wróć do strony głównej

wróć do spisu treści

OPOMÓŻ MI POWRÓCIĆ DO CIEBIE, BOŻE MÓJ




Część światła

I. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie

"Jako król Kacper na wielbłądzie, przybyło mędrców mrowie,

"całych w krostach i całych w trądzie" uczyć mnie słów o Słowie.

Uczyć mnie takich różnych rzeczy, wśród których złuda siedzi,

wszechwiedzy uczyć mnie człowieczej, pytań bez odpowiedzi.

Chodziłem z nimi długie lata, coraz to dalej, dalej...

Aż mi zniknęła nasza chata gdzieśmy kolędowali.

Aż mi zniknęło wszystko z Ciebie, przestałeś być mi bratem,

A stałeś mi się czymś nie w niebie, nie w świecie, nie za światem.

Czymś, czego oko nie zobaczy, co naszych skarg nie słyszy,

Czymś, co poczyna się z rozpaczy wśród strasznej, nocnej ciszy.

Czymś, co bez końca i bez granic nie może stać się ciałem...

I tak, za puste słowa, za nic... wiarę im odprzedałem" (wg Karola Huberta Rostworowskiego)

Tak było rzeczywiście, Ty, Panie, o tym wiesz... I ja też kiedyś miałem wiarę, byłem ochrzczony, tak jak Ty (Mk 1,9) i wychowany w wierze oraz w szacunku dla Boga. Ale także na mojej drodze stanęli ludzie, którzy odwiedli mnie od Ciebie. Spotkałem bowiem "autorytety", które nie uznawały Cię i książki, książki rozmaite... o wszystkim, tylko nie o Bogu, które mnie pochłonęły. One sprawiły, że otarłem się o wiedzę i zaraz sobie wyobraziłem, jak bardzo jestem oświecony, jakie to szczęście móc rozumieć otaczający świat... A nie dostrzegłem tego, o czym wiedziano już od setek lat, że "powierzchowna wiedza musi prowadzić do niewiary. Dopiero głębsze jej badanie przywraca do religii" (wg Françoisa Baçona - filozofa, twórcy metody eksperymentalnej)... że "trochę wiedzy [prawie zawsze] oddala od Boga, zaś dużo wiedzy na powrót sprowadza do Niego" (Ludwik Pasteur - biolog, bakteriolog). I nie wiedziałem, że "kto czyni się własnym nauczycielem, czyni się uczniem głupca" (św.Bernard z Clairvaux)...

Mój Boże, "ileż popełniłem głupstw, kiedy lekkomyślnie odszedłem od Ciebie, a moje życie stało się pełne niedorzeczności; pełne bzdur, błędów i wymysłów, najrozmaitszych głupot" (wg ks.Jesúsa Urteagi)... Zwróciłem się ku innym bogom, których mi ciągle przybywało, na każdą okoliczność. "Miałem swych rezerwowych bożków, którym okazywałem względy, a oni mnie łudzili i obrzydzali Ciebie. W ten sposób moim życiem udowadniałem, że Ty nie wystarczasz mi" (wg o.Lomurno OCD). A teraz jest mi wstyd się, że tak się pogubiłem...

Jakże byłem podobny do Karola de Foucauld, który w dzieciństwie modlił się i miał dobre przykłady; a nawet po śmierci rodziców znalazł się pod opieką dziadka - szlachetnego arystokraty, człowieka wielkiej wiary... Mimo to, dorastając, stracił tę swoją wiarę, głównie pod wpływem złych, nieodpowiednich lektur. Stał się sceptyczny i tak bardzo antyreligijny, że zaprzeczał Twemu istnieniu, Panie i Boże nasz. A przy tym bardzo szybko staczał się moralnie... Był oficerem zawodowym, lecz nie dbał o swe dobre imię, zyskując sławę awanturnika, karciarza i żarłoka, człowieka nieobyczajnego, skandalisty, cudzołożnika i rozrzutnego wykolejeńca, czym straszliwie kompromitował porządną swą rodzinę. Aż wreszcie usunięto go ze służby wojskowej... A ja...?

"Przez tyle, tyle lat - gdzież to się podziewała ta moja wolna wola ? [Dziś wiem, że] diabeł władał nią, wykuwając z niej łańcuch, którym oplatał mnie" (wg św.Augustyna). I nieustannie mi podsuwał "tak wiele złych zamiarów, złych uczuć i złych dążeń" (Sługa Boża Luiza Piccarreta), że jeśli nawet przez mój umysł przedarła się czasami myśl, że musi istnieć "ktoś, kto dzierży los przemijającego świata; Ktoś, kto posiada klucze śmierci i otchłani" (wg Ap 1,18) - to "nie myślałem o Nim jako o czymś rzeczywistym i trwałym, ale tylko o jakimś nierzeczywistym widmie" (wg św.Augustyna jw.).

Nie dopuszczałem nawet myśli, że "Bóg nie jest jakąś ideą ani ogólną zasadą, ani abstrakcyjną normą, ani pozbawioną oblicza nicością" (ks.Alfred Läpple), ale Osobą Boską; że "grzechem jest: traktować Ciebie i religię jako sprawy trzeciorzędne i mało ważne w życiu, i tworzyć "własny" obraz boga, nie licząc się zupełnie z nauką Chrystusa, przekazywaną za pośrednictwem Kościoła". Ale to moja mała wiara skutecznie pogrążała mnie w natłoku mrocznych myśli. A gdy ktoś mówił o Chrystusie, natychmiast próbowałem dowieść, że "uważam go za człowieka, który posiadał niezwykłą mądrość; takiego, z którym żadnego innego nie można porównywać" (wg św.Augustyna jw.) - lecz tylko za człowieka...

"Buntowałem się przeciw Tobie, a Ty, mój Boże - zawsze dobry, zawsze ojcowski, miłosierny - niezmordowanie mi zsyłałeś środki ku oczyszczeniu, [których nie przyjmowałem, bo nie chciałem się oczyścić]. A Ty bez przerwy zabiegałeś o to, by wokół mnie, a także w moim wnętrzu raz po raz powstawały wstrząsy, które by skierowały oczy moje ku niebu" (wg ks.J.U.jw.). Tego doświadczył również i Karol de Foucauld... Ja jednak, mimo wszystko - trwałem w swoim uporze...

On, opuściwszy wojsko udał się do Szwajcarii, a potem do Afryki, gdzie zetknął się z żydami i mahometanami, którzy mu zaimponowali swoją głęboką wiarą... Wtedy i on zatęsknił do swej wiary katolickiej, i po powrocie do Paryża, po oczyszczającej spowiedzi, wkrótce nawrócił się... Zaczął odwiedzać kościół świętego Augustyna i przez długie tygodnie, klęcząc, dzień w dzień tak modlił się: "Mój Boże, jeżeli istniejesz, proszę, daj mi się poznać". Odnowił przyjaźń ze szlachetną i religijną swą kuzynką, a także spotkał dobrego księdza, którego wiedza i cierpliwość, a także rozeznanie w tym, co dzieje się w umyśle i w sercu rozmówcy - znowu przywiodły go do wiary...

Potem się udał na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, którą był tak ogromnie zauroczony, że wróciwszy do Francji wstąpił do zakonu... Przez pewien czas w różnych zakonach szukał swojego miejsca w życiu, aż wreszcie zdecydował się na święcenia kapłańskie. Na koniec udał się do Maroka, gdzie osiadł na pustyni i jako dobry brat plemienia Tuaregów, do końca uczył ich, jak trzeba żyć w Chrystusie (wg Christiana Feldmanna)...

"Święty Jan Chrzciciel rozpoczynał swoje przepowiadanie od słów: "nawróćcie się" (Mt 3,2). Kiedy lud w dniu Zielonych Świątek pytał świętego Piotra, co należy uczynić, ten odpowiedział: "nawróćcie się" (Dz 2,38)... Po uzdrowieniu paralityka, kiedy zdumiony tłum tłoczył się w przedsionku Świątyni, Piotr w towarzystwie świętego Jana ponownie wezwał wszystkich, by "nawrócili się" (Dz 3,19)...

[Nagle i mnie te słowa zaczęły zastanawiać]... Wracają marnotrawni, powracają niewierni i zawracają ci, którzy długo błądzili - myślałem coraz częściej... Nadto dźwigają się niemrawi i leniwi, prostują się przeciętni, a nawet obłudnicy wracają z błędnych dróg... Czy to możliwe, żebym ja był tym jedynym nieszczęśnikiem, który nie umie zerwać kajdanów jakie trzymają go...? Tak wielu ludzi się nawraca, a ja mam tylko się przyglądać tym, którzy grzęzną w ruchomych piaskach ? Przyglądać się i tonąć obok, w tym samym błocie ?" (wg ks.J.U.jw.) - tak być nie może ! I wtedy zaczął się przede mną otwierać inny świat, choć "bardziej użyteczne było dla mnie długie wahanie Tomasza niż natychmiastowa wiara Magdaleny" (wg św.Grzegorza Wielkiego)...

"Z jakiej to wewnętrznej głębokiej kryjówki została nagle wywołana, ta moja wolna wola, abym i ja mógł zgiąć swój kark pod Twe łagodne jarzmo, Chryste, i na ramiona wziąć brzemię Twoje tak lekkie, Wspomożycielu mój... [Jakaż to nadzwyczajna moc sprawiła to, że] coraz bardziej umacniałem się w przekonaniu, iż jest możliwe rozwikłanie tych wszystkich węzłów, jakie z kłamstw wymierzonym przeciw Twym Księgom upletli ci, którzy mnie tak przebiegle oszukali" (wg św.Augustyna jw.)... Jakież to światło mnie olśniło, że zrozumiałem, iż "nie wolno odrzucać Boga, nawet jeśli się nie rozumie Go ? Nie wolno się zarażać żadnymi schematami ani sformułowaniami, które stoją w sprzeczności z Bogiem, lecz przyjść do Niego z całą prostotą i z całą otwartością", z jaką On w osobie Chrystusa raczy przychodzić do nas...

Jakże Ci, Panie, jestem wdzięczny, że choć zdradziłem Cię jak Judasz, pozwalasz mi wrócić do Ciebie i nie zostawiasz mnie samego w sidłach własnej rozpaczy. "Jego zgryzoty, niepokoje, jego obawy i strapienia, jego wyrzuty sumienia powinny się zakończyć skruchą, gorącym żalem oraz mocnym postanowieniem poprawy... duchem przemiany, pragnieniem zmiany, szczerymi postanowieniami, a wtedy diabeł niewątpliwie byłby opuścił jego duszę, jak to się dzieje w czasie uzdrowień opętanych. [Bo już "nie raz duże upadki były okazją do pokuty i do zasadniczych zmian w życiu człowieka" (wg Ludwika z Granady)... Tymczasem szatan] najpierw pozbawił go miłości, po czym napełnił jego serce wyrzutami. Na koniec okradł go z nadziei" (wg ks.J.U.jw.). I tak uśmiercił go...

"Szaweł też był człowiekiem pełnym nienawiści i nienawidzonym. Ale ten sam Szaweł, który zmienił się w Pawła, dodaje mi otuchy. Jeżeli on potrafił zamienić nienawiść w miłość - i ja żyję nadzieją" (Raymond)... Tylko dopomóż mi nawrócić się do Ciebie. Tylko bądź przy mnie, abym Cię znowu nie stracił z oczu.

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


II. Pan Jezus objawia swoją chwałę na weselu w Kanie Galilejskiej

Boże, Ty wiesz, że "drogi, które prowadzą ku obojętności w wierze, są różnorodne i jest ich wiele, ale najczęściej tkwią w środowisku, w tym, w którym żyje człowiek... Przyczyną mogą być nieszczęścia, cierpienia i dramaty jakie zmuszony jest przeżywać. Bywa, że wynikają one z przykrych doświadczeń z księdzem lub z obłudy wierzących. Ale też wielu ludzi wątpi i odchodzi właśnie dlatego, że nie spotkało w swoim życiu - w pewnym okresie - "żywych świadectw Twojego istnienia" (wg ks.Stanisława Knapa)...

Nie spotkał ich Jacques Verlinde, Francuz, który urodził się i był wychowywany w rodzinie katolickiej. Ale już w wieku dwudziestu lat, gdy jako młody naukowiec przygotowywał doktoraty z chemii i z fizyki - zetknął się w grupie rówieśników z modą na wzniosłe ideały... tyle, że były to bezbożne ideały. Uznał, że aby stać się człowiekiem wolnym i w pełni odpowiedzialnym za swoją ludzką egzystencję, konieczne jest odrzucenie życia religijnego, lecz podążając za wolnością, czuł, że gdzieś wewnątrz jego bytu tkwi pustka, którą bezskutecznie usiłował wypełnić. Wtedy zrozumiał, że pomimo kuszących trendów egzystencjalnych, wymiar duchowy człowieka jest czymś bardzo istotnym. Zaczął więc poszukiwać tego, co duchowe. Nie znalazł jednak nic, co mogłoby wypełnić pustkę po Bogu, jaka powstała w jego duszy... Wkrótce, pracując naukowo, uzyskał status specjalisty w dziedzinie chemii nuklearnej, lecz w dalszym ciągu poszukiwał jakiejś wyższej Idei. Wtedy przypadkiem zetknął się z medytacjami Wschodu.

Porzucił to, czym dotąd żył i całkowicie rzucił się w wir medytacji, która miała umożliwić mu dostęp do wnętrza samego siebie... Przeniósłszy się do Indii, przez lata starał się osiągnąć w tej mierze doskonałość, póki nie spotkał kogoś, kto mu przypomniał o jego katolickich korzeniach; póki nie usłyszał pytania: kim jest dla niego Jezus...? I tak jak cud otworzył oczy apostołów na wiarę (J 2,11), tak to pytanie niczym grom wstrząsnęło jego życiem, bo następnego dnia wrócił do Europy...

Mój Boże, jakie dziwne drogi wytyczasz grzesznym ludziom... Jak czasem długo każesz błądzić, nim wyprowadzisz zagubionych na jakiś prosty szlak...

Verlinde, choć uwolnił się od medytacji Wschodnich, ugrzązł na nowo, lecz tym razem w otchłaniach okultyzmu, wierząc, że z łaski Bożej posiadł dar uzdrawiania. Gorąco pragnął się nawrócić codziennie uczęszczając na Eucharystię, czasami adorując Najświętszy Sakrament, a także prosząc o wstawiennictwo Najświętszą Maryję Pannę i odmawiając różaniec... lecz wciąż oddawał się praktykom okultystycznym, nie dostrzegając niezgodności tego działania z nauką katolicką. Dopiero, gdy pewnego razu odczuł przemożną chęć do wyrażania bluźnierstw wobec Jezusa w Hostii świętej, zrozumiał jakie siły opanowały go. Wtedy się poddał egzorcyzmom, wyrzekł się również posiadania dotychczasowych mocy i wszedł na drogę "rehabilitacji" duchowej, która w jego przypadku trwała aż siedem lat...

Gdziekolwiek się pojawił, tam zawsze prosił wiernych o gorącą modlitwę o jego uzdrowienie. Do modłów tych włączyło się aż kilkadziesiąt różnych wspólnot w Europie... Dopiero poddany modlitwie uzdrawiająco-wyzwalającej od wszelkich ciemnych duchów - w małej belgijskiej wspólnocie ojców Karmelitanów, którzy służyli swą modlitwą wszystkim duchowo uwikłanym - uzyskał ostateczne wyzwolenie od zła. Odtąd już mógł spokojnie rozpocząć życie w Bogu... Wkrótce podjął kształcenie w seminarium duchownym w Rzymie, gdzie po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Obecnie żyje jako oddany mnich i kapłan w założonej przez siebie wspólnocie w Francheville... Nadto jest wykładowcą w seminarium duchownym i służy swoją wiedzą w Wyższej Szkole Inżynieryjnej.

I tak, świadectwem swego życia, nam wszystkim, a więc także mnie - dał poznać, że Ty, Boże, "zawsze się nam przyglądasz... także i wtedy, kiedy zdaje się nam, że [ciemna] noc przygniata [nas do ziemi]... Bo my dla Ciebie jesteśmy przedmiotem [Twej] miłości, która się nigdy nie wyczerpuje" (wg bł.Jana Pawła II) i która wiecznie trwa. Cokolwiek by się działo, Ty "nigdy nie wprowadzasz nas na niewłaściwe drogi. Bo jeśli nawet nas doświadczasz chodzeniem "we mgle" lub "w ciemności", to także jest potrzebne do rozwoju duchowego i dlatego dopuszczasz do takich sytuacji. Jeśli więc będę czuł, że wciąż jeszcze poruszam się "we mgle", pozwól mi zawsze mieć świadomość, że kroczę dobrą drogą i, co jest ważne - nie pozwalaj mi się lękać" (wg o.Bogdana Kocańdy OFMConv). Pozwól mi powrócić do Ciebie, "chociażby poprzez mgłę", bo ja "choć widzę i pochwalam to, co lepsze, najczęściej nadal idę za tym, co jest najgorsze" (wg Owidiusza). Pomóż mi wejść na dobrą drogę i wciąż pamiętać, że "od niczego nie trzeba tak uciekać, jak od naśladowania, tak jak to czynią barany idąc za trzodą, niekoniecznie w kierunku, w którym iść powinny, lecz tamtędy, co zawsze" (Lucius Annaeus Seneka).

Racz mnie umacniać w przekonaniu, że jeśli nawet trudno mi opuścić niewłaściwe drogi, to nie wolno poddawać się, ale próbować, jak Verlinde, podejmować coraz to nowe, coraz skuteczniejsze działania, by wyrwać się z niewoli zła i zacząć od początku. Pozwól pamiętać, że "każda chwila dobra jest, żeby zacząć od nowa. Robią to wszyscy słudzy Boży, ot... choćby Piotr - rybak i grzesznik, ale na koniec - święty... Ileż to bowiem razy rozpoczynał od nowa ! Gdy bliski utonięcia w jeziorze został uratowany przez Pana, kiedy zawiodła jego wiara. Po cudownym połowie ryb, utarzany w piasku na brzegu wołał do Pana, żeby odszedł od niego, gdy zawiodła go nadzieja. Kiedy w bolesnych chwilach męki spotkał się na dziedzińcu ze spojrzeniem Chrystusa, zalał się łzami, gdy pojął, że zdradził miłość. Podczas, gdy w Ogrodzie Oliwnym Serce Jezusa było rozdarte i krwawiło, a on w pobliżu zasypiał, gdyż zaniedbał modlitwę" (wg ks.Jesúsa Urteagi).

Pomóż mi zerwać z tak modnymi dziś praktykami okultystów, które jak pożar lasu "rozpowszechniają się na skutek współczesnych niepokojów i są namiastką religii dla ludzi dalekich od życia prawdziwie pobożnego" (ks.SAC). "Niech Jezus, w mocy Ducha Świętego, pozrywa wszystkie więzy, które tak głupio, tak nieopatrznie nawiązałem ze światem ciemności za pośrednictwem różnych praktyk okultystycznych" (wg ks.Stefana "Miłujcie się"). I niechaj mi pozwoli, bym serdecznymi łzami zmył z siebie cały grzeszny brud, który oblepił moją duszę... "Od łez rozpoczął Dawid. We łzach rozpoczął swoją drogę święty Piotr. We łzach odnowiła swe życie jawnogrzesznica w domu faryzeusza Szymona" (J.U.jw.), bo "takimi żarliwymi, męskimi łzami można oczyścić swoją przeszłość i nadać sens nadprzyrodzony obecnemu życiu" (św.Josemaria Escriva de Balaguer)...

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


III. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia

"Ręką ziemskiego dotknąłem się błota,

Widziałem zbrodnię, nie widziałem kary,

Oprócz boleści i nędzy żywota

Nic nie widziałem i zbrakło mi wiary" (Adam Asnyk)...

Spotkałem tyle zła, niemal na każdym kroku, że niemożliwym było wierzyć, iż Ty, mój Boże, jesteś Miłością i samym miłosierdziem... Gdziekolwiek się znalazłem, tam "obwiniano Cię: [za wojny], za choroby i za wszelkie nieszczęścia; za nieudany związek małżeński, za kalectwo, niepełnosprawność, za klęski żywiołowe... nie biorąc pod uwagę tego, że Ty najwyżej dopuszczasz wszystkie te wydarzenia; że czyniąc tak, masz w tym swój plan, który nie zawsze można pojąć już od początku" (wg s.Kingi Heleny Szczurek)...

Takie rozumowanie skutecznie podważało Twój autorytet, dobry Boże, także i w moich oczach, bo nie myślałem o tym, że "człowiek wierzący mając świadomość, jak nieskończenie wielki i wszechmogący jesteś, Panie nasz, jako Stwórca, i jak miłujesz nas jako Odkupiciel - nie będzie stawiał siebie i Ciebie na tym samym poziomie" (wg ks.Stanisława Klimaszewskiego MIC). I nigdy nie odważy się na oskarżanie Ciebie ! A Ci, co obwiniają Cię, to ludzie małej wiary lub zupełnie nie wierzący... nie pojmujący tego, że "gdy znika wiara w Boga, odpowiedzialność za wszelkie zło winna spoczywać na człowieku. Nie można bowiem oskarżać Boga, którego istnieniu po prostu się zaprzecza" (F.Bussini)... Ja tego też nie rozumiałem, dlatego słabła moja wiara i oddalałem się od Ciebie z każdym dniem. Przy tym opanowały mnie natarczywe pokusy, które sprawiły, że w ogóle zerwałem z Tobą więź...

"Najpierw zjawiła się pokusa chleba powszedniego, który, z całą pewnością jest potrzebny człowiekowi, lecz nigdy nie powinien stać się jedynym celem życia. Następnie doszła pokusa pychy, narzucająca chęć zdobycia za wszelką cenę sławy, władzy, potęgi i bogactwa. I wreszcie pokusa kuszenia nawet Ciebie, samego Boga, gdy utwierdzałem się w błędnym rozumowaniu, że jeśli będę starał się być pobożny w życiu, Ty będziesz musiał dawać wszystko, bo to mi się należy...

[W tym względzie byłem jak] faryzeusz, który się udał do świątyni; jak najgorliwszy syn narodu wybranego, który stał przed swym Stwórcą jako człowiek porządny, jeden z takich, dla których Bóg zdawał się zawsze być największą wartością... Jeden z tych, których wierność Twoim przykazaniom oraz zasadom podawanym poprzez tradycję ojców, zdawała się być wzorowa i doskonale pełna" (wg ks.SAC). Ale gdy przekonałem się, że Ty, o Panie, miałeś inne wyobrażenie, odszedłem swoją drogą... Potem już wszystko poszło gładko, gdy okazało się, że można żyć bez Ciebie, zwłaszcza, że nowoczesne trendy ze wszystkich stron, o każdej porze wprost prześcigały się w nagonce na wszystko to, co święte...

"Chrystus, dobroczyńca ludzkości, był uważany i uznany za jej nieprzyjaciela. Wypowiedziano Mu otwartą wojnę" (Sługa Boży Leon Dehon) w świecie, a słowa, które głosił zostały ośmieszone, bo nawet tam, gdzie chrześcijaństwo nie doznawało prześladowań, wciąż "domagano się łatwiejszej Ewangelii... Tak było na przestrzeni dwóch tysięcy lat, gdy rzadko kiedy (czy w ogóle ?) gdzieś pojawiały się herezje, które dlatego tylko były herezjami, że w sposób zbyt surowy tłumaczyły Ewangelię" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka)... Także i ja, jak wielu młodych, wstydziłem się przyznawać do tradycyjnej wiary, którą utożsamiano ze starymi dewotkami. Tak działo się na całym świecie, bo jeśli nawet ktoś miał dobre podstawy religijne, to były one takie płytkie, że łatwo je porzucał.

Alexis Carrel - jako dziecko "stracił swojego ojca. Matka, wierząca katoliczka, przez wiele lat starała się wpajać w życie rodzinne podstawowe zasady chrześcijańskiej moralności. Jednak Alexis pod wpływem prądów antyreligijnych, stał się człowiekiem sceptycznie nastawionym do wiary... praktycznie - stał się niewierzącym. Wierzył natomiast w naukę i postęp cywilizacyjny, sądząc, że one dają szanse na rozwiązanie wszelkich bolączek i problemów człowieka" (wg ks.Stanisława Knapa)... Tymczasem obok niego, w tej samej Europie, wielu wybitnych ludzi nauki miało zupełnie inne podejście do tych spraw, o czym jakoś nie słyszał, podobnie jak i ja...

"Wierzę w Boga - zapewniał Einstein - i mogę z całą sumiennością stwierdzić, iż nigdy, w całym moim życiu, nie uznawałem filozofii ateistycznej. Moja religia jest pokornym uwielbieniem nieskończonej, duchowej istoty wyższej natury" (Albert Einstein - fizyk, twórca teorii względności)... "Z całą pewnością mogę stwierdzić to, że negacja wiary jest pozbawiona wszelkich podstaw naukowych. Moim zdaniem, nigdy nie będzie można zdobyć żadnych dowodów, które by wiedzę i wiarę oddalały od siebie. Ten, który nie potrafi tych dwóch rzeczy pogodzić ze sobą, sam ponosi winę" - wtórował mu Robert Milikan - fizyk jądrowy, laureat słynnej Nagrody Nobla. A wcześniej lord Kelvin powiedział: "Znaliśmy Boga tylko z dzieł Jego, a jednak wiedza zmusza nas bezwarunkowo do uznania i uwierzenia z pewnością niewzruszoną w potęgę kierowniczą"...

Ty jednak, Panie, miałeś swój dalekosiężny Boży plan, gdyś tak ustawił okoliczności, że Carrel jako młody lekarz udał się wraz ze swą pacjentką umierającą na gruźlicę otrzewnej - do groty objawień Maryi Panny w Lourdes. Tam, ten zuchwały człowiek, rzucił Tobie wyzwanie mówiąc: "Gdybym zobaczył cud... stałbym się fanatykiem wiary albo oszalałbym"... Pomimo to nie odtrąciłeś jego butnej postawy, lecz pozwoliłeś, aby mógł na własne oczy ujrzeć jak jego pacjentka z umierającej zmieniła się w zupełnie zdrową... Od tego wydarzenia, trzydziestoletni Carrel nawrócił się i zaczął tak głęboko wzrastać w wierze, iż stał się rzeczywiście "fanatykiem wiary" i czcicielem Matki Najświętszej do końca swoich dni" (wg ks.S.K.jw.)... Takie przykłady dla mnie są niesłychanie ważne, jako że "sławni ludzie dają zbawienny przykład innym, gdyż wielu naśladuje ich - [zupełnie tak jak ja]... A ci, którzy już mają wiarę, bardzo się cieszą z takich słynnych konwertytów" (św.Augustyn).

Ale to nie wystarczy do nawrócenia się, o ile Ty, mój Boże, nie zechcesz pomóc mi... I nie wystarczy nawet to, że pewne sprawy już rozumiem, chociażby tę, że "człowiek jest na tyle wolny, by wybrać Cię za Ojca. Jeśli odrzuci Ciebie, to szybko sam się zniszczy. W taki sam sposób wolny jest, ażeby wybrać Matkę. Jeżeli Ją odrzuci, samego siebie odrzuci, sobie wyrządzi krzywdę" (wg ks.Tomislava Ivancicia). Błagam więc, Panie, pomóż mi otrząsnąć się z marazmu i całym sercem się nawrócić, bo ja "już nie chcę deszczu rozlicznych ziemskich dóbr, wśród których pożerałbym czas, a mnie pożarłaby doczesność [gotując wieczną zgubę... Bo dziś już nie miałbym oporów, żeby] porzucić wszystko to, co jeszcze tak niedawno lękałem się utracić" (wg św.Augustyna jw.)... Wszystko porzucić, wszystko utracić, byle już nigdy nie stracić Ciebie, Panie i Boże nasz. Bo już pojąłem, że "religia to jest "największy bunt człowieka, który już nie chce żyć jak zwierzę" (wg ks.Jesúsa Urteagi), lecz pragnie żyć inaczej.

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


IV. Przemienienie Pana Jezusa na Górze Tabor

Boże, Ty wiesz, że "każdy grzech jest w pewnym sensie zamachem stanu. Prawie każdego dnia słyszy się albo czyta o różnych rewoltach, buntach, zabójstwach władców czy jakichś mężów stanu, natomiast wcale się nie pisze o jakże tragicznych buntach przeciwko Tobie" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka)... Istotnie, bardzo rzadko można dowiedzieć się o takich buntach, bo zwykle o tym milczy się - przynajmniej na początku. Ale gdy zbuntowany człowiek, który uczynił wiele zła doznaje niespodziane tak ogromnej przemiany, że cały świat zdumiony "zapomina języka" - to potem wszyscy piszą o tym, wszyscy pytają o szczegóły i każdy chciałby poznać tak niezwykłą osobę... kogoś takiego, jak Bartolomeo Longo...

Pochodził z południowych Włoch, gdzie pobożni rodzice, wyposażyli go w najwyższe wartości duchowe i, obok innych modlitw, także nauczyli różańca... Dorastając studiował prawo, które zakończył doktoratem i właśnie wtedy, jako student, zaraził się duchem laickim i oddał się emocjonalnie praktykom spirytystycznym. Nawet przyjął bluźniercze "święcenia kapłańskie" i jako kapłan szatana przez całe lata szydził z księży i z Kościoła Katolickiego, a także zwalczał wszystko, co w jakikolwiek sposób było związane z pogardzaną religią katolicką. Bo "odstępstwo od wiary jako czyn dobrowolny, zazwyczaj bywa skutkiem ciężkiej winy moralnej" (ks.SAC). Tyś jednak, Boże, widział w nim dobry materiał do współpracy i postawiłeś mu na drodze ludzi, którzy z Twoją pomocą pomogli mu wrócić do wiary, co stało się prawdziwym przełomem w jego życiu...

Porzucił błyskotliwie rozpoczętą praktykę i rezygnując z sądownictwa zaangażował się w działalność religijną... Jak niegdyś Szaweł pod Damaszkiem, tak on postawił wszystko na jedną Bożą "kartę", by móc odpokutować grzechy i uciszyć sumienie. Wkrótce usłyszał w głębi serca głos, który mówił: "Jeśli pragniesz spokoju duszy i kiedyś jej zbawienia, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego, bo ten, który to czyni to, ten nigdy nie zginie". Wtedy zrozumiał, że "otrzymać światło Boże, poznać, czego Bóg od nas żąda, a nie czynić tego, jest wielką zniewagą majestatu Bożego... że dusza taka zasługuje, abyś opuścił ją zupełnie, gdyż jest podobna do Lucyfera, który miał wielkie światło, a nie pełnił Woli Bożej" (wg św.Faustyny)... Na miejsce swojej działalności wybrał Pompeje starożytne. Życie swoje zawierzył Najświętszej Maryi Pannie i jako tercjarz dominikański podjął się tak wszechstronnych dzieł, że podupadła religijnie i prawie nic już nie znacząca osada, nie tylko ożyła, ale za jego sprawą oraz jego majętnej żony, na gruzach starej Pompei powstało piękne sanktuarium i najprawdziwsze nowe miasto Królowej Różańca Świętego, słynne na cały świat...

Boże... Ty wiesz, jak mnie wzruszają takie pozornie beznadziejne przypadki innych ludzi; to, że najbardziej zabłąkanym, szydercom i bluźniercom, a nawet satanistom zawsze otwierasz szansę powrotu do Twych stóp. Bo "nie masz względu na osobę" (wg Rz 2,11); bo Ty rozumiesz, bo Ty wiesz, "co dzieje się w człowieku, kiedy się bardziej cieszy z ocalenia duszy, która już wydawała się zupełnie już zatracona, albo duszy wyrwanej ze strasznego zagrożenia... niż z ocalenia takiej, dla której nigdy nie przygasła nadzieja, bo niebezpieczeństwa, które ją osaczały, nie były tak straszliwe" (wg św.Augustyna)... W takich momentach z całą mocą wierzę, że również ja mam szanse w pełni powrócić do Kościoła, do wiary, a przez nią do Ciebie - Panie mój ! Tylko dopomóż mi na nowo Cię odnaleźć, na nowo Cię pokochać i razem z Tobą żyć...

"Ojcze, ja wiem, że kochasz mnie. Wiem, że mnie kochasz mimo wszystko, bo Ty jesteś Miłością. Ja także pragnę Cię pokochać i pragnę trwać w rozmowie z Tobą", gdyż "bez modlitwy pozostanę daleko gdzieś, zamknięty w sobie, myślący tylko o swych problemach, niezdolny do przyjęcia prawdziwej wielkości, a także piękna życia" (wg Nuccio Quattrocchiego)...

"O Prawdo, Światło serca mego, niech słucham Ciebie, a nie podszeptów z pory ciemności, w którą niegdyś tak pogrążyłem się, że czarna noc mnie ogarnęła... lecz nawet tam, na dnie, kochałem przecież Ciebie" (św.Augustyn jw.). "Przyjmij mnie takim jakim jestem: z moimi wadami, z moimi słabościami, ale spraw, abym stał się takim jak tego pragniesz" (bł.Jan Paweł II) Ty... Zechciej umacniać mnie w wewnętrznym przekonaniu, że "Kościół nie jest gronem zamkniętym tylko dla uprzywilejowanych" (św.Josemaria Escriva de Balaguer); że nie ma w nim "żadnego uprzywilejowania, żadnego ducha separacji, żadnych zamkniętych rezerwatów" (wg ks.Jesúsa Urteagi), bo każdy, kto przychodzi doń, jest równy ze wszystkimi...

I pozwól mi pamiętać o tym, że tak jak wielcy konwertyci, tak jak Bartolomeo Longo, muszę natychmiast zerwać z tym, co oddala od Ciebie, bo "cóż ma wspólnego światło z ciemnością ?" (wg 2Kor 6,14)... Muszę na co dzień nosić w sercu i z całym swym samozaparciem wypełniać słowa, które są Twoim życzeniem wobec nas: "To jest mój Syn umiłowany... Jego słuchajcie" (wg Mt 17,5-6)...

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


V. Ustanowienie Eucharystii

Boże... Ty wiesz najlepiej, jak długo i zachłannie "chwytałem w swe objęcia świat, który mi wciąż wymykał się, a odwracałem się od Ciebie, [Dobroci nieskończona]... Wprawdzie nie chciałem Ciebie stracić, ale wiedziony chciwością, pragnąłem też posiadać stworzenia. I tak straciłem Ciebie, bo Ty nie możesz pozwolić, żebyśmy mieli Ciebie-Prawdę, a równocześnie fałsz i zakłamanie stworzeń. Mimo to, ciągle przy mnie trwasz. I zawsze przywołujesz moją grzeszną, zdradzającą Cię duszę... i natychmiast przebaczasz jej, kiedy do Ciebie wraca" (wg św.Augustyna). Proszę Cię zatem, pozwól mi wrócić do Ciebie już na zawsze i nigdy już nie zdradzić Cię, Miłości moja i dobroci, którą już od jakiegoś czasu odkrywam wciąż na nowo...

Choć wnętrze moje długo było ciemne niczym grób i wciąż daleko mi do tego, abym był taki, jakim chciałbym być postrzegany, ufam, że dopomożesz mi wydźwignąć się do światła. Bo "tylko Twoim dziełem może być moja poprawa. Ty jeden, Panie mój, możesz tego dokonać za moim pośrednictwem i nawet w taki sposób, że nie będę wiedział o tym" (wg św.Augustyna jw.)...

Na pewno wiesz, że "Twój majestat, który przenika dzisiaj mnie, obudził we mnie wielką bojaźń, ale bojaźń uszanowania, a nie bojaźń niewolniczą, która jest bardzo różna od bojaźni uszanowania" (wg św.Faustyny). I wiesz, że "dobrze stało się, iż poniżyłeś mnie, bym się nauczył Twoich ustaw" (wg Ps 119,71), bym pojął to, że "dzięki wierze zdobędę tę niezbitą pewność, iż nic nie jest zwykłym przypadkiem: stworzenie nie wędruje ku unicestwieniu swego pragnienia szczęścia. Wiara uczy nas bowiem, że wszystko ma swój sens i że wszystko jest czymś właściwym dla powołania, które nas wiedzie do Twego domu... domu naszego Ojca" (wg św.Josemarii Escrivy de Balaguera)...

Na pewno mi nie będzie łatwo zmagać się najpierw z samym sobą, z pokusami i z całym światem otaczającym mnie. Proszę Cię zatem, pozwól mi, bym w chwilach załamania zawsze pamiętał o tych, którzy z otchłani swojej nędzy nie tylko wydostali się na proste drogi Twoje, ale się wspięli albo nadal mozolnie się wspinają na wyżyny świętości... Pozwól mi zawsze mieć świadomość, że "życiorysy naszych chrześcijańskich bohaterów tak bardzo są podobne i do naszego życia: walczyli i wygrywali, walczyli i przegrywali. A wtedy skruszeni na nowo podejmowali walkę" (wg św.J.E.jw.)... I że "jedynie ci nie otrzymują ran, którzy nie walczą; ci natomiast, którzy rzucają się z żarem na przeciwnika, muszą odbierać ciosy" (wg św.Jana Chryzostoma). Dlatego śmieszne jest "upatrywanie zasług w dzielności Achillesa, który uważał się za niepokonanego" (wg J.Benavente)...

Pozwól, abym miał ufność w tym, że "upadki świętych nie tylko nie wstrzymywały ich, ale służyły jako bodziec do szybszego biegu" (św.Ambroży). Bo chociaż "ważne jest, by błyskotliwie zacząć, ale ważniejsze jest ażeby dobrze skończyć. Wtedy wszelkie upadki, ucieczki i potknięcia zamieniają się w ordery w Twych oczach, Boże nasz" (wg ks.Jesúsa Urteagi)...

"Miał rację Georges Bernanos kiedy pisał, że "Nawróceni są [bardzo] kłopotliwi". Owszem, są bardzo kłopotliwi, bo uwypuklają miernotę swojego otoczenia, ludzi mało wierzących" (wg ks.abpa Angela Comastriego). Dlatego jestem pewny, że moje nawrócenie nie będzie podobało się tym, którzy nie pojmują, że "w niebie większa radość jest z jednego grzesznika, który nawraca się, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nawrócenia [wcale] nie potrzebują" (Łk 15,7). Bo tak już jest, że radość nieba nierzadko bywa całkiem inna niż radość tych, co mają za złe nawracającym się, że wrócili do Boga; Tych, którzy szydzą z nich i pogardzają nimi niemal na każdym kroku; co lubią im wytykać błędy i wypominać ich oddalenie od Ciebie. Proszę więc, Panie, obroń mnie przed złośliwością takich ludzi.

"Niechaj nie koncentrują się na mojej niewierności, ale na moim nawróceniu. Niech się nie cieszą z moich upadków, ale jedynie z moich zwycięstw. I niech nie usiłują odkrywać mych słabości, ale łzy mojej skruchy, i nie moje ucieczki ale moje powroty" (wg ks.J.U.jw.). Mnie zaś, gdy będzie bardzo ciężko wytrzymać pośród nich, racz przypominać o Tobiaszu, który "wśród ogólnego sprzeniewierzenia się Bogu, pozostał wierny Twemu Prawu. Z odstępstwami spotykał się nie tylko na ulicy, ale również we własnym domu, gdyż całe pokolenie jego ojca Neftalego, odstąpiło od wiary. On jednak pielgrzymował, często zupełnie sam, na święta do Jerozolimy, jak było napisane w nakazie wiekuistym dla całego Izraela" (wg ks.J.U.jw.). Ufam, że wesprzesz mnie, abym się nie wycofał, gdyż "tylko w ogromie Twojego miłosierdzia, mogę pokładać nadzieję" (św.Augustyn jw.)...

Racz wejrzeć na tych, którzy sądzą, że im nie trzeba nawrócenia, bo to doprawdy "śmieszne jest, jak każdy chciałby iść do nieba, lecz pod warunkiem, że nie będzie musiał wierzyć, myśleć, mówić czy robić tego, co nakazuje Biblia. Śmieszne, gdy mówiąc: "Ja wierzę w Boga", wciąż podążają za szatanem, który, nawiasem mówiąc, tak samo "wierzy" w Ciebie; gdy "dla korzyści, władzy i sławy odchodzą od Twych słów i wyszydzają Prawa Twoje" (wg BO do Anny Dąmbskiej) wszechmocny Boże nasz... Śmieszne, kiedy ktoś może być podniosłym i nabożnym chrześcijaninem w niedzielę, a niewidocznym chrześcijaninem przez resztę tygodnia, bo taka fałszywa "pobożność oderwana od dobroci, skutecznie odwodzi od wiary nieporównanie więcej ludzi niż wszystkie ideologie ateistyczne" (wg o.Wojciecha Jędrzejewskiego OP)...

Ty sam zechciej wprowadzić ich na drogę powrotu do Ciebie, bo chociaż "Kościół daje im coraz to nowe możliwości pojednania z Tobą i z ludźmi, oni nie tylko nie przyjmują żadnej z tych propozycji, lecz nie chcą nawet słyszeć o tym i dalej trwają w swojej głupiej obojętności" (wg ks.J.U.jw.). Bo "pycha drzemie w każdym z nich i wystawia swój łeb niczym ośmiornica" (wg Stanisławy Celińskiej)... Niech zrozumieją to, że "droga do zbawienia wiedzie właśnie przez to konkretne - nie żadne inne - życie. I ono stanowi jedyną w swym rodzaju okazję, która, gdy raz zaprzepaszczą ją, nigdy już, nigdy więcej nie powtórzy się" (ks.bp Kazimierz Romaniuk)...

"A wy za kogo Mnie uważacie ?" (Mt 16,15) - pytałeś kiedyś swoich uczniów, proszę więc, abyś ich zapytał o to samo, bo wielu z nich "wierzy w fantazmy, w jakiegoś wymyślonego Boga... a nie w swojego przyjaciela, Boga, [który wcielony jest] w Jezusie Chrystusie" (wg ks.Tomislava Ivancicia). "Niech nie lękają się, bo Chrystus [dobrze] wie, co się kryje w ich wnętrzu" (wg bł.Jana Pawła II), lecz niech nawrócą się do Niego, niech się przybliżą, zaprzyjaźnią, bo "kropla wody, nawet najmniejsza, gdy się zjednoczy z oceanem, nigdy nie wyschnie już" (przysłowie hinduskie)... A jeśli uważaliby, że to jest przestarzałe; że dziś żaden światowy człowiek nie wierzy w Boga i nie widzi potrzeby nawracania, to daj im poznać, co się dzieje na giełdzie nowojorskiej.

"Już od ponad trzydziestu lat, każdego ranka przed rozpoczęciem transakcji, na siódmym piętrze budynku, w pokoju dyrektora, około dwudziestu mężczyzn przez jedną godzinę modli się na różańcu, a także rozważa teksty Pisma Świętego. Grupę założył John ONeil, który po wielu latach pracy na giełdzie jasno to sobie uświadomił, że praca maklera jest źródłem bardzo silnych i niebezpiecznych pokus, bo "właśnie tu, w największym stopniu, spotęgowana jest szatańska pokusa kultu pieniądza, chciwości, wyzysku oraz skąpstwa. Tutaj wielu zdobyło materialną fortunę, lecz straciło przy tym duszę"... Jego działalność charyzmatyczna sprawiła, że wielu maklerów powróciło do Boga, dzięki założonej przez niego grupie modlitewnej, która prowadzi także akcje charytatywne na bardzo wielką skalę...

Jego następca - Robert Monahan, miał na Wall Street bardzo mocną i wpływową pozycję już od pierwszych dni pracy, gdyż kontrolował wszystko i zawsze z pozycji siły. Nie akceptował żadnej krytyki i nikomu nie ufał. Miał wokół siebie takich, których on nienawidził i którzy jego nienawidzili. Jednak w pewnym okresie życia doświadczył szczególnego dotknięcia łaską Bożą. I tak - odnalazł Cię. Wtedy nawrócił się i wstąpił do grupy modlitewnej, co sprawiło, że tak się zmienił, iż stał się osobą powszechnie cenioną i bardzo szanowaną...

Mnie zaś pomóż pamiętać o tym, że "nawróconym także są potrzebne nawrócenia, bo choć przyjęli chrzest i uważają się za wyznawców Chrystusa, to jednak ciągle czczą różnych pogańskich bożków. A szczególność neopogaństwa polega na tym, że nie zrywając z Tobą, Bogiem żywym i prawdziwym, ukradkiem służą również idolom" (wg ks.bpa K.R.jw.). I spraw, bym zawsze miał świadomość, że "życie ludzkie jest czasem szukania Ciebie, Boże; że śmierć jest czasem, w którym odnajdujemy Ciebie. Dopiero wieczność będzie czasem posiadania Ciebie" (wg św.Franciszka Salezego). Jeśli więc będę na swej drodze gubił i znowu szukał Ciebie, nie daj mi się zniechęcić, lecz dopomóż w tym szukaniu.

"Nie pozwól mi, [o Panie mój], przerażać się chwastami, które na pewno będą porastać moje pole, ale przeciwnie, pozwól, bym nie przestał plewić ich" (wg ks.J.U.jw.), szczególnie w trudnych sytuacjach, w których tak łatwo się załamać. Bo nie ma chrześcijaństwa bez krzyża; bo "Jezus nie obiecał nam ani ziemskich wygód, ani ziemskiej chwały, ale Twój dom, Boże nasz, Ojcze, w którym Ty oczekujesz nas przy końcu naszego ziemskiego pielgrzymowania" (św.J.E.jw.).

"Dzisiaj wezwania do świętości budzą zażenowanie, niepokój, uczucie litości, ironiczne uśmiechy... Bo ludzie nie chcą się wyróżniać, bo świętość uważana jest za sprawę bardzo osobistą, intymną; bo się boją, że utracą przyjaciół; że ich uznają za nienormalnych, przestaną darzyć zaufaniem. Zdarza się jednak, że ktoś jest świadom swych niedoskonałości, które stoją w sprzeczności z doskonałością świętych" (wg ks.bpa K.R.jw.). Tak jest i ze mną, gdyż ja wiem, że dzisiaj jeszcze nie mam prawa nawet pomyśleć o tym, iż mógłbym podjąć takie wezwanie, choć to niewykluczone. "Nie wszyscy bowiem święci rozpoczynali dobrze. Wszyscy natomiast dobrze kończyli" (św.Jan Maria Vianney). Niech więc to będzie dla mnie bodźcem do doskonalenia się.

Pozwól mi zawsze mieć w pamięci, że "ten, kto nie utrudnia Twego działania w swojej duszy, kto stara się zawsze, we wszystkim, wypełnić Twoją Wolę Bożą, ten może czuć się świętym" (wg ks.J.U.jw.). Przeto nie dopuść, bym odtrącał zbawienne myśli o świętości, ale bym starał się umacniać poprzez Najświętszą Eucharystię i nigdy już nie zaniedbywać tej cudownej łączności. Bo "strącać gwiazdy, deptać anioły, chłostać przyrodę, słowem - czynić najbardziej ohydne, odrażające rzeczy, jest niczym w porównaniu z bogobójstwem, z fizycznym wyeliminowaniem Absolutnej Dobroci, która stała się Ciałem, widzialna i przystępna" (o.Lomurno OCD) w Najświętszym Sakramencie.

Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

wróć do spisu treści

wróć do strony głównej