może sobie wyobrazić modlitwę wspanialszą niż różaniec?"...
Jeżeli powtarzamy - jak tego chce tradycja - Różaniec, to prowadzi to nas do ukołysania w spokoju. Powtarzanie Różańca sprawia, że stajemy się cierpliwi, ulegli i pogodni w imię pokoju: w imię Jezusa, błogosławionego owocu wydanego przez Maryję, w imię Maryi, która ukryła w ciszy swego skupionego serca Słowo Boga, by stać się Matką Słowa Wcielonego.
kard. Joseph Ratzinger
I dalej pisze o. Salij: Na końcu powiedzmy o tym, co w modlitwie różańcowej najwspanialsze. Otóż jeśli już otworzyliśmy się na Chrystusa Pana, przemawiającego do nas tą Miłością, którą okazał nam w czasie swego widzialnego przyjścia do nas; jeśli już w otwieraniu się na tę Miłość staramy się jakoś dorównać Jego Matce - wolno nam dołączyć się do Chrystusa Pana, który się wstawia za nami u Przedwiecznego Ojca. Wstawia się właśnie swoim wcieleniem, ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem, które przenikają nas coraz więcej dzięki medytacji różańcowej. W ten sposób możemy zanosić do Boga Słowo, do jakiego sami z siebie nigdy nie bylibyśmy zdolni, Słowo zawsze skuteczne, mające moc doprowadzić nas do życia wiecznego.
...Zachwyty, które słychać w kościele na temat różańca, mają głębokie uzasadnienie. Moim zdaniem, jest wręcz niemożliwe, żeby ktoś, kto naprawdę zrozumiał modlitwę różańcową, mógł ją krytykować. Jeśli prawdą jest, że o różańcu wyrażają się pochlebnie wyznawcy religii dalekowschodnich, to zapewne słusznie Pan przypuszcza, że czynią to ze względu na jego walory medytacyjne. Różaniec jest jednak, jak widzieliśmy, czymś znacznie więcej niż mądrą i skuteczną techniką medytacyjną. Jest próbą wchłonięcia w siebie samej istoty Ewangelii.
Źródło: Jacek Salij OP, Poszukiwania w wierze, s. 29 → patrz Bibliografia.
Są tacy, którzy wyśmiewają to wielokrotne powtarzanie Pozdrowienia Anielskiego, zarzucając nam, że Różaniec to też jest jakaś mantra. Jednak tak może mówić ktoś, kto nigdy w życiu nie próbował modlić się na Różańcu. Bo mantra to mechaniczne powtarzanie "w kółko" tych samych słów, natomiast słowa powtarzane w Różańcu, przeplatane są rozważaniami pięciu kolejnych tajemnic z życia Jezusa i Maryi - innych w każdej części modlitwy różańcowej. I nawet powtarzając wciąż tę samą Zdrowaśkę, przez cały czas się myśli o konkretnej tajemnicy. Można też jeszcze dodatkowo "rozbić" to Zdrowaś... różnorodnymi dopowiedzeniami. Tak więc Różaniec absolutnie "nie przystaje" do mantry.
"Miałam obawy, że Różaniec jest przykładem czczego wielomówstwa, wyraźnie potępionego przez Jezusa - pisze autorka jednej z książek religijnych. - Jednak wprowadzenie do Różańca napisane przez pewną zakonnicę sprawiło, że zobaczyłam go z nowej perspektywy. Zachęcała wierzących, by nie patrzyli na siebie jak na wielkich, dorosłych chrześcijan, ale jak na maleńkie dzieci przed Panem. Przypominała czytelnikom, na przykład, że gdy nasze własne małe dzieci powtarzają w kółko: «Mamusiu, kocham cię», nie odpowiadamy im: «Skarbie, porzuć to czcze wielomówstwo». Podobnie w Różańcu zwracamy się do Maryi, powtarzając jak małe dzieci: «Mamo, kocham cię, módl się za mnie». Mimo że jest to jednostajne, staje się czczym wielomówstwem jedynie wtedy, kiedy wypowiadamy te słowa bez zwracania uwagi na ich znaczenie" (Scott i Kimberly Hahn).
"Co tydzień miliony Amerykanów słuchały w radiu i telewizji konferencji bpa [Fultona J.] Sheena. Po jednej z nich, poświęconej modlitwie, zjawiło się u niego dwoje młodych ludzi. Rozmawiała tylko dziewczyna, protestantka. Zarzucała, że modlitwy katolików wskutek częstego powtarzania tych samych słów, są nieautentyczne i nudne. Odnosi się to zwłaszcza do "Zdrowasiek" odmawianych w Różańcu.
Kim jest ten chłopiec, który ci towarzyszy? - zapytał biskup.
To mój narzeczony.
Czy panią lubi?
Oczywiście, że lubi.
A skąd Pani o tym wie?
Bo mi powiedział: kocham cię.
A przedtem też mówił to samo?
Tak, poprzedniego wieczoru.
A przedtem nigdy tego nie mówił?
Ależ mówił mi to wiele razy.
Nie wierz mu. To nie są słowa szczere, autentyczne, ale nudne, bo powtarzane wiele razy.
Dziewczyna zrozumiała, że powtarzanie słów «kocham cię» czy słów modlitwy nie jest ani nudne, ani nieszczere, byleby tylko w powtarzającym je była wiara w nie i miłość. Jeśli zabraknie tej wiary i miłości, to staną się one nieszczere, nieautentyczne, nudne" (o. Stanisław Klimaszewski MIC, "Rycerz Niepokalanej" 3/2007).
A teraz Ty "zamknij na chwilę oczy, przypomnij sobie moment, w którym byłeś zakochany, w którym zachwyciłeś się drugą osobą, przypomnij sobie ile chwil, ile godzin mogłeś z nią spędzać, jak wiele chciałeś powiedzieć, jak drogie i cenne były te spotkania, każde inne, jedyne i wyjątkowe, z jakim namaszczeniem przechowywałeś prezenty, jak długo mogłeś wpatrywać się w wasze zdjęcia, do bólu mogłeś powtarzać «kocham cię», a zasypiając przywoływałeś najpiękniejsze wspomnienia? Czy będąc zakochanym kiedykolwiek powiedziałeś: «za długo, za nudno, wciąż to samo...»" (ks. Stefan, Recepta na szczęście w rodzinie / "Miłujcie się" 5/2002).
Jesteśmy szczęściarzami. Bo mamy różaniec. Bo się możemy uczepić tajemnic, które dokonały największych rewolucji w dziejach świata. Bo się możemy dać wciągnąć w te tajemnice. Zresztą, czy nie są to też nasze tajemnice? Pełne radości i bólu, światła i chwały. Może dlatego modlitwa różańcem staje się wciąż, tak jak niegdyś, początkiem wielu rewolucji, w naszym życiu i życiu całej ludzkości.
ks. Rafał J. Sorkowicz SChr