wróć do strony głównej

wróć do spisu treści

OBLICZU CIERPIEŃ Z POWODU DOKONANEJ ABORCJI




Część radosna

I. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie

Najświętsza Panno, która sama, w swym własnym sercu doświadczyłaś, czym jest niespodziewane poczęcie; jak wielkim bywa zaskoczeniem dla nieświadomej matki... Ty jednak miałaś wielką wiarę i bezgraniczną ufność w Bogu. Ty rozumiałaś, że to On jest Panem życia, że Jego Wola święta jest, dlatego człowiek winien przyjąć wszystko, co On mu zsyła, bo On jedyny wie, co dla nas jest najlepsze. I tak, choć jeszcze nie byłaś gotowa, aby zostać matką, choć Twoja godność osobista a nawet Twoje życie zostało zagrożone - z pokorą i miłością przyjęłaś Boży Dar. Ja jednak, gdy znalazłam się w podobnej sytuacji, inaczej postąpiłam...

Modliłam się, lecz "nie było w mojej modlitwie ukorzenia serca i otwarcia na Wolę Boga. Jezus był Panem mojego życia, ale tylko na wargach, a nie w sercu. Dlatego demon miał przewagę nade mną i do końca realizował swój diabelski plan" (Marta - "Pozwólcie mi żyć"). Tak więc zdecydowałam się, by przerwać wątłą nić życia mojego dziecka, które nosiłam w swoim łonie. "Nie zastanawiałam się głębiej nad czynem, który zamierzałam popełnić" (Irena - jw.). "Zrobiłam to bezmyślnie, bez porozumienia z kimś, kto byłby mi życzliwy. Wydawało mi się wówczas, że tak będzie lepiej dla wszystkich" (Anna - jw.)...

"Sądziłam wówczas, że takie początkowe zawiązanie się płodu, to jeszcze nie dziecko, więc w tym przypadku najwyraźniej można to uczynić" (Irena - jw.). "Moja świadomość w tamtym czasie ograniczała się do takiego myślenia: początek ciąży, to nic nie znaczący embrion, zwłaszcza, że zewsząd dochodziły mnie słowa, iż do trzech miesięcy to jest bezkształtna masa i że to nie jest jeszcze dziecko, lecz tylko niewiele znaczące komórki... toteż z lekkim sercem i bez oporów, poddałam się aborcji. W zupełnej nieświadomości moralnej skorzystałam z "dobrodziejstwa", które dzięki liberalnej ustawie było dostępne dla wszystkich. Sądziłam bowiem, że skoro prawo na to zezwala, więc to co dozwolone, nie może też być grzechem. Według mnie, grzechem byłoby zabicie płodu, który porusza się, ma duszę. W ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, że decyduję się na zabicie swego dziecka" (wg "Pozwólcie..."jw.)... Nadto nieraz słyszałam, że "przerwanie ciąży jest zabiegiem podobnym do wyrywania zęba" (Simone de Beauvoir). Nie pomyślałam jednak o tym, że wszystko to, co stoi w sprzeczności z Wolą Bożą, jest działaniem szatańskim; że "Ewa uwierzyła diabłu - i świat został zgubiony, a Ty, Maryjo, coś zaufała aniołowi Bożemu - [sprawiłaś swoim "fiat", że] świat został zbawiony !" (wg św.Wawrzyńca z Brindisi)...

O Matko... Jeśli w ogóle można powiedzieć tutaj o usprawiedliwieniu, ta ja "mogę przedłożyć jedynie ten argument, że nie wiedziałam, iż to jest zło... Nie wiedziałam, że to jest zbrodnia przeciwko życiu; że może mieć poważne skutki psychofizyczne. Nie słyszałam, aby ktokolwiek temu sprzeciwiał się. Nie wiedział tego również mój mąż. Nie miał nas kto przed tym powstrzymać, gdyż nigdy i nikomu z naszego otoczenia nie mówiliśmy o tym" ("Pozwólcie..."jw.). I nie zdawałam sobie sprawy z tego, że choć "pierwszą reakcją po dokonanej aborcji będzie ulga, to jednak szybko wystąpi uczucie niepokoju i wyrzuty sumienia" (wg "50 pytań i odpowiedzi o aborcji"), które już nie opuszczą mnie do końca moich dni... że "wkrótce, pojawi się we mnie nieakceptacja samej siebie, poczucie winy i brak pozytywnych odczuć... jakaś nieuzasadniona agresja względem otoczenia, smutek, a czasem nawet myśli o samobójstwie" (wg Marty - jw.). Przy tym, "im bardziej będę zaprzeczała temu, że przerwanie ciąży zabiło moje dziecko, tym bardziej dramatyczne będą moje reakcje" (wg "50 pytań..."jw.)...

Maryjo, Ty widziałaś jak "panika i niepokój zawładnął moją duszą, jak gdyby jakieś mgliste cienie lub jak złowieszcze duchy. I chociaż długo odkładałam ów moment konfrontacji z prawdą, tak długo, jak było możliwe, to moja podświadomość wciąż wypychała ją na powierzchnię. A wtedy przechodziłam straszne psychiczne piekło" (wg Matei Uchtman), które bynajmniej nie ustało mimo upływu lat, bo za ten swój bezmyślny czyn wciąż cierpię, aż do dzisiaj... Na szczęście, wraz z upływem czasu następowało coraz głębsze zrozumienie tego strasznego czynu, co pozwoliło mi uświadomić brak zaufania wobec Boga i moje sprzeciwienie się wobec Jego praw. Aż zaakceptowałam to, że "Bóg jest sprawcą życia. Jeśli więc występuje się przeciw i godzi w Jego plany, trzeba się liczyć z koniecznością poniesienia konsekwencji, które mogą być straszne" (wg Barbary z K.- jw.).

Ty wiesz, że dziś, im więcej wiem, tym coraz bardziej cierpię, bo mam już tę świadomość, jak ciężki grzech dźwigam na swoich barkach. Dziś już rozumiem to, że życie oraz śmierć są w rękach Boga... życie zaś - to jest "Jego dar i Jego obraz, Jego odbicie oraz udział w Jego ożywczym tchnieniu... Dlatego tylko On, Bóg, jest jedynym Panem życia, którym człowiek nie może [dowolnie] rozporządzać. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, który wszystko przenika i zna... i tworzy, i kształtuje swoimi rękoma... i widzi go, gdy jeszcze jest małym bezkształtnym embrionem, i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka, którym będzie w przyszłości, i którego dni są już [dokładnie] policzone, a powołanie zapisane w " księdze żywota". Dlatego życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny" (wg bł.Jana Pawła II)...

Dziś już rozumiem, że "dopiero co poczęte dziecko posiada swój kod genetyczny jemu tylko właściwy, odmienny od komórek rozrodczych swych rodziców" ("50 pytań..." jw.)... że te "odziedziczone cechy charakterystyczne dla jedynej w swoim rodzaju istoty ludzkiej, są ustalone już w trakcie procesu poczęcia i pozostaną takie przez całe życie tej nowej istoty ludzkiej" (B.Shuttles i David Rorvik)... "Każdy z nas rozpoczął swe życie jako jedna jednokomórkowa zygota" (Keith Moore), która "bynajmniej nie była bytem bezosobowym, ale od razu "nią" lub "nim", tyle, że w miniaturze... gdyż ta komórka od początku była męska lub żeńska...

Bo "on" lub "ona" jest nową komórką ludzka, jedyną i kompletną... Jedyną, bowiem nigdy przedtem nie istniała identyczna istota ludzka i nigdy nie będzie istniała. Kompletną, gdyż kod genetyczny czyli genotyp zygoty, zawiera informacje o wszystkich charakterystycznych cechach tej nowej istoty ludzkiej takie jak: wzrost, kolor oczu, kolor włosów czy skóry" (wg "50 pytań..."jw.)... I stopniowo nabywa zdolności spełniania pewnych zachowań ludzkich: "pije płyn owodniowy, ma czkawkę i ssie kciuk. Czuwa i śpi... i nudzi się, gdy napotyka te same bodźce" (wg Williama Lileya). I "jest wrażliwa na dźwięk, na smak, na dotyk i na ból" ("50 pytań..."jw.)... Takie było i moje dziecko, któremu ja, jego matka, nie dałam żadnych szans... Proszę Cię zatem, o Maryjo, pomóż mi skruszyć moje serce i najpokorniej przeprosić Boga za bezmiar swej głupoty i wielką arogancję wobec Jego przykazań... A przede wszystkim pomóż mi w moim nie narodzonym dziecku dostrzec osobę ludzką, której sam Bóg dał taką godność...

Dopomóż mi zasklepić rany, jakich doznałam po tym czynie, bo "moje zranienia wewnętrzne są tak głębokie, że nie mogę zwracać się bezpośrednio do swojego dziecka" (wg Wiesławy Marii Kocambasi), a bardzo chciałabym "uniknąć zwracania się do niego w formie bezosobowej... Niechaj to będzie on lub ona, ale już nigdy: "to"... nigdy "płód" albo "embrion". Słowa te bowiem mimo woli funkcjonują w podświadomości jako bezosobowa "plazma albo papka", która nie ma zupełnie nic wspólnego z człowiekiem" (wg Barbary i Jacka Willke). I błagam, byś zaniosła tę moją modlitwę do Ojca Niebieskiego o poznanie imienia mojego dziecięcia, które zna tylko On. Już bowiem przed poczęciem miał wybrane imię dla Twego Syna (Łk 1,31), gdyż On ma nasze imiona wyryte na swych dłoniach (Iz 49,16)... Błagam Cię o to, bo tylko wtedy kiedy je poznam, wreszcie będę mogła dokonać "chrztu pragnienia". Jedynie wtedy będę mogła zwracać się do swojego dziecka osobowo, prosto do serca, prosząc o przebaczenie" (wg W.M.K.jw.)...

Matko Najświętsza, bądź łaskawa wejrzeć na wszystkie te kobiety, które podobnie jak i ja, z różnych powodów mogły dokonać takiej zbrodni. Na te, które w rodzinnym domu nie doznały miłości, bo taka skaza nie pozwala pokochać poczętego dziecka i pragnąć jego życia... Na te, które nie mają moralnego oparcia i trudno im ocenić, co dobre, a co złe... Na te, które z powodu ciąży szykanowane są przez swoich własnych mężów... Na te, które nie mając instynktu macierzyństwa, żywią poczucie "nienawiści do swego poczętego dziecka, jedynie za to, że w nieplanowany sposób zagraża ich swobodzie" (wg Barbary z K.- jw.)... Na te, które "starają się zagłuszyć wyrzuty sumienia, tłumacząc sobie, że są usprawiedliwione z powodu trudnych warunków oraz wysiłku wychowania już posiadanych dzieci" ("Pozwólcie..."jw.), a zwłaszcza na te, które w imię własnego egoizmu i źle pojętej wolności, nie mając żadnego "powodu" zabiły swoje dziecko. Niech nigdy więcej już "nie dadzą się zniewolić ! Niech się nie dadzą skusić jakimiś półprawdami czy pseudowartościami; urokiem miraży, od których będą później odwracać się z odrazą, z rozczarowaniem, poranione a nawet ze złamanym życiem" (wg bł.J.P.II jw.), które wyniszczy je...

Niech się starają w trudnych chwilach szukać oparcia w Bogu i niech nie stronią od Kościoła, który "wie jak wiele czynników mogło wpłynąć na ich decyzję; który nie wątpi w to, że w wielu przypadkach była to decyzja bolesna, a może nawet dramatyczna... że rana w sercach jeszcze nie zabliźniła się. I chociaż to, co uczyniły, jest głęboko niegodziwe" (wg bł.J.P.II jw.), to przecież Bóg jest miłosierny i tak jak nikt - potrafi zrozumieć ich problemy. Niech tylko się oczyszczą z grzechów, niechaj otworzą się na Boże uzdrowienie w Sakramencie Pokuty. I niechaj zrobią wszystko, aby już nigdy więcej nie stać się żywym grobem dla swego własnego dziecka.

"Panie Jezu Chryste, Ty stałeś się człowiekiem i przyjąłeś ciało z Matki Dziewicy; proszę, spraw, by rodzina ludzka mogła się cieszyć świętością swoich matek".

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


II. Nawiedzenie świętej Elżbiety

Ty, o Maryjo, poszłaś z pośpiechem do Elżbiety, by zanieść jej wiadomość o tym niezwykłym fakcie, o niespodzianej sytuacji w jakiej znalazłaś się. Uznałaś bowiem, że właśnie ona jest osobą stateczną, dyskretną, zaufaną... osobą, której można zawierzyć każdą sprawę. I nie zawiodłaś się. Bo chociaż Twoja sytuacja była niełatwa, wręcz niebezpieczna; choć miałaś prawo lękać się o swoje własne życie - ona Cię wsparła, gdyż wierzyła w moc Bożej Opatrzności... A kiedy dziecię, które nosiła pod swym sercem, usłyszało Twój głos, z radości poruszyło się, bo "jak poświadczają liczne teksty biblijne, człowiek ukryty jeszcze w łonie swojej matki, jest w pełni osobową istotą" (wg bł.Jana Pawła II), o czym się dzisiaj milczy, aby wprowadzać w błąd kobiety nieświadome.

Ja także kiedyś się zwierzyłam osobie zaufanej, że z racji swego stanu przeżywam wielki lęk. A wtedy ona, bez wahania, "zaprowadziła mnie do lekarza mówiąc mi, że "to", [co we mnie jest], to nie jest nic wielkiego; że to jest tylko grudka krwi i jakaś tam galareta, którą trzeba usunąć, wyczyścić i po bólu" (Maria - "Pozwólcie mi żyć")... "Poszłam więc na ten na "zabieg", który tak wtedy wszyscy tak nazywali... Zabieg... Nic dla mnie się nie kryło pod tą nazwą. Wizyta u lekarza. Koniec, kropka... i po kłopocie. Żadnych wzruszeń, żadnej wiedzy" (Marianna - jw.)... "W tym czasie nie zastanawiałam się nad tym, jak się rozwija płód, czy ma już nieśmiertelną duszę. I nie myślałam o tym, że jest tak samo dzieckiem stworzonym z woli Boga, że ja mu tylko dałam swe łono, aby się mogło w nim właściwie rozwijać. Może dlatego, długo nie miałam świadomości, że popełniłam bardzo ciężki grzech przeciw życiu, że dokonałam morderstwa żywej istoty" (Marta - jw.).

Owszem, "kiedy byłam młoda, sumienie od czasu do czasu przypominało mi o popełnionej zbrodni, więc się wyspowiadałam i przez kilkanaście lat wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Potem zaczęło męczyć mnie i nachodziły różne myśli. I tutaj się zaczęła moja wielka tragedia" ("Pozwólcie..."jw.). "Od tego czasu moje życie stało się piekłem, o którym wiedziałam tylko ja" (Barbara z K. - jw.). "Zrozumiałam, że dokonałam zbrodni na własnym dziecku. Czułam się źle i bardzo tego żałowałam... Od tej pory minęły lata, a ja mam nieustanne wyrzuty sumienia, których wprost nie da się opisać, ponieważ cierpię na depresyjną nerwicę somatyczną... Mimo wielu spowiedzi i rozgrzeszenia, wciąż dręczą mnie wyrzuty sumienia. Nie znam uśmiechu i zadowolenia z życia" ("Pozwólcie..."jw.)...

Maryjo, Ty wiesz o tym, że ja "przez te wszystkie lata chodziłam do kościoła, ale tak naprawdę, tylko "chodziłam", gdyż bałam się Pana Boga. Wydawało mi się, że jestem niegodna ażeby tam przychodzić... Ty wiesz, że jedynie do ciebie miałam odwagę zwrócić się, że byłaś moją powierniczką. Do Ciebie więc zwracałam się z moimi problemami, ale przy tym sama niewiele robiłam" (wg Wiesławy Marii Kocambasi). Dziś nadal mam świadomość, że mój błąd już nie da się naprawić; że już niczego mi nie uda się odwrócić. Już się nie cofnie czasu... że pozostaje mi jedynie obciążone sumienie i ciągłe oskarżanie się o grzech dzieciobójstwa, a także "łzy, które choć są wyrazem bezsilności, przynoszą więcej ulgi, niż każdy inny środek" (ks.Stanisław Klimaszewski MIC). Lecz także dziś przyjmuję ten swój niewczesny żal "jako pokutę i zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone samemu panu Bogu" (A.M. - jw.). I proszę, racz umocnić mnie w ufności w Boże miłosierdzie, bo nie kto inny, lecz sam Jezus powiedział o takich jak ja, że "kiedy dusza ujrzy i pozna ciężkość swoich grzechów, gdy się odsłoni przed oczyma jej duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona Jego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają - zapewniał - pierwszeństwo do Jego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do Jego miłosierdzia" (wg PJ do św.Faustyny)...

Matko, Ty wiesz, że "tak naprawdę, nie chciałam pozbyć się tej ciąży, ale brak było mi pomocnej bratniej ręki, przede wszystkim ze strony męża, a także brak modlitwy" ("Pozwólcie..."jw.). "Nie słyszałam ani jednego słowa wyjaśnienia i nikt nie wystąpił w obronie tego dziecka" (Urszula - jw.). "Może gdyby ktoś starszy wiedział, może by mnie pouczył, wytłumaczył, a tak - sama w tajemnicy wydałam wyrok na swoje poczęte dziecko" (wg Zuzanny - jw.). "Miałam żal do teściowej, do swojej matki i do męża, dlaczego mnie nie powstrzymali, a wręcz odwrotnie, pchnęli do zbrodniczego czynu" (Barbara - jw.). Proszę więc teraz, bądź łaskawa wejrzeć na wszystkie te kobiety, które stoją wobec dramatu podjęcia decyzji o losie swojego poczętego dziecka i odsuń od nich wszystkich doradców, którzy chcieliby je namawiać do grzechu dzieciobójstwa.

Wszystkie te koleżanki, które są przekonane, że dobrze doradzają im; wszystkich członków rodziny, którzy starają się wmówić nieszczęsnym, że ciąża w ich przypadku jest chorobą i nieszczęściem. Wszystkich małżonków, którzy przymusem i szantażem próbują wymóc na swej żonie zabicie poczętego. Przekonaj wszystkich ludzi, którzy brutalnie wywierają presje na kobiety ciężarne, aby poddały się aborcji, że stoją na pozycji współuczestników grzechu; że wszystko to, cokolwiek czynią swym zagubionym siostrom - w Panu - Jemu samemu czynią (wg Mt 25,40). A osaczonym, powiedz, że w każdej sytuacji "trzeba bardziej słuchać Boga niżeli ludzi" (Dz 4,19). Niech więc odrzucą wszelkie bezbożne rozważania, co do decyzji w sprawie życia lub śmierci ich własnego dziecka; niech odzyskają święty spokój i zaczną żyć normalnie czekając na swe dziecię... A te, które poddały się naciskom otoczenia i uśmierciły swoje dziecko, niechaj otworzą się na Boga, na łaskę Jego miłosierdzia i niech zawierzą Mu cały ból swojej duszy.

I te, które "trzymają na wodzy swe emocje, nie dzieląc z innymi swoich [smutnych] doświadczeń i ukrywają wszystko w sobie, podczas gdy "to" ciągle w nich wzrasta niczym nabrzmiały ropień powodujący ból - [Tobie niechaj powierzą je, Najświętsza Matko Boża... Niech dłużej już] nie ukrywają tych wszystkich psychicznych urazów: samotności, zgorzknienia i innych przypadłości" (wg Matei Uchtman). Niechaj nie "zatrzymują w sobie tego strasznego bólu, nie chcąc zapomnieć i przebaczyć swemu współmałżonkowi czy partnerowi tamtej decyzji o "przerwaniu ciąży" (wg Margaret Wold), bo nie kto inny, lecz sam Bóg każe przebaczać winowajcom, tak jak On nam przebacza. W przeciwnym razie same siebie wpędzą w psychiczne obciążenia, z których nawet do końca życia już nie uwolnią się. Bo zaprzeczanie i tłumienie w swej świadomości tego, co już się stało i już jest nieodwracalne - wcześniej czy później może wymknąć się spod kontroli, nie pozwalając już utrzymać własnego stanu równowagi i sprawi, że emocje zaczną narastać w nich...

Wtedy poczucie winy stanie się prawie stałe, często połączone ze wstydem, obniżeniem poczucia własnej wartości, a następnie z depresją... Pojawią się takie reakcje, jak: bezsenność i beznadziejność, smutek, reakcje "rocznicowe", sny, nocne mary, ["złamanie relacji społecznych, fobie i ciąże urojone; anoreksja" (Vincent Rue)] a także ponowne przeżywanie odległej już tragedii... Może pojawić się obsesja samobójstwa, niesprawność seksualna, uzależnienie od alkoholu, od narkotyków i tym podobnych... a nawet niezdolność do utrzymania stałego związku...

W następnych latach strata dziecka na skutek dokonanej aborcji, będzie przeżywana psychodynamicznie, podobnie do utraty ukochanej osoby. A wtedy będą odczuwały potrzebę uznania, że one były aktywną stroną w zabijaniu ich własnych dzieci, uzewnętrzniania bólu związanego z tą stratą i poszukiwania Bożego przebaczenia, a także akceptacji swej własnej osoby i wybaczenia sobie" (J.Rogers et al.). "Nie można bowiem odzyskać zdrowia, póki się najpierw nie rozpozna i nie uzna swojej choroby" (o.Lomurno OCD) - Ty, Matko, o tym wiesz. Proszę więc, błagaj dla nich o zbliżenie się do Boga.

Niech "czas, który Pan daje im do wykorzystania, stanie się dla nich skarbem. Niech nie pozwolą na to, aby przeciekał im przez palce" (wg ks.Jesúsa Urteagi), lecz niechaj w nim odnajdą szansę na ekspiację, na pokutę, na pokochanie Boga i nie narodzonych swoich dzieci, które wciąż żyją w Nim i z Nim, u niebieskiego tronu. I niech przybliżą się do Ciebie, najlepsza Matko nasza, bo "kiedy Ciebie nazwą Matką, to nie będą słowa rzucane gdzieś na wiatr. Ty bowiem rzeczywiście staniesz się dla nich Matką - nie cielesną, ale duchową; Matką ich dusz i ich zbawienia" (wg św.Alfonsa Liguoriego); Matką Dobrej Rady... Niechaj uwierzą w to, że Ty "korzystasz ze spokoju, który choć nie wytryska z Ciebie, to otrzymujesz go od Boga i rozdzielasz wbrew wydarzeniom, napięciom, niespodziankom, jakie Cię dosięgają" (o.Victor Sion OCD)... że w swej hojności niewątpliwie także i im udzielisz go, aby i one mogły się cieszyć tak bardzo upragnionym spokojem i wewnętrzną równowagą.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


III. Narodzenie Pana Jezusa

Któż mógł przypuszczać, co wyniknie z cichego wydarzenia, jakie, w tamtą zimową noc miało miejsce w odludnej stajence betlejemskiej ? Któż mógł przypuszczać, że w tym miejscu narodził się oczekiwany Mesjasz, Wybawca Izraela, który swoim przyjściem na ziemię uświęcił całą historię świata i będzie Zbawicielem dla wszystkich ludów ziemi...?

Któż mógł przypuszczać, co wyniknie z innego, ale także cichego wydarzenia, które gdzieś w bieli gabinetu, także z daleka od publicznej wiadomości - skończyło się - nie przyjściem, ale odejściem z tego świata mojej drobnej "kruszyny"... Któż mógł przypuszczać, że ten fakt odciśnie się bolesną skazą na całym moim życiu ? Bo "łatwiej jest "wyskrobać" dziecko z łona matki, niźli usunąć pamięć o nim z jej świadomości"...

Ty wiesz, o Jezu, że "spośród wszystkich przeżyć emocjonalno-psychicznych, których doświadczają [takie głupie matki jak ja], żadne nie przynosi tyle bólu i wielkich stresów jak poaborcyjna świadomość i odczuwanie tego, co teraz wiedzą i identyfikują z pięcio lub dziesięciokrotnie większą ostrością niż jakiekolwiek inne odczucia" (Matea Uchtman). "Pacjentki, które dobrze się czuły przed aborcją, potem doświadczają psychozy wywołanej poczuciem winy z powodu wywołanego sztucznego poronienia" (J.Spaulding i J.Cavernar). Tak i ja, coraz częściej myślę o tym, że "kiedy przyjdzie czas na spotkanie na tamtym świecie, jak ja będę mogła spojrzeć swojemu dziecku w oczy ? I to jest dzisiaj krzyk rozpaczy mojej duszy !!!" ("Pozwólcie mi żyć"). A na początku byłam pewna, że to jest zwykła rzecz...

"Usuwanie ciąży uważano za czyn tak normalny, że w gabinecie ginekologicznym lekarz po stwierdzeniu ciąży pytał bez żenady: "To co, usuwamy ?". Kobietę, która miała więcej niż troje czy czworo dzieci uważano za ciemną i zacofaną" (Danuta - "Pozwólcie..." jw.). Takie kobiety "spotykały brak akceptacji przez społeczeństwo. Świat wyśmiewał życie rodzinne, w ogóle rodzicielstwo, a liczne wielodzietne rodziny, wzbudzały w społeczeństwie opinie negatywne"... Mówiono, że to one obciążają państwo i że nie zdają sobie sprawy, ile kosztuje każde dziecko... Mówiono im, że krzywdzą męża i próbowano je przekonać, by się zastanowiły... I ja uległam takiej presji, lecz "dzisiaj wiem, że było to okrutne morderstwo. Ale wtedy naprawdę wstyd było mieć dużo dzieci. Ojca wielodzietnej rodziny nazywano dzieciorobem, a koszt wychowania dziecka przeliczano na samochód" (A.M. - jw.). Takie pojęcie o rodzinie narzucono niemal całemu narodowi...

"Panie, który znasz mnie na wskroś i rozumiesz mnie w pełni. Ja natomiast nie znam i nie rozumiem siebie, bo czynię rzeczy, których sama nie rozumiem; czynię to, czego nie chcę, odkrywam w sobie to, o co się nigdy nawet nie podejrzewałam. Proszę więc, ulecz mnie, a będę uzdrowiona" (wg L.Rooney SND, R.Faricy SJ)... Stoję przed Tobą jak ów "celnik, z dala, bo nie ma z czym przybliżać się do Ciebie. Moje bogactwo mierzy się grzechem i złą opinią we własnych oczach, która niemiłosiernie piętnuje mnie i karci. Dlatego też nie mam odwagi, by zbliżyć się do Ciebie. I nie śmiem nawet oczu podnieść, jedynie mogę bić się w piersi; jedynie mogę błagać o Twoje zmiłowanie" (wg ks.SAC), i "wierzyć w to, że przyjmiesz moje gorące łzy, i żal, bo nic już tu nie zmienię. Zabiłam Ciebie w moim dziecku. Proszę więc tylko, przebacz mi, jak tamtemu łotrowi" (wg Barbary z K. - jw.), jak przebaczyłeś celnikowi... pokornie proszę Cię... Wszak Ty mówiłeś kiedyś do siostry Faustyny: "Choćby grzechy wasze były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją, tylko trzeba się modlić i błagać o przebaczenie". Przeto proszę za siebie i za wszystkie niedoszłe matki, które zrobiły to, co ja z rozmaitych powodów...

Niechaj oddadzą Ci pod krzyż wszystkie skutki swojego grzechu i niechaj zrozumieją, że "Serce Twe, Zbawicielu nasz, jest źródłem wszelkiej pociechy, bo Ty wraz z Ojcem dajesz nam Ducha Pocieszyciela... że Twoje życie było nieustanną posługą miłosierdzia i pociechy" (wg bł.Jana Pawła II) dla wszystkich utrapionych... "Niechaj wołają Cię ! Niech zatrzymają Ciebie !... Niechaj uwierzą w to, że Ty wejdziesz do łodzi ich życia, że uspokoisz wody i że uciszysz wiatr... I chociaż nadal będą musiały wiosłować, bo nawet kiedy ofiarują wszystkie swe rzeczy Tobie, problemy pozostaną - ale będą wiedziały to, że w swojej łodzi wiozą Boga i że On patrzy na ich sprawy i problemy...

W chwilach zwątpienia niech pamiętają, że prawda wyzwala, choć jej zdobycie wymaga pokonania wielu trudności" (wg ks.Jesúsa Urteagi), lecz niechaj się nie zniechęcają w tej pracy nad sobą... Przez ludzi i przez wydarzenia, przez czasopisma i kazania niech się starają zdobyć wiedzę odsłaniającą całą prawdę o życiu od poczęcia, aby już nigdy więcej nie uległy pokusie powtórzenia tej zbrodni... A jeśli znowu Bóg obdarzy je poczęciem, to niechaj mają na uwadze, że "matki, które sądziły, że "najgorszą rzeczą, jaka mogła się im przydarzyć" jest ciąża, z czasem stwierdziły, że zaczynają odczuwać taki sam stopień pozytywnych odczuć w stosunku do swoich dzieci, jak te kobiety, które od początku entuzjastycznie odnosiły się do swojego stanu" (wg P.Camerona et al). Bo tak już jest, że "serce matki jest bardzo pojemne - im więcej dzieci, tym więcej jest w nim miłości"...

"Poprzez lekturę Pisma Świętego niech odkrywają Boga, coraz wyraźniej widząc zło płynące z grzechów oraz dobro pochodzące od Niego... Niech odkrywają same siebie i spróbują patrzeć na siebie, ale już w świetle łaski Bożej" (wg Marianny - jw.). A przede wszystkim niechaj się starają wynagrodzić Bogu za swój straszliwy grzech wczesnego dzieciobójstwa, przyjmując adopcję duchową przez dziewięć miesięcy.

Niech ta adopcja będzie dla nich "Poczęciem Miłości", czyli uznaniem sercem i pokochaniem swojego dziecka. Niechaj codziennie odmawiają jedną tajemnicę różańca, a zatem - przez Maryję, Matkę. I niechaj te dziewięć miesięcy będzie nowenną uwielbienia Boga, Dawcy Życia, poprzez codzienne rozważanie i przez obserwowanie rozwoju dziecka w łonie matki... Niech wielbią Boga w genach, niech wielbią w chromosomach, w każdej nowej komórce... Niechaj się zachwycają cudem i całym pięknem rozwoju nowego życia, nawet, jeśli ciągle je będzie dręczył ból - "ból prawdy o sobie"... Bo ból ten będzie im potrzebny, nauczy je miłości...

Niechaj z Maryją rozmawiają o swoich dzieciach i niech proszą, aby zechciała im przekazać tę ich miłość" (wg Wiesławy Marii Kocambasi). Niech zrozumieją to, że Ona będzie je mogła "poprowadzić w stanie, w jakim usiłują żyć i wytrwać, do pojmowania wszystkiego, co przychodzi, co się im pokazuje i co je niepokoi - w przekonaniu wiary, iż każda sprawa ma swoje rozwiązanie w miłości, i że zostanie dane im - wcześniej czy później - rozwiązanie, wszędzie tam, gdzie postawią na miłość prawdziwą" (wg o.Victora Sion OCD). Bo "kiedy będą się modliły do Maryi, będą wysłuchiwane szybciej niż wtedy, gdyby zwracały się bezpośrednio do Ciebie. Bo Ty, o Chryste, jesteś nie tylko naszym Panem, ale i naszym Sędzią" (wg św.Anzelma)...

Pomóż im, Jezu, starać się "naśladować Maryję, to znaczy czynić to, co Ona czyniła i codziennie żyć tak jak Ona: modlić się tak jak Ona, słuchać Bożego słowa, być wiernymi Bożej świątyni oraz świadczyć o Bogu, miłości i pokoju, jak Ona" (Marko Rajić) to robiła. Przekonaj je, że "nie wystarczy wiedzieć, że Ona jest naszą Matką, uważać Ją za Matkę i tak nazywać Ją. Ona jest bowiem Matką każdej z nich, a one są Jej córkami. Ona kocha je tak, jak gdyby każda z nich była jedynym Jej dzieckiem na tym świecie. Niechaj więc Ją traktują tak, jak na to zasługuje... Niech mówią Jej o wszystkim, co one przeżywają. Niechaj Ją czczą, niech Ją kochają. I niechaj mają tę świadomość, że nikt nie może uczynić tego za żadną z nich ani też lepiej od nich, jeżeli one nie uczynią tego same...

A jeśli wkroczą na tę drogę, wkrótce odkryją całą Twoją miłość, o Panie nasz... Zyskają przekonanie, że i one są włączone w niewypowiedziane życie Boga Ojca, Boga Syna i Boga Ducha Świętego, także otrzymają siłę do całkowitego podporządkowania się Woli Bożej. Będzie wzrastało w nich pragnienie służby wszystkim ludziom. Będą takimi chrześcijankami, jakimi pragną być: pełnymi uczynków miłości bliźniego i sprawiedliwości, radosnymi i mocnymi, wyrozumiałymi wobec innych ludzi, a jednocześnie wymagającymi wobec siebie" (wg św.Josemarii Escrivy de Balaguera)...

I niechaj się nie obawiają o swe żyjące dzieci. Zdarza się bowiem, że "kobiety, które poddały się aborcji, doświadczają lęku o zdrowie swoich dzieci, ponieważ tkwi w nich przekonanie, że "zaległa kara powinna kiedyś nadejść" (R.Kumar i K.Robson). Niechaj powierzą je aniołom pod opiekę, które Bóg dał każdemu z nas, a więc także ich dzieciom, bo także Twoje "życie, Jezu, od Wcielenia aż do Twego Wniebowstąpienia, otaczała adoracja i służba aniołów... Gdy Bóg "wprowadzał Ciebie, swego Pierworodnego na świat, powiedział: Niech Mu oddadzą pokłon wszyscy aniołowie Boży" (Hbr 1,6)... Ich śpiew uwielbienia przy Twoim narodzeniu, nie przestał rozbrzmiewać w uwielbieniu Kościoła: "Chwała Bogu..." (Łk 2,14). Aniołowie Boży strzegli Ciebie w dzieciństwie (Mt 1,20; 2,13 i 19), służyli Tobie na pustyni (Mk 1,13; Mt 4,11). Anioł umacniał Cię w agonii (Łk 22,43) i mogliby ocalić Cię z ręki Twych nieprzyjaciół (Mt 26,53), jak kiedyś Izraela (2Mch 10,29-30; 11,8)" (wg o.Tadeusza Słotwińskiego OFM). Niechaj więc zaufają Bogu i nie zamartwiają się. Owszem, "zły przykład rodziców może znaleźć wierne odbicie w postawie ich dorosłych dzieci. Niech więc błagają Boga o nawrócenie ich" (wg "Pozwólcie..."jw.)...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


IV. Ofiarowanie Pana Jezusa

Ty wiesz, o Jezu, że tylko niektóre z kobiet mają tak silną więź z Kościołem, jak prorokini Anna (Łk 2,37); że ich pobożność staje się wyznacznikiem postępowania dla wszystkich z ich rodziny. Natomiast ja, która byłam "wychowywana w rodzinie niezbyt religijnej, nie miałam należytej wiedzy w dziedzinie wiary... W kościele na temat dzieci nie narodzonych niewiele się mówiło, choć czasami słyszałam o tym, ale zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, o co tu chodzi" (wg Urszuli - "Pozwólcie mi żyć"). "W moim rodzinnym domu zabrakło ducha religijnego. Nie było wspólnej modlitwy, nie było rozmów o Bogu" (Barbara - jw.) i w żaden sposób "życie przyszłe nie determinowało w nim życia doczesnego" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Każdy więc układał swoje dorosłe życie - dowolnie, tak jak chciał. I wtedy stało się. Zabiłam swoje dziecko... I "choć się uważałam za osobę wierzącą, żyłam z dala od Boga. Dopiero po latach zdałam sobie sprawę, jaki to wielki grzech" (wg Heleny - jw.). Widać ta moja wiara podobna była do tej, którą prezentowała "pani doktor, która uznała, że są sprawy, przy których od zasad wiary trzeba odstąpić. Po czym przyznała, że ona też jest wierząca" ("Pozwólcie..." jw.)...

O Chryste, ileż złego uczynili lekarze ! Właściwie nie "lekarze", ale "aborcjoniści", bo żaden z nich nie zasługuje na to zaszczytne miano, gdyż to, czego się dopuścili i nadal dopuszczają, nie ma nic wspólnego z leczeniem, lecz z potępieniem, przestępczością i zabójstwem bezbronnych... To oni takim nieświadomym, takim naiwnym, zagubionym, zrozpaczonym i nie zdecydowanym matkom - szeroko otworzyli drzwi do straszliwego grzechu. To oni im wmawiali, "że to tylko jest zarodek, jedynie mała tkanka" (Ala - jw.)... Oni dawali "skierowanie na usuwanie tego, co pewien ginekolog nazwał potworem, brudem... żądali "usunięcia brudu" noszonego pod sercem" (Michalina - jw.)... Oni bez jakiejkolwiek kontroli i bez żadnej perswazji, kwalifikowali "przypadki" do zabiegu "aborcji ze względów społecznych" ("Pozwólcie..."jw.), albo "godzili się od razu, nie mówiąc ani słowa" (Urszula - jw.)... "Ani o skutkach, ani o zagrożeniu zdrowia czy o niebezpieczeństwie" (Małgorzata; Zuzanna - jw. "W tych latach aborcja nie była jakimkolwiek problemem. Lekarze bowiem chętnie robili to "od ręki" (A.M.; Zuzanna - jw.)...

"Gdyby choć lekarz mnie pocieszył, że może nie będzie tak źle - wyznała jedna z matek; że przecież medycyna jest na takim poziomie, że może jednak... Ale gdzie tam" (Barbara z K. - jw.). Inna zaś powiedziała, że: "Lekarz, stwierdziwszy ciążę, postanowił, aby natychmiast ją usunąć. Byłam tym wszystkim zaskoczona i nie chciałam tak nagle podejmować decyzji o usunięciu dziecka, jednak moje wątpliwości nie przekonały go. On postanowił zrobić to natychmiast, aby potem nie było już za późno. Nie zdążyłam jeszcze się dobrze zorientować, gdy było już po zabiegu" (Teresa - jw.)... Zapewne żaden z nich nie pomyślał o tym, że nie tylko zabija dziecko, ale i krzywdzi matkę, która "nie będzie mogła zaprzeć się swoich własnych odczuć ani zepchnąć ich do swojej podświadomości bez niszczenia wszystkich innych dziedzin życia" (wg Matei Uchtman). Tak stało się i ze mną...

"Od tego momentu czułam się bardzo źle, tak fizycznie, jak i psychicznie. Coraz bardziej dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Poszłam do spowiedzi, lecz mojej psychice niewiele to pomogło, bo jeszcze bardziej zaczęłam oskarżać się. ["Mimo spowiedzi i modlitwy ta rana wciąż na nowo otwierała się. Im więcej wiedziałam na temat dziecka poczętego, tym większe pojawiały się wyrzuty sumienia. Nie mogłam sobie z tym problemem poradzić" ("Pozwólcie..."jw.). "Ciągle myślałam o tym, czy Bóg przebaczył mi to, co kiedyś zrobiłam" (wg Ali - jw.)]. Zaczęła mnie nachodzić myśl, że właściwie to jestem na świecie niepotrzebna, więc oddaliłam się od Boga i nie umiałam modlić się. Czułam, że muszę ponieść karę i zaczęłam szukać sposobu, jak mam ze sobą skończyć" (wg Teresy - jw.)...

O Panie mój, Ty wiesz i to, że "niewątpliwie istnieje poczucie winy powiązane z wyznawaną wiarą. Jednakże większość doznań psychicznych, w których dominuje odczucie winy spowodowane aborcją, wynika nie tylko z przekonań religijnych. Aborcja narusza coś bardzo podstawowego w naturze kobiety" (Barbara i Jack Willke). Pewnie dlatego, "choć moja wiara była coraz silniejsza, to jednak przebaczenie tej zbrodni jednak przekraczało moje wyobrażenia" ("Pozwólcie..."jw.). "Potem jednak stopniowo odkrywałam Boga, od którego otrzymałam łaskę szczerego żalu. Błagałam Go o przebaczenie za zabicie mojego niechcianego dzieciątka i modliłam się za nie" (Marianna - jw.)...

Dziś "wiem, że gdybym wcześniej zaufała Bogu, pomógłby mi i nie zrobiłabym tego, co uczyniłam. Gdyby kobiety zawsze zwracały się do Boga, do Matki Bożej w swoich problemach, na pewno zawsze znalazłyby pociechę i ratunek. Dlaczego więc tak późno przyszło to zrozumienie ? Nie mogę sobie darować tego, że nie poszłam po pomoc i radę do kapłana, tylko sama wydałam wyrok na niewinne życie dziecka" (Anna - jw.). Proszę Cię więc, przynajmniej za wszystkie te kobiety, które w obliczu niechcianej ciąży zupełnie tracą głowę, aby nie popełniły takich błędów jakie zrobiłam ja. Bo dziecko to jest Boży Dar, świątynia Boga, w której Duch Święty zamieszkuje. "Jeśli więc ktoś poważy się zniszczyć człowieka, świątynię Boga, tego zniszczy sam Bóg, gdyż świątynia Boga jest święta, a my jesteśmy nią" (wg 1Kor 3,17)... A mnie zechciej umocnić w wierze, iż nasza najmilsza Matuchna "przygarnęła do siebie moje nie narodzone dziecko, podczas gdy ja je odrzuciłam. Niech więc mnie dłużej nie zadręcza niepokój o jego los" ("Pozwólcie..." jw.)...

Wiele jest kobiet, które "z rezerwą podchodzą do spraw wiary. Ciągłe ataki na Kościół w środkach masowego przekazu, ogłupianie społeczeństwa również i w szkole, nie sprzyjają pogłębianiu refleksji na temat życia i śmierci. Dla takich wiara nie jest wygodna, bo wymaga wyrzeczeń, chociażby rezygnacji ze swobodnego współżycia" ("Pozwólcie..."jw.). Proszę więc, Panie, powiedz im, że "tracąc wrażliwość na Boga, traci się także wrażliwość na człowieka, na jego godność, a także na jego życie" (wg bł.Jana Pawła II). I wtedy łatwo jest popełnić każde zło, które dotknie innego... A w Piśmie Świętym napisano, że "kto przeleje ludzką krew, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na obraz Boga" (Rdz 9,6)...

Niech zakodują w swym umyśle, że wszystkie "prawa Boskie są święte, dlatego pod żadnym pozorem nie wolno ich przekraczać. Jeśli zabiją swe własne dzieci, dar życia, które daje sam Bóg, jeśli pogardzą tym, co im sam Stwórca ofiaruje, to do końca życia nie zaznają spokoju. Bo z wiekiem będą więcej cierpiały. Ta rana będzie w nich krwawiła coraz bardziej" (Urszula - jw.). Niech więc nawrócą się do Boga i niech uznają Jego miłość. Niech zrozumieją, że "z najcięższych zbrodni można przynajmniej psychicznie uwolnić się przez szczerą modlitwę, poprzez wytrwałą pracą nad swą postawą wobec Boga i ludzi" ("Pozwólcie..."jw.), i poprzez zadośćuczynienie za ten swój straszny grzech. Niech więc "zamówią Mszę dziękczynną za poczęte życie ich dzieci na znak miłości Boga i za Jego dar życia" (wg Wiesławy Marii Kocambasi). Niech ofiarują Bogu każde dziecko poczęte, a potem narodzone. Niech się starają je pokochać, bez względu na to, jak czarno miałaby wyglądać przyszłość związana z jego pojawieniem się; jak wielki miecz miałby przeniknąć ich serce matczyne... I niech uczynią wszystko, by już nigdy taki grzech nie mógł pojawić się nie tylko w ich życiu, ale w życiu całej rodziny.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...


V. Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni

Ty wiesz, o Chryste, o tym, że "my stale popełniamy błędy jak Twoi apostołowie. Zadajemy rany, kiedy trzeba cierpieć. Przeszkadzamy, kiedy trzeba pozwolić, żeby nas obmyto. Śpimy, kiedy trzeba się modlić. Stawiamy namioty, kiedy trzeba zatrzymać się, aby posłuchać. Krzątamy się po kuchni, kiedy trzeba usiąść u Twych stóp" (wg ks.Jesúsa Urteagi). Bo często bywa tak, że "człowiek staje się niewolnikiem swoich różnych skłonności i namiętności, niekiedy celowo podsycanych. [Nie myśli bowiem, że] przed tym niebezpieczeństwem powinien bronić się. Powinien umieć używać swojej wolności, wybierając to, co jest prawdziwym dobrem" (wg bł.Jan Paweł II). Stąd tyle potknięć w naszym życiu, tyle upadków, tyle zła, które wywiera swoje piętno na reszcie naszego życia.

Tak właśnie jest w moim przypadku, gdzie grzech aborcji aż do dziś zbiera swe straszne żniwo, bo "mimo zewnętrznych pozorów, przeżywanie aborcji należy do najgłębszych odczuć. Jest to "niezmiennie intensywny ból związany z poczuciem osierocenia oraz reakcją emocjonalnego identyfikowania się z płodem" (I.Kent et al). "Ból ten pozostaje jak punkt przeciwstawny do reszty całego życia, pomimo to, że czas łagodzi jego ostrość" (Margaret Wold). To jest zachwianie fundamentami samej istoty życia prywatnego: godności życia człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boga" ("50 pytań i odpowiedzi o aborcji")...

Gdy nieraz myślę o tym, jak Ty, o Panie, jako chłopiec, mądrością swoją zadziwiałeś nauczycieli, uczonych w piśmie... to zaraz pytam siebie: kim byłoby to dziecko ? Może i ono mogłoby zadziwić świat darami jakie od Boga otrzymało ? Może to byłby syn i "może byłby księdzem ? Może uczciwym człowiekiem, ojcem kilkorga dzieci, z których wyrośliby wartościowi ludzie ? A tak ? - Zabity i nie ma"... Proszę więc, Panie, pomóż mi, przez Twoje miłosierdzie zrozumieć i nareszcie wybaczyć również sobie. Nie pozwól mi "hodować" w sobie coraz większej rozpaczy, bo ona tylko szatanowi daje satysfakcję...

Prawda, że "to, co stało się, jest głęboko niegodziwe, jednak nie pozwól mi ulegać zniechęceniu ani tracić nadziei, lecz pomóż mi raczej zrozumieć to straszne doświadczenie i rozważyć je w prawdzie. Pomóż z pokorą i ufnością otworzyć się na pokutę. Pomóż uwierzyć w to, że Ojciec wszelkiego miłosierdzia czeka i na mnie, aby mi zaofiarować swoje przebaczenie i pokój w Sakramencie Pojednania... Pozwól mi odkryć to, że nic jeszcze nie jest stracone i będę mogła poprosić o przebaczenie także swe dziecko, gdyż ono teraz żyje w Bogu" (wg bł.J.P.II jw.). Pozwól mi "uznać je za zmarłe i, modląc się, zapalić za nie światełko na cmentarzu... Pozwól mi zamówić Mszę świętą w intencji nienarodzonego, w której będę dziękować Bogu za dar jego życia. Bo moje dziecko żyje... [tyle, że w innym świecie], więc tak jak za osobę zmarłą, potrzebna jest Msza święta" (wg Wiesławy Marii Kocambasi)... Pozwól okazać taką czułość, jaką Twemu martwemu ciału okazała Matka Bolesna w wymownej scenie Piety...

Niech "cała droga mojej pokuty stanie się uwielbieniem Boga, miłością do Tego, który jest Dawcą Życia oraz duchowym powiązaniem z moim maleńkim dzieckiem. A przede wszystkim, pozwól mi podjąć dzieło obrony życia" (wg W.M.K.jw.) innych dzieci poczętych... Już "Ewangelia mówi o dosyć dziwnym końcu. Koniec ten bowiem jest równocześnie początkiem: na gruzach tego, co uległo zniszczeniu, mamy budować nowe życie" (ks.bp Kazimierz Romaniuk) - taka jest prawidłowość... Nich więc i "inni, którzy nie w pełni świadomie, dopuścili się zabicia swojego dziecka poczętego, i dziś już rozważyli to - w imię zadośćuczynienia Bogu podejmą jakąkolwiek formę walki dla ratowania dzieci" ("Pozwólcie mi żyć"), których życie także jest zagrożone. Niechaj wszystkie cierpiące matki "wsparte radą i pomocą osób życzliwych i kompetentnych, starają się uczynić swoje bolesne świadectwo jednym z najbardziej wymownych argumentów w obronie prawa wszystkich ludzi do życia. To ich oddanie sprawie życia może się stać uwieńczeniem narodzin nowych istot ludzkich... i może ukształtować nowy sposób patrzenia na człowieka" (wg bł.J.P.II jw.), co będzie ich zasługą...

Wejrzyj, o Jezu, na dziewczęta, które się boją przyznać rodzicom do swojej brzemienności, z obawy, "że potępią je, odrzucą i że będą za nie bardzo się wstydzić... Niechaj odrzucą swe obawy, bo rzeczywiście, na początku, rodzice mogą wybuchnąć gniewem, lecz potem, w większości wypadków, podzielą z nimi swoje łzy, będą świadczyli pomoc i udzielą oparcia. A przede wszystkim większość z nich otoczy je miłością, której tak potrzebują... Nie potępiali ich, ale okażą miłość, pomoc i zrozumienie... i dopomogą im w chwili życiowej próby...

[Racz wejrzeć także na ich matki i pomóż im zrozumieć, że] córki nie chciałyby ich zranić, są jednak same, wystraszone, na przegranej pozycji... zmartwione, zbuntowane... desperacko potrzebujące ich miłości i pomocy" (wg Matei Uchtman). Niech zrozumieją, że działając pod wpływem swych emocji, kierując się fałszywym wstydem i własnym egoizmem - mogą uczynić wielkie zło; tak wielkie, że do końca życia będą miały na swym sumieniu nie tylko dziecko, które na skutek ich reakcji utraci już poczęte życie, ale i córkę z rozdartym sercem, psychicznie poranioną...

Dziś "cierpię stokroć gorzej - wyznała jedna z matek - niż wtedy, gdy się dowiedziałam, że córka moja, której tak bardzo zaufałam, zawiodła mnie swoim grzesznym postępowaniem; że zaszła w ciążę... Chodziłam jak obłąkana. Martwiłam się dzień i noc, sama w ciszy swojego skołatanego serca. I chyba zły duch wykorzystał moją słabość, głupią ambicję, że wypowiedziałam te podłe słowa, które córka moja zaakceptowała posłusznie, jak nigdy, i usunęła ciążę" ("Pozwólcie..."jw.)...

Wejrzyj również na te kobiety, które poczęły wskutek gwałtu i spraw, by zrozumiały, że i takie dzieci mają prawo do życia, tak ja wszystkie inne; że "aborcja po gwałcie, jest "zabiciem niewinnego dziecka za przestępstwo jego ojca" (Barbara i Jack Willke). "Państwo powinno karać każdego, kto się dopuścił takiej zbrodni, lecz nie niewinne dziecko, które wówczas poczęło się. Dodanie dwóch złych czynów nie wywołuje dobra. Dziecko nie może płacić za zbrodnię swojego ojca" (wg Miriam Cain)... Wszystkim zaś ojcom racz przybliżyć słowa jednego z tych, którzy po latach zrozumieli jak straszna była ich decyzja uśmiercenia własnego dziecka; jak bardzo zaciążyła na ich późniejszym życiu: "W chwili, kiedy zdecydowałem się na zabicie dziecka, choć miałem na sumieniu mnóstwo grzechów śmiertelnych i byłem duchowym trupem, odczułem dotkliwie w duszy swoją decyzję o dzieciobójstwie... Jakaś fala zła i obojętności, której towarzyszył wyrzut sumienia, uderzyła moje wnętrze, choć wtedy tego nie rozumiałem.. Gdybym wówczas miał tę świadomość, co obecnie, nigdy bym nie dopuścił do zabicia moich dzieci... Uważam, że każdy mężczyzna ponosi taką samą odpowiedzialność za to, czy dzieci ocaleją w łonach ich własnych matek" (Andrzej - jw.)...

Jezu, Ty wiesz, że to "nieprawda, iż są też ludzie bez sumienia, bo każdy człowiek ma sumienie, tylko w odpowiednim czasie musi obudzić się" (Zuzanna - jw.). A jeśli już obudzi się po dokonanej aborcji, to "wyrzuty sumienia pójdą za nim do końca ich dni. Obraz bezbronnego dziecka będzie stał przed jego oczyma i sam ze sobą nie da rady - [taki to będzie szok]. Błagam więc wszystkie kobiety, które mają na myśli zabójstwo - niechaj nie robią tego, bo bardzo ciężko będzie im żyć z sumieniem obarczonym tak strasznie ciężkim grzechem" ("Pozwólcie..."jw.). "Choćby im nie wiem co groziło - niechaj nie robią tego, gdyż będzie to straszliwe brzemię do końca dni, cięższe od najtrudniejszych nawet warunków życia" (wg Barbara z K. - jw.).

Niechaj "pozwolą swemu dziecku przyjść na świat.

Wystarczy, że mu nie przeszkodzą,

I że nie będą się obawiały;

Że nie pozwolą się przestraszyć ani speszyć

Przez siłę, przez przemożną moc,

Z którą dziecko chce się narodzić" (wg Fredericka Leboyera)...

Niech się dowiedzą o tym, że "większość rodziców może powiedzieć, iż prawdziwie niechciana ciąża, wyrosła na szczerze kochanego i chcianego syna lub córkę. Może więc dzięki temu dziecku sami odnajdą Boga, bo jakże często takie dzieci są lepsze od rodzeństwa.

Ty wiesz i to, że "wszyscy ludzie mają świadomość popełniania zła, choć szatan tak bardzo się stara natychmiast to zagłuszyć" (Andrzej - jw.)... "99 procent aborcji dokonuje się na normalnych, zdrowych kobietach, w celu bezpośredniego zabicia normalnych, zdrowych dzieci z powodów niemedycznych" (D.Conklin). A przecież nawet "jeśli ktoś stosuje przerywanie ciąży ze wskazań medycznych, jest ignorantem i nie zna współczesnych metod leczenia w przypadkach komplikacji związanych z przebiegiem ciąży, albo też nie miał ochoty poświęcić trochę czasu, żeby się nimi posłużyć" (Roy S.Hefferman)...

Przy tym "obserwuje się prawie konspiracyjne milczenie w opisywaniu zagrożeń" (J.A.Stallworthy) jakie ze sobą niesie aborcja. "U kobiety, która poddaje się jej, już podczas tego zabiegu może wystąpić: krwotok, zakażenie, uszkodzenie szyjki macicy, przebicie ścianki macicy albo przebicie jelit... Mogą też być późniejsze komplikacje proaborcyjne: dzieci upośledzone lub martwe porody, stan zapalny miednicy małej, poronienia samoistne, trudny poród, przedwczesne porody, rak piersi czy ciąża pozamaciczna, nie mówiąc już o problemach natury emocjonalnej, psychologicznej i psychiatrycznej, takich jak: poczucie żalu, niepokój i depresja, syndrom proaborcyjny" (wg "50 pytań i odpowiedzi o aborcji"). "Niewiele w medycynie jest tak przerażających dziedzin, które powodują tak poważne konsekwencje socjologiczne, polityczne, kulturalne i moralne jak aborcja" (C.Hall i Zisook)... Proszę więc, wejrzyj na służbę zdrowia, na tych, co żyją w zakłamaniu nie myśląc o tym jaką krzywdę wyrządzają swym bliźnim.

"Uproś im szczerą skruchę i żale

Za grzechy wielkiej ciężkości.

Niech ze swych przestępstw powstają stale,

Z błędów, z rozlicznych złości"...

Lekarzom racz przypomnieć treść odwiecznie aktualnej przysięgi Hipokratesa: "Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego. W czystości i niewinności zachowam swoje życie i sztukę swoją... Jeśli dochowam tej przysięgi i nie złamię jej, obym osiągnął pomyślność w życiu i pełnieniu tej sztuki, ciesząc się uznaniem ludzi po wszystkie czasy; jeżeli ją przekroczę i złamię, niech mnie los przeciwny dotknie" (z "Przysięgi Hipokratesa"). Wszystkim zaś parlamentarzystom zechciej dać "uszy, które słyszą i takie serce, które rozumie Twoje słowa". Niech oni też nie używają takich przewrotnych określeń, jak "zabieg" czy "przerwanie ciąży", ale zabójstwo i morderstwo... I nie "kobieta" (jakaś tam), ale "matka"... i nie "macica", ale "łono", które kojarzy się z ciepłem, miłością i bezpieczeństwem, jakie Bóg wszystkim nam zapewnił w łonach matek...

Niech zrozumieją to, że "przerywanie ciąży, zmasakrowanie niewinnego poczętego dziecka, nie jest prywatnym wyborem ale prywatną zbrodnią, która woła do Boga i ludzi o sprawiedliwość. I niechaj się nie zasłaniają pozornym niepokojem o przeludnienie świata, bo żaden "cel, [a zwłaszcza taki, z którego miałoby wyniknąć jakieś zło] nie uświęca środków. Zamierzone zabójstwo poczętego dziecka, którego zakładanym celem miałoby być osiągnięcie pozytywnego rezultatu, nigdy nie może być usprawiedliwione" ("50 pytań..." jw.).

To smutne, lecz "dzisiejszy świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci" (bł.Jan Paweł II), pomóż więc, Panie, błagam Cię, zrozumieć wszystkim, że "niewinne życie ludzkie, niezależnie od tego, jakie ono jest, powinno od pierwszej chwili swego istnienia być chronione przed wszelkimi atakami świadomie skierowanymi ku niemu" (Ojciec św.Pius XII). A przede wszystkim zechciej wejrzeć na zbuntowane feministki, które zatraciły swój instynkt macierzyński i bez skrupułów występują o to, by zalegalizować "odbieranie komuś życia w imię własnego życia prywatnego". Bo choć podnoszą skargę na to, że się wymusza na kobietach rodzenie ich niechcianych dzieci, to jest pokrętne, nieuczciwe postrzeganie problemu, który w ogóle nigdy nie powinien zaistnieć. Bo tak naprawdę to one wymuszają postępowanie według swej własnej, jakże spaczonej moralności...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

wróć do spisu treści

wróć do strony głównej