wróć do strony głównej



ÓŻANIEC NIE JEST KOCHANY PRZEZ WSZYSTKICH



„Podobnie jak fałszerz pieniędzy, który podrabia zazwyczaj tylko złoto i srebro, a rzadko kiedy inne kruszce, gdyż to się nie opłaca, tak i zły duch [najzacieklej atakuje Różaniec przybliżający ludziom Jezusa i Maryję], bo on pośród innych nabożeństw jest tym, czym złoto i srebro pomiędzy kruszcami” (wg św.Ludwika Marii Grignion de Montforta).


reprodukcja z obrazka

Był taki czas, kiedy Różaniec przestał być tylko kluczem potrafiącym otwierać przepastny skarbiec Boży. Oznaczał coś jeszcze. Był zaproszeniem do życia wśród prześladowań, do cierpienia, a nawet męczeństwa. Był taki czas, kiedy Matka Najświętsza i Jej święty Różaniec były największym wrogiem. To czas reformacji. Czas rządów fanatyzmu, nienawiści. Czas diabła.

Wiek XVI stał się tyglem wypróbowującym wierność całych narodów w ich miłości do Kościoła i Maryi. W państwach objętych reformacją już za samo posiadanie różańca skazywano na śmierć. Od XV w. uważano go przecież za "demonstratio catholica" i najzwięźlejszy wyraz wiary Kościoła - w epoce prześladowań szybko urósł do symbolu katolicyzmu jako takiego, dla protestantów był zaś przedmiotem najwyższej obrazy. "Nikt nie przydaje Maryi większego bluźnierstwa niż ci, którzy Jej Psałterz i Różaniec odmawiają" - uczył Luter.

[Osobom, którym nie odpowiada modlitwa różańcowa czyli to, że pięćdziesiąt (a właściwie sto pięćdziesiąt) razy powtarza się w niej te same słowa, tę samą modlitwę Zdrowaś Mario,Jean Baptiste Lacordaire, kaznodzieja i pisarz, członek Akademii Francuskiej – odpowiadał: „Miłość zna tylko jedno słowo. A wypowiadając je bez końca, nigdy się nie powtarzamy” ” (wg Vittoria Messoriego)]

Historia przechowała niejeden fakt z wielkiego martyrologium tamtej epoki. Za panowania Elżbiety I u 70-letniego Thomasa Atkinsona znaleziono różaniec. To wystarczyło, aby zawlec go do Yorku, powiesić w czasie publicznej egzekucji, po czym odrzeć z szat i poćwiartować.

Źródło: http://maryjni.pl/czas-proby,671 tam znajdziesz całość

Obrazy czczone i deptane

o.Jozef Klimurczyk OP

Ojciec Rueda w liście z listopada 1617 roku z Nagasaki opisuje kilka najpopularniejszych wizerunków różańcowych. Wśród nich najbardziej rozpowszechniony był ten, na którym widnieje Dziewica z Dzieciątkiem Jezus trzymanym na lewym ramieniu. Prawą ręką Matka Boska podaje różaniec św. Dominikowi, który klęczy u Jej stóp. Są przy nim postaci papieża, kardynała i króla. Po lewej stronie obrazu przed Matką Boską klęczą św. Katarzyna, jakaś królowa i przeorysza. Obraz otoczony był scenami przedstawiającymi tajemnice różańca, na dole zaś opisano, jak św. Dominik wymyślił tę modlitwę.

Tylko dla Nagasaki namalowano 100 obrazów, a dla innych królestw o wiele więcej. Każdego dnia jest bardzo dużo zamówień. Obrazy maluje w Japonii tylko trzech albo czterech malarzy, którzy nie nadążają z robotą. Jest już namalowanych półtora tysiąca obrazów różańcowych. Nawet w Hiszpanii ani Włoszech bractwo różańca nie działa tak dobrze, jak w niektórych regionach Japonii.

Część tych obrazów została wykorzystana do próby fumi–e podczas prześladowań w latach 20. XVII wieku, a także po roku 1637, kiedy Japonia definitywnie zamknęła swoje granice dla Europejczyków, a chrześcijaństwo zostało wytępione. Fumi–e polegało na zmuszaniu chrześcijan do deptania świętych obrazów; było sprawdzianem, czy dany Japończyk jest katolikiem, czy też buddystą lub szintoistą.

Po strasznych prześladowaniach zakończonych w roku 1637 wielu Japończyków–katolików wyznawało swoją wiarę potajemnie. Sam widziałem figurkę Buddy – pisze - w której wnętrzu ukryty był krzyż.

Bracia od Różańca

7 lipca 1867 roku papież Pius IX ogłosił błogosławionymi grupę 205 męczenników. Wśród nich warto zwrócić uwagę na dwóch młodych Japończyków. Pierwszy to błogosławiony Dominik od Różańca. Został ścięty przez katów (w roku 1622, gdy miał 21 lat). Był bratem kooperatorem zakonu św. Dominika. Organizował kryjówki dla ojców. Do więzienia trafił w grudniu 1618 roku. Tutaj w roku 1621 złożył śluby zakonne, znosząc cierpliwie i z pogodą ducha wszelkie rygory życia więziennego. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Juan Magoshichiro Nagata. Misjonarze nazywali go Ko–Juan, czyli Jasiek.

Drugi młody Japończyk, który oddał swoje życie dla Chrystusa, to bł. Tomasz od Różańca. Urodzony w 1602 roku, wcześnie utracił ojca i matkę. Dominikanie przygarnęli sierotę do siebie i przez 13 lat solidnie go kształcili i wychowywali. Zaczął pełnić funkcję katechety. Mając 16 lat, zastał aresztowany wraz z dwoma dominikanami hiszpańskimi. Gubernator chciał go uratować ze względu na jego młody wiek. Nakłaniał go, by zeznał, że nie służył misjonarzom hiszpańskim, lecz handlarzom. Tomasz od Różańca odpowiedział jednak odważnie, że znał bardzo dobrze obu księży jako dominikanów i misjonarzy Kościoła katolickiego i służył im od wielu lat. Gubernator wysłał go wraz z zakonnikami do więzienia. Tam Tomasz spotkał innych dominikanów. Wiosną 1622 roku złożył śluby zakonne, przyjmując imię Tomasz od Różańca. Nazywano go „eleganckim łacinnikiem”, gdyż w więzieniu opanował język łaciński. 10 września 1622 roku został zaprowadzony wraz z 24 innymi do doliny Nishizaka, w pobliżu Nagasaki. Byli oni przeznaczeni na spalenie. Został jednak od nich oddzielony i ścięty wraz z 31 więźniami.

Wspominam o tych dwóch młodych Japończykach, gdyż ich zakonne imiona ukazują, jak ważne miejsce w życiu dominikanów i chrześcijan japońskich zajmował różaniec i Maryja. Czekali dwieście lat

wg źródła: https://forumdlazycia.wordpress.com/2013/01/19/moc-rozanca-jozef-klimurczyk-op/



Wandea

Wandea – ubogi departament północnej Francji, pozbawiony większych ośrodków miejskich (90% mieszkańców zamieszkiwała wieś). Region zacofany społecznie, który niewiele zyskał dzięki Rewolucji. Pomimo tego ludność Wandei początkowo dobrze przyjęła obalenie monarchii. [Później jednak powstał ruch oporu]. Detonatorem wydarzeń, od czerwca 1790 roku, było mieszanie się władz do spraw religijnych... W 1793 roku na czele lokalnych społeczności Wandei nie stała już żadna władza, a w ruch poszły mechanizmy kontrrewolucji ludowej. Bezpośrednią przyczyną tego buntu rozpaczy był zamiar poddania tych ludzi służbie bezbożnictwu, czyli pobór rekruta w marcu 1793 roku”... (mjm) źródło: http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1009416,Wandea---ludobojstwo-francuskofrancuskie

Choć „Wandea nie należała do bogatych rejonów królestwa Francji... to mimo swego ubóstwa materialnego, była bogata swoim duchem i swoją mocną wiarą. Synem Wandei był Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort (1673-1716), który wyrósłszy w środowisku żywej wandejskiej pobożności przekazał swoim ziomkom wielkie umiłowanie i cześć dla Matki Bożej” (źródło: http://www.adalbertus.katowice.opoka.org.pl/wandea.html).

„Jest niezaprzeczalnym faktem, że wandejski ruch oporu z lat 1793-1795, który poprowadził Wandeę do chwały męczeństwa i uratował katolicyzm we Francji, czerpał siłę z nabożeństwa różańcowego. Był to owoc misji św.Ludwika Marii Grignon de Montforta i jego zakonu. „Prawdziwą przyczyną powstania była religia. Pieśni, modlitwy, oznaki, nazwa armii «katolicka i królewska», nadają mu od pierwszych dni charakter religijny. Przez cały XVIII wiek rejon ten korzystał z intensywnej ewangelizacji dzięki misjom parafialnym ojców montfortanów, uczniów św.Ludwika Marii. Kronika montfortańskich misji mogłaby udowodnić, że wielka liczba parafii zasilających powstanie, co najmniej raz w tym stuleciu gościła misjonarzy. To właśnie oni zakorzenili w sercu ludności trzy nabożeństwa: do Krzyża, do Najświętszego Sakramentu i do Różańca św. Bez tego apostolatu i wynikającego z niego ducha ofiary nie można zrozumieć fenomenu Wandei”.

W zredagowanym w 1818 roku opisie wojny wandejskiej, Jan Aleksander Cavoleau napisał: „W czasie marszu i w obozie oddawali się wszelkim praktykom pobożności. Spotkałem liczna grupę na kolanach odmawiającą Różaniec z wielką gorliwością”. W swych wspomnieniach markiza de la Rochejaquelein pisała po zdobyciu Bressuire (2 maja 1793 r.): „Byliśmy zaskoczeni i zbudowani, kiedy wieczorem widzieliśmy w każdym pokoju wszystkich żołnierzy na kolanach odmawiających Różaniec i dowiedzieliśmy się, że czynili to trzy razy dziennie”. (ks.Karol Stehlin) źródło: http://gdynia.piusx.org.pl/index.php/inne-tematy/30-z-archiwum-zawsze-wierni/1137-ks-karol-stehlin-zwyciestwa-rozanca-swietego.

Za wiarę i Różaniec święty, za wierność Bogu i królowi, cała Wandea (ludzie, zwierzęta, domy, pola i lasy) praktycznie przestała istnieć. Symbol Wandei jest symbolem najkrwawszej wojny religijnej, pierwszej w dziejach masowej eksterminacji, pierwszego w dziejach ludobójstwa. „Nie ma już Wandei, obywatele republikanie. Wraz ze swymi kobietami i dziećmi zginęła ona pod naszą wolną szablą. Grzebię ją w bagnach i lasach Savenay. Zgodnie z rozkazami, któreście mi dali, miażdżyłem dzieci kopytami koni, masakrowałem kobiety. Tępiłem wszystkich (…) My nie bierzemy jeńców, trzeba by im było dawać chleb wolności, litość to zaś nie rewolucyjna sprawa” – donosił do Paryża gen. Westermann dzień po zwycięstwie. (mjm – jak wyżej)..

***

„Za czasów Rewolucji Francuskiej w mieście Arras aresztowano pięć Sióstr Miłosierdzia za to, że nie chciały złożyć przysięgi niezgodnej z wiarą katolicką. Postawiono je przed trybunałem w Cambrai. A gdy ponownie oświadczyły, że przysięgi nie złożą, skazano je na śmierć przez ścięcie. W drodze na miejsce stracenia siostry głośno odmawiały Różaniec, prosząc dla siebie o męstwo w obliczu śmierci, a dla miasta, aby były ostatnimi ofiarami. Oskarżyciel publiczny widząc różaniec w ich rękach, z szyderstwem oświadczył: "Ponieważ tak wam zależy na tej koronce, uczynimy z niej dla was koronę na głowie". Założono więc każdej różaniec na skronie, i tak oddawały swe głowy, jedna po drugiej, pod gilotynę. Różaniec stał się dla nich koroną chwały i wieńcem najpiękniejszego zwycięstwa. Opieka Maryi towarzyszyła im poprzez próg męczeństwa aż na próg wieczności, gdzie Królowa niebieska powitała je koroną nieśmiertelnej nagrody za wierność natchnieniom Ducha Świętego” (ks.Jan Kornobis „U ołtarza Maryi” – patrz bibliografia).



Szczególnym potwierdzeniem znaczenia modlitwy różańcowej są ci uprzywilejowani świadkowie wiary, których śmierć męczeńską spodobało się Opatrzności Bożej powiązać z różańcem.

Zacznijmy od pierwszego wyniesionego do chwały ołtarzy Cygana, bł.Zefiryna Gimenez Malla, skazanego na śmierć w okolicznościach następujących. Kiedy czerwona Hiszpania szalała nienawiścią do wszystkiego co katolickie, Zefiryn ujął się za prowadzonym na rozstrzelanie młodym księdzem – było to w Barbastro pod koniec czerwca 1936 r. Rzecz jasna, tyle tylko osiągnął, że sam został aresztowany. „Gdy jeszcze znaleziono w jego kieszeni różaniec, jego los był przesądzony. Jeden z milicjantów, który znał Zefiryna jako dobrego człowieka, próbował go ratować, prosząc o dyskretne oddanie różańca w jego ręce. Zefiryn pozostał jednak wierny swoim przekonaniom. Odważnie wyznał wiarę, godząc się na więzienie i śmierć. W więzieniu modlił się na różańcu i pocieszał innych «wrogów hiszpańskiego ludu»” – czytamy w opracowaniu ks. Zygmunta Podlejskiego. Skazany na śmierć, Zefiryn został rozstrzelany 2 sierpnia 1936 roku, beatyfikowany przez Jana Pawła II 4 maja 1997 roku. (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi”„ „Idziemy” nr 41 (370), 7 października 2012 r). źródło: http://www.idziemy.pl/wiara/meczennicy-rozancowi/

„Różaniec jako Moja własność i Mój dar jest przez widzialnych przez wasz wzrok i niewidzialnych dla was wrogów, tak samo znienawidzony i zwalczany, jak Ja ze swoim Synem. To powinno was uspokoić i pozbawić zdziwienia, a nawet niepokoić, gdyby tak nie było. Jak Mnie nienawidzili i nienawidzą, tak i was nienawidzić będą, a także Mój dar dla was – przez was przyjęty. Ale w nim macie obronę, obronę tak potężną, że trudno wam pojąć jej moc, bo jestem nią Ja sama z Moim Synem-Bogiem” (MB do Barbary Kloss).

Dwóch jednoznacznych bohaterów różańca znajduje się w grupie 108 męczenników z czasów II wojny światowej, beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. Pierwszy z nich, ks.Władysław Demski z Inowrocławia, został z powodu różańca zatłuczony na śmierć 26 maja 1940 roku w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen...

„Niemcy wezwali księży z Inowrocławia i okolic do starostwa 2 listopada 1939 r. Celem „spotkania” miało być omówienie warunków pracy duszpasterskiej w czasie wojny. Żadnych rozmów nie było. Kapłanów aresztowano i wywieziono kolejno do obozów w Świeciu, Górnej Grupie, Gdańsku, Stutthofie i Sachsenhausen, skąd większość trafiła do Dachau. Ks.Władysław Demski, mający wówczas 55 lat, był wysokim i postawnym mężczyzną. Wyróżniał się także doskonałą znajomością języka niemieckiego. Z tego względu w Stutthofie został wyznaczony na „kapo”. Kierował pracą współbraci i był ich duchowym przewodnikiem. Dotkliwe cierpienia zaczęły się w Sachsenhausen, gdzie był szczególnie prześladowany. Na skutek bicia i polewania zimną wodą miał poważne kłopoty z nerkami. Mimo coraz poważniejszej choroby musiał uczestniczyć w całodziennych karnych ćwiczeniach, spośród których największy ból sprawiały mu tzw. żabki, czyli wielogodzinne przysiady robione w podskoku. Wszystkie cierpienia i upokorzenia znosił cierpliwe i bez słowa skargi, a pytany o zdrowie odpowiadał nieśmiałym uśmiechem lub machnięciem ręki.

W maju 1940 r. część więźniów miała zostać przewieziona do innego obozu. Podbiegali i z daleka rozpoznawali swoje ubrania zwinięte w węzełek. Z jednego z takich zawiniątek wypadł różaniec (relacje mówią także o krzyżyku bądź medaliku), za którego posiadanie płaciło się życiem. Przerażeni więźniowie udawali, że nie patrzą, gdy znudzeni i wściekli esesmani przywołali księdza Demskiego i kazali mu podeptać różaniec. Odmówił. Oznaczało to jawny bunt więźnia – rzecz niesłychaną. Strażnik rzucił różaniec w błoto i kazał go pocałować. Ksiądz Demski ukląkł, wargami odszukał krzyżyk i poczuł przeraźliwy ból. Bito go grubym kijem po głowie, plecach i nerkach. Podnosił się z trudem, ciągle maltretowany. Katowano go także przez kolejne dwa dni. Była oktawa Bożego Ciała. Przyprowadzony na apel szepnął do stojącego obok młodego księdza z Inowrocławia: „Czy dziś Oktawa? Prowadziłbym procesję u Grzesia…” i osunął się na ziemię. Po apelu współbracia przenieśli go pod płot, gdzie skonał. Esesman, kpiąc, zażądał mowy żałobnej. Nie był jednak w stanie jej wysłuchać. Ks. Piotr Gołąb, werbista, mówił po niemiecku, że „na tego zmarłego kapłana czeka w domu matka, która odejmując sobie od ust, łożyła na jego wykształcenie, która miała nadzieję, że będzie radością jej starości, która nie straci nadziei na ich ponowne spotkanie u Pana w krainie bez cierpień”, matka, która wojnę i swojego syna przeżyła” („Różaniec w błocie” Bernadeta Kruszyk).

Źródło: http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/edycja_archidiecezji_gnieznienskiej/rozaniec_w_blocie.html tam znajdziesz całość

„Wiadomość o tym wydarzeniu błyskawicznie rozeszła się wśród więźniów, wywołując powszechną odrazę i oburzenie nie tylko wśród więźniów katolików, ale także innych wyznań i niewierzących. Profanacja różańca i męczeństwo współwięźnia spowodowały, że modlitwę różańcową zaczęto odmawiać w obozie, na razie w niewielkich, a potem w coraz liczniejszych grupach”. (http://www.niedziela.pl/artykul/72397/nd/Modlitwa-rozancowa-w-obozie



„W obozie koncentracyjnym w Gusen, gdzie przebywali więźniowie polityczni, praktyki religijne były surowo zabronione przez władze obozowe. Pewnego październikowego dnia 1940 r. jeden z więźniów, kapłan katolicki, potajemnie odmawiał różaniec. Schwytany podczas tej modlitwy przez esesmana został za to pobity i nakazano mu wyrzucić różaniec. Więzień-kapłan nie wykonał wydanego rozkazu lecz ze czcią ucałował krzyżyk i nadal kurczowo trzymał różaniec w ręku. Odmowa wykonania polecenia doprowadziła zbrodniczego funkcjonariusza do szału. Wyrwał więźniowi różaniec, zaczął go okrutnie bić i kopać, a następnie zmusił go do zjedzenia różańca.

Pobity, zlany krwią, na wpół przytomny więzień, połykał ziarenka różańcowe wśród szyderczych i ordynarnych śmiechów zebranych wokoło esesmanów. Bity i kopany, połykając ziarnka różańca zakończył życie. Wiadomość o tym wydarzeniu błyskawicznie rozeszła się wśród więźniów, wywołując powszechne oburzenie, nie tylko wśród więźniów katolików, ale także innych wyznań.

Profanacja różańca i męczeństwo współwięźnia kapłana spowodowały, że zaczęto organizować modlitwę różańcową najpierw w małych a potem coraz liczniejszych grupach. W tych strasznych warunkach modlitwa do Matki Bożej przynosiła ulgę, dodawała otuchy i wiary przetrwania i jednocześnie stała się jedną z form oporu i silnym ogniwem łączącym umęczonych i głodnych więźniów różnych wyznań a nawet religijnie obojętnych...” (Józef St.Płatek ZP „Jasna Góra” nr 10/1990 – tam znajdziesz całość).



Z kolei w Oświęcimiu, 4 lipca 1942 roku, poniósł śmierć inny męczennik różańcowy, ks.Józef Kowalski, salezjanin. Za odmowę podeptania różańca został pobity i przeniesiony do obozowej kompanii karnej. Kiedy kazano mu wejść na beczkę i wygłosić kazanie, ksiądz Józef, jak pisze ks.Podlejski: „spokojnym głosem odmówił Ojcze nasz, Pod Twoją obronę i Witaj Królowo. Kapo Karl Langenhagen zepchnął go z beczki i skopał niemiłosiernie. Ksiądz Józef wrócił do baraku i modlił się, przeczuwając najgorsze. Po jakimś czasie zjawił się kapo Józef Mitas i zabrał go ze sobą. Ksiądz Kowalski oddał koledze ostatnią kromkę chleba i poprosił, żeby pomodlić się za niego i prześladowców. Został zmasakrowany i utopiony w beczce z fekaliami”. (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi” jw.)


Obozowy różaniec z chleba (Muzeum Oświęcimskie)

„Brak kościoła i sakramentów świętych dawało się w obozie we znaki. Ba nawet praktyki religijne były często udaremniane przez nadgorliwych wachmanów. Do szału doprowadzała ich postawa klęczącego więźnia między pryczami, modlącego się na różańcu. Trzeba było pewnej odwagi, żeby praktyki nabożne, wyniesione z domu rodzinnego, tutaj w obozie w czyn wprowadzać. Nie było to łatwe. A przecież modlitwa w ciężkich obozowych warunkach była koniecznością, wielką potrzebą serca: wśród nieustannej udręki i poniewierki, w głodzie i chłodzie, w tęsknocie za krajem ojczystym, w braku Eucharystii, modlitwa była jedynym oparciem i źródłem mocy...” (br.Eugeniusz Maria Najduch OFMConv http://www.maryjni.pl/matka-boza-w-moim-życiu,477).

„Szczególnie wiele prześladowań z powodu różańca zaznali katolicy w czasach sowieckich. „Z obsesyjną wręcz nienawiścią – że przytoczę słowa jednego z badaczy zagadnienia – prześladowano działalność Żywego Różańca”. Tu Autor przywołuje świadectwo ks. Antoniego Chomickiego, który usłyszał kiedyś od oficera KGB, że Żywy Różaniec to coś gorszego niż bomba atomowa.



Być może istotnym źródłem takiej nienawiści do Żywego Różańca była niemożność uwierzenia przez służbę bezpieczeństwa, że naprawdę jest to nabożeństwo czysto religijne. Oto fragment zacytowanej przez Włodzimierza Posadczego instrukcji „objaśniającej” lokalnych wyznaniowców, czym jest Żywy Różaniec: „Prawowierny katolik, żeby osiągnąć «odpuszczenie grzechów», musi codziennie odmówić 150 modlitw (70 razy «pater noster», 60 razy «credo», 20 razy «ave Maria», odliczając je na specjalnych paciorkach nazywanych różańcem. Ponieważ jednej osobie trudno przeczytać taką ilość modlitw, kościół zezwala przeczytać te modlitwy kolektywnie, zrzeszając grupy po 10 ludzi. Takie zebrania po 10 ludzi są prawdopodobnie praktykowane wśród katolików, przy czym w trakcie tych zebrań ich skład stabilizuje się. Zebrania te z reguły nie zawężają się tylko do odczytywania modlitw. Zmieniają się one w dyskusje dotyczące różnych, w tym też daleko niereligijnych tematów. «Różaniec » w ten sposób zamienia się w działającą nieustannie zwartą grupę, dowodzoną przez tzw. «tercjarzy»”.

Wiele faktów martyrologii różańcowej w ZSRR wydobył ks. Roman Dzwonkowski SAC. To on wydobył na światło dzienne męczeństwo inwalidki z Żytomierskiego, Janiny Jandulskiej, rozstrzelanej bez sądu za samo tylko zorganizowanie Żywej Róży. Chyba jeden tylko Pan Bóg wie, ilu męczenników zostało zamordowanych w Związku Sowieckim za swoje takie czy inne zaangażowanie w modlitwę różańcową. „Opowiadała mi – cytuję teraz ks.Dzwonkowskiego – p.Władysława Jaworska z parafii Sołobkowce, w rejonie jarmolińskim obwodu chmielnickiego, historię własnej rodziny, związaną ze sprawą Żywego Różańca. W roku 1938, gdy miała lat 7, został aresztowany jej ojciec. Uwięziono go z wieloma innymi Polakami w Płoskirowie. Udało mu się stamtąd przysłać żonie brudną koszulę, w której mankiecie ukrył karteczkę ze słowami: «Zabrali mnie za Różaniec, pamiętaj, ucz dzieci». Było ich w domu czworo. Napisał to, bo wiedział, że już nie wróci – i nie wrócił. Jak się później okazało, za worek pszenicy wydał wszystkich sąsiad, zresztą Polak”.

Jeszcze w latach siedemdziesiątych „zdarzało się na Ukrainie, że z konduktu pogrzebowego wyciągano mężczyznę, który odmawiał różaniec i karano wysokim «sztrafem»”. Na KGB księżom często zadawano pytanie o Żywy Różaniec i „tercjarów”.

Odnotujmy jeszcze świadectwo cierpienia za różaniec w polskich więzieniach stalinowskich. Jego autorem jest ks.Józef Sanak, więzień PRL w latach 1950-55, autor książki pt. Gorszy niż bandyta. Kapłan w stalinowskim więzieniu: „Bardzo niebezpieczną modlitwą był Różaniec. Różańce robiliśmy z kulek chleba. Gdy naczelnik więzienia znalazł przy kimś taki różaniec, natychmiast kazał mu go zjeść, nie licząc się z tym, że więzień po prostu mógł się udławić. My, starzy wyrafinowani więźniowie, wiedzieliśmy, gdzie i jak chować różańce, aby nie podpaść. Jeden Bóg wie, ile tych różańców chlebowych zmówiłem...” (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi”„ „Idziemy” nr 41 (370), 7 października 2012 r).

źródło: http://www.idziemy.pl/wiara/meczennicy-rozancowi/

Więzienny różaniec

Józef Urbanowicz pochodzi z Holszan... na Wileńszczyźnie. "Wychowywany byłem przez rodziców w duchu głębokiego patriotyzmu i kultywowania tradycji narodowych i religijnych... Już w 1939 roku poznaliśmy co to komunizm i Związek Sowiecki. Po przyjeździe na tzw. Ziemie Odzyskane w roku 1945 zorientowaliśmy się, że to nie taka Polska o jaką walczyli w szeregach AK nasi bliscy. Tego zdania było też wielu moich kolegów licealnych" – wspomina.

Młodzież w Trzciance założyła antykomunistyczną organizację "Grunwald". Jej celem była walka z postępującą sowietyzacją Polski, Do "Grunwaldu" należał również Józef Urbanowicz. W 1951 roku zaczął studiować medycynę w Łodzi, ale został aresztowany kiedy miał osiemnaście lat... Stalinowski sąd skazał go na sześć lat więzienia wraz z karami dodatkowymi, jak utrata praw i przepadek mienia.

„Przez jakiś czas siedziałem w jednej celi z księdzem. Podczas długich rozmów i wspólnych modlitw padła propozycja wykonania różańca... "Chleb w więzieniu był jedynym plastycznym materiałem, który nadawał się do wykonania różańca. Mimo permanentnego głodu poświęciłem ten kęs chleba... Szybko ten zamiar zrealizowałem i po poświęcenia [różańca] przez księdza, przez jakiś czas wspólnie modliliśmy się na nim.... Zawsze starałem się nosić go ze sobą w kieszonce więziennego drelichu, aby podczas rewizji w celi, czyli tak zwanego kipiszu, nie znaleziono go i nie zabrano. Kiedy opuszczałem więzienne mury, udało mi się przemycić go w rzeczach. Mój chlebowy różaniec stanowi dla mnie po tylu dziesiątkach lat nieocenioną pamiątkę czasu upokorzeń i nadziei... " (Jarosław Wróblewski „Więzienny różaniec” – „Różaniec” nr 10/2017 – tam znajdziesz całość).



„Jest rok 1964... Zair jeszcze nie ochłonął po wstrząsach ruchów niepodległościowych. Pogrążony w wojnie domowej jest rozdarty krwawą rewolucją wywołaną przez Mulele. W Górnym Zairze panuje terror. Powstańcy Simba odurzeni narkotykami zabijają, gwałcą, rabują wszystko po drodze. Ludzie uciekają do lasu. Fale rzeki niosą tysiące ofiar. 20 listopada w cichym klasztorze we wsi Bafwabaka ... siostry [z tubylczego zgromadzenie Świętej Rodziny] siedziały właśnie przy posiłku. Banda uzbrojonych żołnierzy wpada do domu demolując drzwi i okna. Ich przywódca – Justin Segbande – stara się uspokoić siostry, że dla zapewnienia im bezpieczeństwa musi je zawieźć do Wamba. O godzinie 16.00 ciężarówka odjeżdża, uprowadzając 18 profesek, 9 nowicjuszek i 7 postulantek...

Podróż wśród żołdackich, pijackich wymyślań była niezmiernie ciężka. W tym całym zgiełku siostry milczą i odmawiają różaniec. Zatrzymują się na postój w Ibambi. Po koszmarnej nocy na łasce pijanych, rankiem 30 listopada udano się w dalszą podróż. Na pewnym skrzyżowaniu dróg mijała ich ciężarówka pełna żołnierzy. Zatrzymali się. Zmęczone i zakurzone zakonnice muszą wysiąść, żeby okazać szacunek pułkownikom: Yuma Deo, Ngalo i Olombe. Yuma Deo ryczy jak szaleniec: "Zrzućcie te krzyże i różańce. Waszym Bogiem nie jest żaden biały; Bóg czarnych to nasz prezydent. Tym nożem pozabijałem misjonarzy z Batama i Bafwasende, wrzuciłem ich do rzeki. Jeśli nie posłuchacie, zrobię z wami to samo". Rebelianci zrywają siostrom krzyże, różańce, medaliki. Yuma Deo łamie i własnymi nogami depcze święte przedmioty” (ks.Józef Orchowski „Potęga różańca” – patrz bibliografia).

„Czuje się coś szatańskiego w nienawiści, jaką u różnych osobistych nieprzyjaciół Boga i Kościoła budził różaniec. Wolno się domyślać, że nienawiść ta jest odgłosem wściekłości szatana z powodu szczególnej potęgi modlitwy różańcowej. Modlitwa ta jest potęgą Boga w naszych słabych rękach” (ks.Kazimierz Siemieński).



List z wojska bł.Jerzego Popiełuszki do Ojca Duchownego

„Ostatnio zaszły pewne fakty, które pozostaną mi w pamięci, które nawet zanotowałem. Pierwszy z nich to sprawa różańca wojskowego. Różaniec ten, jak się potem okazało, był tylko pretekstem. Zaczęło się od tego, że dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. A za to grozi prokurator. Gdybym zdjął, wyglądałoby to na ustępstwo. Sam fakt zdjęcia to niby nic takiego, ale ja zawsze patrzę głębiej. Wtedy tenże dowódca rozkazał mi, żebym poszedł z nim do wyższych władz, a swemu pomocnikowi rozkazał, aby na 20.00 przyprowadził mnie na rozmowę służbową. Ponieważ nie było wyższych władz, rozmawiał ze mną sam. Straszył prokuratorem. Wyśmiewał: „Co, bojownik za wiarę”. Albo wszystko, albo nic.

O 17.45 w pełnym umundurowaniu jak do ZOK-u stawiłem się na podoficerce. Tam sprawdzian trwał do 20.00 z przerwą na kolację. O 20.00 zaprowadzono do dowódcy plutonu. Tam się zaczęło. Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi zdjąć buty, wyciągnąć sznurówki z butów i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim boso. Oczywiście cały czas na baczność. Stałem jak skazaniec. Zaczął się wyżywać. Stosował różne metody. Starał się mnie ośmieszyć. Poniżyć przed kolegami, to znów zaskoczyć możliwością urlopów i przepustek. Na boso stałem przez godzinę (60 minut). Nogi zmarzły, zsiniały, więc o 21.20 kazał mi buty założyć. Na chwilę wyszedł z sali i poszedł do chłopaków (moich kolegów z plutonu). Przeszedł do mnie z pocieszającą wiadomością: „Tam, w sali, w twojej intencji się modlą”. Rzeczywiście, chłopaki wspólnie odmawiali różaniec. Ja zbywałem go raczej milczeniem, odmawiając modlitwy w myśli i ofiarowując cierpienia powodowane przygniatającym ciężarem plecaka, maski, broni i hełmu Bogu, jako przebłaganie za grzechy. Boże, jak się lekko cierpi, gdy się ma świadomość, że się cierpi dla Chrystusa. Jak powiedziałem, różaniec był tylko pretekstem do tego, żeby się ze mną spotkać w formie służbowej, bo normalnie to już byłem na rozmowach. O różańcu wspominał mi tylko pod koniec rozmowy.

A tak cały czas mówił o różnych rzeczach, że przedtem miałem autorytet na sali, a teraz jestem narzędziem w ręku innych, tchórzy, którzy sami się boją narażać. Oczywiście zmyślone. Chęć pokłócenia z kolegami. Ale na takich chwytach się znamy. O 22.20 przyszedł polityczny (politruk), kazał mi zdjąć różaniec przy nim.

A niby z jakiej racji? Nie zdjąłem, bo przecież nikomu nie przeszkadzał, a nie będę zdejmował dlatego, że ktoś nie może na to patrzeć. Zwolnił mnie o 23.00”. Luty 1967 r. (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi”„ „Idziemy” nr 41 (370), 7 października 2012 r.

źródło: http://www.idziemy.pl/wiara/meczennicy-rozancowi/


fragm. reprod. z „Niedzieli” nr 3/2005 fot. Grzegorz Gałązka

Są cztery źródła prześladowań chrześcijan. Pierwsze to komunizm. W Chinach o niektórych biskupach katolickich nie wiadomo, czy jeszcze żyją, czy są w więzieniach. Miliony katolików nie mogą praktykować religii. Drugie – hinduizm. Trzecie – islamski ekstremizm, z Arabią Saudyjską na czele. Katolik, który odmawia różaniec w domu, może zostać zatrzymany, wsadzony do więzienia, torturowany. Czwarty występuje w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. To laicyzm, który chce sprowadzić religię do sfery prywatności, promuje niepohamowany liberalizm i relatywizm (Thomas Grimaux – francuski dziennikarz).

źródło: http://7dni.wordpress.com/tag/przesladowania-chrzescijan/

„Oto widzimy, do czego świat doszedł przez zaniedbanie Różańca, przez pogardę dla Różańca, przez zastępowanie go namiastkami. Nigdy nie byłoby tego, gdyby Różaniec był odmawiany tak, jak tego żądała Matka Najświętsza i jak nakazywali, nawoływali i ostrzegali Papieże” (wg Barbary Kloss).

Świadectwo... «pomieszania z poplątaniem» na temat różańca zapisał kapucyn, o.Hilary Marcin Wilk. Jeden z pięciu zarzutów, jaki postawiono autorowi brzmiał: «Organizowałem i popierałem kółka różańcowe. W języku rosyjskim różaniec utożsamiali z "Różjo", to jest "orużje", czyli broń wojenna, narzędzie wojenne. Do tego dołączono pojęcie naszej eucharystycznej puszki ołtarzowej – jako "puszki" wojennej, to jest armaty, którą przechowujemy w kościele» – (H.M.Wilk, "Ty nie zginiesz", Lublin 2001 s.111). źródło: http://www.rozaniec.dominikanie.pl/005.html



Tajemnicze świadectwo cierpienia za różaniec podaje w swoich wspomnieniach z Syberii prof.Barbara Skarga, świadectwo tym bardziej interesujące, że jego przekazicielka nie jest katoliczką. Opowieść tę Pani Skarga usłyszała bezpośrednio z ust jej bohatera, żołnierza sowieckiego walczącego z Finami, który stracił łączność ze swoim oddziałem i ukrywając się w ciągu dnia w jamie ze śniegu, nocami próbował odnaleźć swoich kolegów. «Gdy trzeciego dnia znalazł wykopaną przez samego siebie jamę i poznał własne ślady, zrozumiał, że nie ma dla niego ratunku. (...)

Ogarnęła go rezygnacja, nie miał sił walczyć dalej. Oczy mu się kleiły, różne widzenia roiły się w głowie. I nagle dostrzegł dziwną jasność, coraz wyraźniejszą i coraz mocniejszą. Szła ku niemu, aż dojrzał niewiastę, która trzymała za rękę zastrzelonego fińskiego chłopca. Zaczął się trząść ze strachu. Ona zaś rzekła tylko: on ci przebaczył, i wskazała na chłopca. A potem kazała mu iść prosto i podała jakiś łańcuszek». Wkrótce odnalazł swój oddział.

Łańcuszek nosił zawsze na szyi, nie rozstawał się z nim. Przez ten łańcuszek go aresztowano. Kazano mu zdjąć, odmówił. Jak to – perswadowano mu – ty że komsomolec i w głuposti wierisz? Nie odpowiadał. Chciano siłą zabrać. Nie pozwolił. Wsadzono go do aresztu. Wysiedział. Wyrzucono z partii za bigoterię. Zgodził się bez słowa. Wreszcie oddano pod wojskowy trybunał. Został oskarżony o sianie wrogiej religijnej propagandy i sprzeciwianie się władzy. Dostał dziesięć lat. Łańcuszek był zwykłym różańcem o nieudolnie wyciętych z drzewa ziarenkach z nieproporcjonalnie dużym krzyżykiem. Ktoś go w szpitalu nauczył, że trzeba trzymać ziarenko i modlić się. Żadnych modlitw nie znał, mówił więc tak od siebie, o tym, co go bolało» (Barbara Skarga, Po wyzwoleniu... 1944-1956, Poznań 1990 s.162n.). źródło: http://www.rozaniec.dominikanie.pl/005.html.



Jedną z największych kolekcji różańców można obejrzeć w publicznym muzeum Columbia Gorge Interpretive Center Museum w Stevenson, w stanie Waszyngton... Obok religijnych artefaktów na wystawie zobaczyć można m.in. różańce wykonane ze szkła, kości słoniowej, drzewa, kości i innych cennych materiałów.

Choć w przeszłości niektóre środowiska kwestionowały obecność różańców na wystawie w muzeum utrzymywanym z funduszy państwowych, kwestię tę wyjaśniono, zwracając uwagę, że różańce prezentowane na ekspozycji nie służą do kultu religijnego, lecz są jedynie przedmiotami sztuki o uniwersalnym znaczeniu.

Źródło: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,11654,najwieksza-kolekcja-rozancow-na-swiecie.html

Różaniec symbolem gangu ?

Łukasz Adamski

Bill Donohue z Katolickiej Ligi na rzecz Praw Religii i Praw Obywatelskich oraz wielebny Barry W.Lynn z organizacji Amerykanie na rzecz Rozdziału Kościoła i Państwa wspólnie bronią 13-letniego chłopca z Nowego Jorku, którego zawieszono w prawach ucznia za noszenie w szkole różańca.

Raymond Hosier został odesłany do domu z Oneida Middle School w Schenectady w stanie Nowy Jork ponieważ przyniósł do szkoły różaniec. Według przyjętego jakiś czas temu przez szkołę „dress code” ubrany różaniec jest… symbolem związanym z gangami.

- Dyrekcja szkoły wyraźnie przesadziła – podkreśla Barry W.Lynn, zaznaczając, że decyzja ta ogranicza prawa religijne 13-letniego ucznia. – Władze straciły poczucie zdrowego rozsądku – uzupełnia Bill Donohue.

Uczniowi pozwolono nosić różaniec tylko pod ubraniem. Ten jednak odmówił twierdząc, że ma prawo wyrażać publicznie swoją wiarę.

We wtorek Amerykańskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości (ACLJ) skierowało pozew przeciwko szkole stwierdzając, że złamała ona prawo do wolności słowa i wolności wyznawania swojej religii, natomiast Sędzia pozwolił na tymczasowe (do zakończenia sprawy w sądzie) przywrócenie Raymondowi praw ucznia i wyraził zgodę na noszenie przez niego różańca. (Ł.A/ Washington Times)

Ł.A/ Washington Times

Źródło: http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1123:roaniec-symbolem-gangu&catid=41:swiat&Itemid=110

„Tylko jednego trzeba się lękać, przed tym się bronić i wzywać wszystkich niebian na pomoc – aby wam wróg nie wydarł Różańca” (MB do Barbary Kloss).

Zakaz noszenia "naszyjników z różańca" w USA

Rejon szkolny stanu Nebraska zakazał uczniom noszenia naszyjników w kształcie różańca. Według danych policji USA takie naszyjniki noszą też członkowie gangów.

Zakaz miałby zatem chronić uczniów przed wpływami zorganizowanej przestępczości. Kanclerz katolickiej archidiecezji w Omaha, największym mieście stanu Nebraska, ks. Joseph Taphorn, zakwestionował zarządzenie władz szkolnych.

Jego zdaniem chrześcijanie nie mogą rezygnować ze swych symboli tylko dlatego, że ktoś ich nadużywa. Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich zaprotestowała przeciw temu łamaniu prawa do wolności religijnej. Również rodzice dzieci, którym zabroniono nosić na szyi różaniec, wyrażają niezadowolenie, że nie pozwala się im wyrażać na zewnątrz swej wiary. (Radio Watykańskie)

Źródło: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,7426,zakaz-noszenia-naszyjnikow-z-rozanca-w-usa.html

Różaniec oznaką przestępstwa ?

Szkoła na Florydzie zabrania nosić różaniec, argumentując, że narusza on przepisy dotyczące szkolnego ubioru. Krzysztof Roberts został na dwa dni zawieszony w prawach ucznia, ponieważ odmówił zdjęcia noszonego na szyi różańca. Pracownicy szkoły uznali, ze różaniec może być „oznaką przynależności do grupy przestępczej”.

„Nie zamierzam zdjąć różańca – zadeklarował Krzysztof w rozmowie ze stacją NBC News. – Różaniec noszę tylko i wyłącznie ze względu na moją wiarę”.

Kodeks szkoły zabrania noszenia takich ozdób czy odzieży, które mogą kojarzyć się innym z grupami przestępczymi. Przypadek nastolatka pokazuje, jak łatwo można wykorzystać nieprecyzyjne przepisy, aby ograniczyć wolność wyrażania swojej wiary. Wystarczy tylko czyjeś skojarzenie, aby zabronić noszenia oznak religijnych („Rycerz Niepokalanej” nr1/2016).



Szok !

Francuska czterolatka ofiarą agresywnego ataku zwolenników aborcji. Dziewczynka otrzymała cios kamieniem na pokojowej manifestacji...

4-letnia dziewczynka została uderzona kamienieniem, gdy wraz z rodzicami brała udział w pokojowej manifestacji na ulicach francuskiego miasta Nancy. Podczas jednej z manifestacji zorganizowanych przez obrońców życia i rodziny z organizacji „SOS Tout-Petits” modlących się obrońców życia w Nancy zaatakowali lewaccy bojówkarze.

Do zdarzenia doszło 16 listopada br. [2013] Około 100 ekstremistów z organizacji La Horde, wznosząc rewolucyjne i antyfaszystowskie hasła wezwali, by uciszyć „katolickich fundamentalistów” odmawiających Różaniec. Ponad głowami policjantów, którzy tworzyli kordon ochronny, obrzucili oni obrońców życia kamieniami i innymi przedmiotami.

Dziewczynka, która modliła się wraz z rodzicami i trojgiem rodzeństwa otrzymała cios kamieniem w skroń. Krwawiąc i płacząc dziecko schroniło się pod płaszczem mamy. Ojciec rodziny odmówił osobistej eskorty policji, gdyż, jak podkreślał, nie ufa jej. Z tych samych powodów rodzina nie złożyła skargi w związku z incydentem.

Z okazji 27. rocznicy powstania ruchu „SOS Tout-Petits” w miniony weekend w całej Francji zorganizowano 30 podobnych demonstracji. W Paryżu nie pozwolono na pikietę obrońców życia przed jednym ze szpitali, gdzie dokonuje się większości aborcji w stolicy Francji. (lw, KAI)

Źródło: http://wpolityce.pl/wydarzenia/68140-szok-francuska-czterolatka-ofiara-agresywnego-ataku-zwolennikow-aborcji-dziewczynka-otrzymala-cios-kamieniem-na-pokojowej-manifestacji

„Różaniec trzeba tym biednym ludziom dawać jak szczepionkę. On bowiem z jednego punktu rozchodzi się po całym świecie. Ten jeden punkt i ta szczepionka, wychodzą z Niepokalanego Serca Maryi przez naszą wiarę, miłość i pokorną moc zaczerpniętą z Różańca” (wg Barbary Kloss).

Wszelkie granice zostały już zatarte ?

Kampania niszczenia podstaw chrześcijańskiej cywilizacji dotarła do Wrocławia. Miasto było świadkiem zdziczenia i skandalicznego ataku na osoby modlące się. Działacze Krucjaty Młodych zostali zaatakowani przez jednego z mężczyznę. Pijąc piwo podszedł on do osób publicznie odmawiających różaniec i... oddał na nim mocz. Niestety policja proszona o interwencję nie schwytała mężczyzny.

Wydarzenia miały miejsce w sobotę. Działacze Krucjaty Młodych modlili się wtedy na wrocławskim Rynku na różańcu. Ustawili się na jednej z głównych ulic, podnieśli sztandar i rozpoczęli modlitwę różańcową w intencji wynagrodzenia Matce Najświętszej i Chrystusowi za publiczny grzech homoseksualizmu. Przechodnie chętnie przystawali, przysłuchiwali się modlitwie, prowadzonej po łacinie. Część osób włączało się w modlitwę. Jednak nie wszyscy byli w stanie uszanować modlących się. Wśród słuchających zdarzyły się jednak osoby, na których pobożne wezwania zadziałały jak płachta na byka.

W pewnym momencie w odległości ok. 50 metrów dobiegł głos mężczyzny w średnim wieku z kuflem piwa w ręku. Zaczął on coś bełkotać i krzyczeć wulgarnie w stronę modlących się. Jednocześnie zagroził w niecenzuralnych słowach, że zaraz odda na nich mocz. Swoją groźbę zrealizował. Stanął obok modlących się i oddał mocz - relacjonują działacze Krucjaty Młodych. Modlący się młodzi ludzie uznali, że nie będą reagować na zachowanie mężczyzny i kontynuowali modlitwy.

Liczna grupa gapiów, którzy obserwowali zdarzenie stała skonsternowana i zszokowana jego przebiegiem. Prawdopodobnie ci przechodnie nigdy wcześniej nie widzieli na własne oczy tak bydlęcego zachowania. Jak się później okazało, ten człowiek przyznał się do bycia homoseksualistą - pisze dalej Krucjata Młodych. Mężczyzna oddalił się z miejsca zdarzenia. Jednak całe zajście zostało dobrze udokumentowane. Krucjata zapowiada, że będzie chciała doprowadzić do pociągnięcia agresora do odpowiedzialności.

Organizatorzy upublicznią wizerunek sprawcy i zwrócą się do mieszkańców Wrocławia o pomoc w jego identyfikacji. Skierują się także z oficjalnym zawiadomieniem na policję. Niestety, próba zwrócenie się do funkcjonariuszy policji o interwencję bezpośrednio po zdarzeniu zakończyła się odmową. Pokazuje to, że uwaga policjantów jest raczej zwrócona na ściganie za "kolportaż ulotek" i "używanie tuby pielgrzymkowej" (pod takimi pretekstami przerywane były poprzednie manifestacje Krucjaty) niż karanie osób siejących powszechne zgorszenie i dopuszczających się czynnych napaści - czytamy na stronie Krucjaty.

Jej relacja kończy się uwagą, że zajście z Wrocławia jest "dowodem na słuszność podejmowanych przez Krucjatę działań". Prawda o homoseksualizmie, a w szczególności modlitwa różańcowa wywołują furię przeciwników tradycyjnych zasad. Dopuszczają się oni już nie tylko wyzwisk i szkalowania, ale coraz częściej stosują agresję fizyczną, a nawet dopuszczają się zwierzęcych zachowań, jak oddawanie moczu na swoich przeciwników - piszą organizatorzy modlitw.

Jak widać kampania nienawiści wymierzona w Kościół i wartości chrześcijańskie przynosi coraz bardziej niepokojące skutki. (KL)

http://wpolityce.pl/galerie/66736-wszelkie-granice-zostaly-juz-zatarte-szokujacy-atak-na-krucjate-rozancowa-mezczyzna-oddal-mocz-na-modlacych-sie-zobacz-zdjecia



Ojciec Szymon Niezgoda, dominikanin, dzisiaj już nieżyjący największy współczesny polski apostoł Różańca świętego, w swojej apostolskiej posłudze nieustannie spotykał się ze wzgardą i prześladowaniami, których to prawie nikt z nas nie pomyślałby.. A jednak taka była nasza niedawna rzeczywistość Oto jego świadectwo:

„Św.Paweł pisze w liście do Filipian: "Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, ich chwała - w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne" (Flp 3,18-19).

Po trzydziestu pięciu latach mojej pracy kaznodziejskiej w dziedzinie Różańca świętego i po dwudziestu latach pracy krajowego promotora Różańca , powyższe słowa św.Pawła odnoszę do nieprzyjaciół Różańca świętego. Mówię to z poczuciem pełnej odpowiedzialności. Dla wielu Różaniec "jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk 2,34). Chodzi o Różaniec, jako zbawcze tajemnice życia, męki i chwały Jezusa i Maryi oraz o głoszenie i przepowiadanie tej modlitwy.

Nieprzyjaciele dalsi

Do dalszych nieprzyjaciół Różańca świętego zaliczam czerwonych braci komunistów, którzy głoszenie Różańca tłumili metodami administracyjnymi. Otóż w roku 1958 powstała równocześnie KRUCJATA TRZEŹWOŚCI księdza Franciszka Blachnickiego i KRUCJATA RÓŻAŃCA RODZINNEGO OO.Dominikanów. Komuniści zniszczyli Krucjatę Trzeźwości w ciągu jednej nocy, mianowicie funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zlikwidowali baraki, maszyny do pisania i kaplicę z Najświętszym Sakramentem. U Dominikanów w Krakowie przeprowadzili rewizję, zlikwidowali materiały różańcowe oraz zmusili Przełożonego Zakonu do wydania zakazu prowadzenia krucjaty Różańca Rodzinnego a także wpisywania wiernych w kościele do księgi różańcowej.

Na przesłuchaniu w Urzędzie Bezpieczeństwa w Warszawie, w Pałacu Mostowskich, nakłaniano mnie do zaniechania tej pracy, grożono represjami i całkowitym zniszczeniem. Odpowiedziałem, że głoszenie Różańca świętego nie jest zamachem na Władzę Ludową ani naruszeniem prawa. Nie ma bowiem takiego prawa na niebie ani na ziemi, które by zabraniało głoszenia Różańca i przyjmowania wiernych do Różańca, i to w kościele, przy ołtarzu. A gdyby takie prawo wyszło, nie uznałbym go, bo byłoby bezprawiem. Wówczas wydano na mnie wyrok: "My ojca zniszczymy ! My ojca zgubimy !". I niszczyli prawie dwadzieścia lat.

- nie meldowali mnie w Warszawie

- wzywali ciągle na kolegia

- kontrolowali i niszczyli korespondencję

- podsłuchiwali i przerywali rozmowy telefoniczne dzień i noc

- szantażowali na różne sposoby

- przesłuchiwali w Urzędzie Bezpieczeństwa po cztery godziny

- nigdy nie pozwolili wyjechać za granicę

- nagrywali kazania w kościołach i potem oskarżali

- lżyli mnie w urzędach

Gdy złożyłem w tej sprawie pismo w Sekretariacie Prymasa Polski, ks.Prymas Wyszyński powiedział: "Synu, całą moją korespondencję również przetrzymują i niszczą". Złożyłem także pismo w Komitecie Centralnym na ręce Pierwszego Sekretarza Edwarda Gierka. Nie pomogło. Czerwona bestia jeszcze bardziej się srożyła. Bóg jest mi świadkiem ile wycierpiałem, ile nocy nie przespałem, ile łez wylałem. To obcy, dalecy nieprzyjaciele Różańca świętego.

„Gdy dzisiaj nie znajdujemy rady wobec różnych przeciwności, zostaje jedno: mieć w kieszeni różaniec i modlić się za tych, którzy nam przyczyniają tyle udręki we własnej Ojczyźnie. Módlmy się za tych ludzi. Przeklinanie nic nie pomoże. Powtarzanie sobie różnych plotek czy dowcipów politycznych też nic nie da. Ale modlitwa może pomóc. Ona zdolna jest oświecić umysły, poprawić wolę ludzką” (bł.Stefan Kard. Wyszyński).

Nieprzyjaciele bliscy, "swoi"

Święty Ludwik Grignon de Montfort (mój współbrat zakonny) w książce pt.: "Przedziwny sekret Różańca świętego", mówi o nieprzyjaciołach Różańca świętego. "Chociaż nabożeństwo do Różańca świętego zostało upoważnione przez Niebo wieloma cudami i zatwierdzone przez Kościół wieloma Bullami Papieskimi, niestety, nie brak jeszcze dzisiaj rozpustników, grzeszników i silnych duchów, którzy usiłują osłabić Bractwo Różańca świętego (...). Ich język jest skażony trucizną piekielną, a popycha ich do tego zły duch (...). Te pyszne duchy (...) podają nieświadomie silną rękę heretykom, którzy kontestują Różaniec i jego boskie tajemnice" (s.24/25). Tych bliskich nieprzyjaciół Autor Doskonałego Nabożeństwa do Maryi nazywa "duchami pysznymi" – które z powodu pychy nie pozwalają głosić Różańca ! Pycha ich zaślepia.

Nie dziwię się, że dawniej komuniści zabraniali mi głoszenia Różańca. Nie dziwię się, że post-komuniści w Radiokomitecie na Woronicza w Warszawie, nie pozwolili mi głosić Różańca na falach eteru. Muszę jedna przyznać, że potraktowali mnie uprzejmie i na każdy mój list grzecznie odpowiedzieli. Natomiast dziwię się, że nie pozwolił mi głosić Różańca...” (A było to już po przemianach ustrojowych)... Tutaj Ojciec Szymon wymienia nazwę wysokiej krajowej instytucji katolickiej, posiadającej odpowiednie kompetencje do decydowania o katolickich programach radiowo-telewizyjych, gdzie "nie chcieli nawet słyszeć o Różańcu (!)". Wymienia nazwę pewnej rozgłośni lokalnej, której dyrektor oraz "Duchowni Kierownicy programu katolickiego, jak też Katolickiego Radia Diecezjalnego” nie pozwolili mu głosić Różańca". A przede wszystkim niektórych katolickich rozgłośni radiowych, które były głuche na wielokrotne jego prośby... (o.Szymon Niezgoda „Świadectwa wiernych z całej Polski” Dominikański Ośrodek Apostolstwa Różańcowego Warszawa 1996).

***

Inny dominikanin, o.dr Janusz Maria Andrzejewski – biblista, wieloletni misjonarz pracujący na Ukrainie, egzorcysta – na pytanie zadane w jednym z wywiadów: "... znana jest historia pana Leszka, który kilka lat pracował jako operator filmowy w centrum kultury techno w Niemczech. Gdy zrozumiał, że współpracuje z satanistami, z wielką determinacją oddał swoje życie w ręce Boga, jednak nadal odczuwał niepokój. Dopiero gdy pociąg, który wracał do Polski, przekroczył granice naszego kraju, odzyskał równowagę. Pomyślał wówczas, że tak się stało, gdyż ziemia polska jest oddana Niepokalanej..." – odpowiedział: - "Słyszałem historię tego człowieka, ale znam też opinię egzorcysty Rufusa Pereiry, który powiedział, że nigdy nie widział ziemi tak mocno nasyconej szatanami jak Polska..." (s.Violetta Ostrowska CSL – „Matka Boża obroną przed złem” – „Różaniec” nr 5/2012).



"Głos Pomorza": Miejski Zakład Komunikacji w Słupsku zdejmie różaniec, który wisi w części pasażerskiej miejskiego autobusu. Nie chce, by wzbudzał kontrowersje wśród pasażerów.

W jednym ze słupskich autobusów, w przedniej części, na ściance oddzielającej kabinę kierowcy od części dla pasażerów, od jakiegoś czasu wisi drewniany różaniec. Zdaniem pana Marcina, czytelnika ze Słupska, który nas o tym poinformował, nie jest to dla niego najlepsze miejsce.

- Różaniec wisi od co najmniej kilku tygodni, może nawet miesięcy, bo krzyż, który dynda podczas jazdy autobusu, zdążył już wytrzeć ślad na ściance - mówi pan Marcin. - Mnie on w ogóle nie przeszkadza, chociaż wydaje mi się, że autobus to nie jest najlepsze miejsce na eksponowanie symboli religijnych. Może tylko wzbudzać niepotrzebne emocje. To już nie jest prywatne terytorium kierowcy...”

źródło: http://forum.gazeta.pl/forum/w,721,142548617,142548617,Religia_w_Polsce_jest_przesladowana.html



„Od 1994 roku żyję na Ukrainie – powiedział tenże o.J.M.Andrzejewski. Tam, w Kijowie, jest zupełnie normalne, że w każdym prawie busie znajduje się duża ikona Maryi. W Polsce tego nie widziałem, a więc ci Ukraińcy, którzy też nie są idealni jako grekokatolicy czy prawosławni, nie wstydzą się Maryi ani Jezusa, ani św.Mikołaja. W ich życiu codziennym jest naprawdę dużo szczerości, z którą w Polsce wcale nie jest tak dobrze. W jakiej mierze Ukraina jest ziemią Maryi, a w jakiej mierze Polska ? Nie wiem.” (s.Violetta Ostrowska CSL – „Matka Boża obroną przed złem” – „Różaniec” nr 5/2012).

„Wiedz, synu mój, a oznajmij to wszystkim, że prawdopodobnym i bliskim znakiem czyjegoś potępienia wiecznego jest niechęć, oziębłość i niedbalstwo w odmawianiu Pozdrowienia Anielskiego, które cały świat naprawiło” (bł.Alan de Rupe).

„Wiadomo, że nabożeństwo różańcowe objawione zostało św.Dominikowi przez samą Najświętszą Maryję Pannę. Razu pewnego, gdy ten święty w wielkim smutku pogrążony uskarżała się przed Maryją na kacerzy albigensów, którzy w owych czasach wielkie szkody wyrządzali Kościołowi, Ona rzekła do niego: Ziemia ta póty będzie niepłodną, aż na nią deszcz spadnie. Święty Dominik zrozumiał, że ziemią niepłodną byli kacerze, o których mowa, a deszczem – nabożeństwo różańcowe, które powinien rozpowszechniać, a którego sposób odprawiania był mu wskazany przez Najświętszą Pannę. Jakoż począł na kazaniach głosić wszędzie to nabożeństwo. I wzięli się do niego wszyscy katolicy, tak dalece, że po dziś dzień nie masz nabożeństwa bardziej rozpowszechnionego pomiędzy wiernymi wszelkiego stanu, jak nabożeństwo różańcowe.

Ileż usiłowań dokładali później kacerze: Luter, Kalwin i inni, aby ludzi od tego nabożeństwa odwieść. Lecz któż nie wie, jak wielkie pożytki świat cały odniósł z tego pobożnego ćwiczenia; iluż to przez nie wyzwolonych zostało od grzechu. Iluż zawdzięcza mu wejście na drogę świętobliwości ! Iluż temu winno śmierć szczęśliwą i teraz używanie chwały wiekuistej” (św.Alfons Maria de Liguori „Przymierze z Maryją” listopad/grudzień 2017).



„Protestanci odrzucili maryjność już na samym początku i pozostali jej wrodzy do dnia dzisiejszego. Już w 1528 roku, posługując się nie najlepszą łaciną, Luter napisał: Non maior blasphemia facta Mariae quam illi qui rosaria istituerunt, co oznacza: „Największą obelgą wobec Maryi było wynalezienie różańca"... [tak więc], co dla katolika jest "modlitwą", dla protestanta jest "straszną obelgą"... Luter w swych kazaniach krzyczał, że nie ma większego bluźnierstwa niż odmawianie różańca ani większej obrazy dla Chrystusa, jak wznoszenie sanktuariów dla Dziewicy po to, by udać się tam potem z pielgrzymką...

Zdarzały się sytuacje, jak miało to miejsce w przypadku ziem należących obecnie do Norwegii (a wówczas podlegających koronie duńskiej), że działania władców były gwałtowne i brutalne... W 1555 roku w miejscowości Hamar, dwóch wieśniaków zostało spalonych na stosie pod zarzutem kontynuowania "medytacji nad Dziewicą". Tego terminu użył Luter dla określenia diabelskiej modlitwy różańcowej...

Kto odmawia Zdrowaś Mario, kto bierze udział w pielgrzymce, kto modli się w sanktuariach i kto trzyma w domu różaniec, jest "poganinem czystej wody". Przynajmniej tak twierdzą waldensi i metodyści, i to w czasach ekumenizmu !... Według Franciszka Jamesa, współczesnego angielskiego teologa, powodem szatańskiej niechęci (o czym poinformowało nas wielu mistyków) wobec różańca, jest następujący mechanizm: "Osoby przesuwające paciorki różańca, wykonują czynność niezwykle prostą. Tak prostą, że mogą ją też spełniać dzieci i starcy. A więc, by móc modlić się na różańcu, trzeba całkowicie pokonać własną dumę i być gotowym na utratę ludzkiego szacunku. Trzeba zatem zwyciężyć dzieci samego Szatana. Właśnie dlatego dostrzegając pokorę, która jest bronią ubogich duchem, żywi on tak wielką nienawiść do tej modlitwy” (Vittorio Messori „Opinie o Maryi”).

Luter – tak. Różaniec – nie

„To jeden z największych skandali w historii belgijskiego Kościoła. W trakcie upamiętnienia 500 rocznicy wystąpienia Marcina Lutra, belgijscy katolicy odmawiający Różaniec, zostali siłą wyprowadzeni przez policję z brukselskiej katedry.

Wobec gorszących uroczystości, grupa młodych katolików postanowiła zadośćuczynić za liczne zniewagi Boga i Jego Kościoła, odmawiając Różaniec. Zarządcy katedry natychmiast wezwali policję, która siłą wyprowadziła modlącą się młodzież, aby ceremonia hołubiąca Marcina Lutra (który doprowadził do rozbicia jedności chrześcijańskiej Europy) mogła być kontynuowana” („Przymierze z Maryją” listopad/grudzień 2017).


reprod. „Różaniec” nr 6/2012

Alergia na Różaniec

„Nasz Dziennik” 26 listopada 2013

Wystarczyły donosy lewackiej aktywistki, by ciągać 72-letnią toruniankę po sądach za rzekomo zbyt głośne słuchanie Radia Maryja

W ubiegłym tygodniu sąd nieprawomocnie orzekł, że pozwana pani Elżbieta S. jest niewinna. Nie ma żadnych dowodów na to, że słuchając radia, zakłócała spokój 47-letniej sąsiadce Agacie C., prezes Fundacji Nie Tylko Matka Polka, jednej z feministycznych lewicujących organizacji. Sprawa miała swój początek jeszcze w 2011 roku. To wówczas C. wezwała policję w sprawie zbyt głośnego słuchania radia. Przedmiotem „zbrodni” miał być mały odbiornik radiowy o wymiarach 15 x 24 cm, z jednym głośnikiem, nastawiony na odbiór Radia Maryja. Jak tłumaczyła S., Radio Maryja pomaga jej się modlić. Sytuacja powtórzyła się zimą. W końcu, w połowie 2012 r., sprawa trafiła do sądu. Elżbieta S. została uznana winną zakłócania spokoju i ukarana naganą. Kolejne donosy na S. pojawiły się na początku tego roku. Zawiadomieni przez C. policjanci skierowali do sądu wniosek o ukaranie słuchaczki grzywną. Sąd w lutym br. przychylił się do ich wniosku i wymierzył jej karę 200 złotych... [To jednak jeszcze nie był koniec sprawy]...

„Koniec z różańcem w naszych jajnikach”

„Koniec z różańcem w naszych jajnikach” – to nowe hasło zwolenników aborcji we Francji i Hiszpanii. Zostało umieszczone na plakacie, na którym różaniec został ułożony w kształt macicy.

W ten sposób aborcjoniści domagają się, by prawo w Hiszpanii i Francji zerwało związek z nauczaniem Kościoła i dopuściło do pełnej swobody zabijania nienarodzonych. Akcja jest związana z manifestacjami „Prawo do aborcji”, które odbędą się 1. lutego w Madrycie i Paryżu. Podobna manifestacja miała miejsce 29. stycznia w Brukseli.

Hasło z plakatu, któremu towarzyszy podobnie niesmaczny obrazek, mają ilustrować główne przesłanie akcji, wyłożone na tymże plakacie już mniejszymi literami: „Prawo do decydowania o naszym ciele nie jest kwestią wiary, ale demokracji”.

Źródło: http://www.fronda.pl/a/koniec-z-rozancem-w-naszych-jajnikach,34042.html



Agresywni muzułmanie brutalnie pobili grupę katolików, którzy zebrali się razem, by modlić się na różańcu. Obrzucili miejsce ich zgromadzenia kamieniami, a samych chrześcijan pobili metalowymi prętami. Do ataku doszło w mieście Banteng w Indonezji.

Grupa agresywnych muzułmanów napadła na prywatny dom, w którym zebrali się katolicy z parafii Świętej Rodziny. Modlili się wspólnie na różańcu. Muzułmanie najpierw obrzucili budynek kamieniami, a następnie zaatakowali modlących się katolików. Bili ich metalowymi prętami. W chwili rozpoczęcia ataku nie było w domu jego gospodarza, dyrektora wydawnictwa Galang Press, Juliusa Felicianusa. Wrócił do domu w towarzystwie dziennikarza; muzułmanie jeszcze tam byli i zaatakowali także nowoprzybyłych. Felicianus został ciężko ranny w głowę. (pac/gosc.pl/radio watykańskie. Źródło: http://www.fronda.pl/a/muzulmanie-brutalnie-pobili-katolikow-w-czasie-modlitwy-rozancowej,38049.html

Zginął, bo miał różaniec

„Zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego zorganizowali w wielu egipskich miastach manifestacje przeciw rządzącemu w kraju marszałkowi, Abdelowi Fatah al-Sisi. Za rządów armii pod jego dowództwem zdelegalizowano Bractwo Muzułmańskie.

Manifestacjom towarzyszą ataki na koptów. W Kairze muzułmańscy bandyci zaatakowali koptyjski kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny i Michała Archanioła. W czasie ataku zginęły cztery osoby, w tym chrześcijanin Sameh Merry, który znajdował się w swoim samochodzie. Zabito go dlatego, że na lusterku wstecznym jego samochodu wisiał różaniec” (Ab/pch24.pl). Źródło: http://www.fronda.pl/a/zginal-bo-mial-rozaniec,36055.html



Biskup z Nigerii przekonuje, że miał wizję, w której zobaczył naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jezus miał mu powiedzieć, że to różaniec jest bronią, która pokona islamskich ekstremistów z Boko Haram. Bp Oliver Dashe Doeme doświadczył wizji w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem. Odmawiał tam różaniec i wówczas objawił mu się Jezus. Chrystus miał wyciągnąć miecz i skierować go w kierunki biskupa, tak, by ten mógł go wziąć. Gdy tylko to zrobił, miecz przemienił się w różaniec. Wtedy biskup usłyszał, jak Jezus mówi trzy razy: „Boko Haram już nie ma”.

„Nie potrzebuję proroka, by mi to wyjaśnił. To oczywiste, że dzięki różańcowi będzie możliwe wygnanie Boko Haram” – mówi biskup. Hierarcha przekonuje, że początkowo nie chciał nikomu mówić o tej wizji. Doświadczył jej już pod koniec ubiegłego roku. Czuł jednak, że Duch Święty chce, by nie zachowywał tej tajemnicy dla siebie i ogłosił, że to właśnie różaniec jest najlepszą bronią przeciwko islamskim terrorystom.

„Ci terroryści myślą, że paląc nasze kościoły, paląc budynki, zniszczą chrześcijaństwo. Nigdy. Może to potrwa kilka miesięcy, kilka lat… ale Boko Haram nie będzie” – powiedział. Na koniec stwierdził, że to „modlitwa, a zwłaszcza modlitwa różańcowa, jest tym, co wyzwoli nas ze szponów tego demona, demona terroryzmu. To oczywiste, to już działa” – mówił biskup w rozmowie z CNA. (pac/cna)

Źródło: http://www.fronda.pl/a/biskup-mialem-wizje-rozaniec-pokona-islamistow,50375.html

Misjonarze męczennicy z Priacoto



Ojciec Michał Tomaszek i ojciec Zbigniew Strzałkowski byli misjonarzami z krakowskiej prowincji franciszkanów (OFMConv). Z miłością służyli Bogu i ludziom aż do oddania życia 9 sierpnia 1991 roku w miejscowości Pariacoto w peruwiańskich Andach. Terroryści „Świetlistego Szlaku” zamordowali ich strzałami w tył głowy i w kregosłup, twierdząc, że „oszukiwali naród, głosili pokój i usypiali ludzi religią. Poprzez Różaniec, Msze, czytanie Pisma Świętego sprawili, że mieszkańcy tych okolic sprzeciwiali się rewolucji”. Papież Franciszek, uznając ich męczeńską śmierć, w 2015 roku podniósł ich do godności błogosławionych Kościoła katolickiego.

Ich tragiczna śmierć nie pozostała bez echa, natychmiast wyzwalając kult męczenników, o czym można przeczytać w świadectwie p.Ireny, katoliczki z Belgii:

„Kult męczenników rozwinął się u nas "przypadkiem", gdy w internecie znalazłam informację, że w sobotę 4 grudnia jest Msza beatyfikacyjna o.Michała Tomaszka i o.Zbigniewa Strzałkowskiego. Zaczęłam szukać informacji o nich. Wystarczyło mi, że zginęli z rąk terrorystów. Grupa, która od września 2015 roku modliła się o nawrócenie terrorystów, obrała sobie tych błogosławionych za szczególnych orędowników. I tak – przekazując informacje koleżanka koleżance a kolega koledze – znalazło się wielu chętnych, by dołączyć do tej modlitwy. W tej chwili jest nas 80 osób. W marcu rektor Polskiej Misji Katolickiej zatwierdził naszą grupę. Nie spotykamy się regularnie, gdyż każdy modli się dziesiątką Różańca w domu. Są też całe rodziny, które modlą się razem. Każdy ma swoją tajemnicę różańcową – opowiada kobieta.

Już wtedy gdy był zamach terrorystyczny w Belgii, pani Irena mówiła o pomocy i wstawiennictwie polskich franciszkanów. – Na efekty modlitwy różańcowej za ich wstawiennictwem, nie musiałam długo czekać. Modlitwa ta dała mi wiele pokoju wewnętrznego i zgody na wolę Bożą. Relikwie, które miałam zawsze przy sobie, dodawały siły.

Gdy był zamach w Brukseli, wszyscy płakaliśmy nad ludzką nienawiścią, ale nie było we mnie lęku. Nic. Całkowity pokój, żadnego buntu. Szliśmy z synem przez najgorsze dzielnice pieszo przez półtorej godziny, bo nic tam nie jeździło. Trzymałam w ręce relikwie i modliliśmy się całą drogę za przyczyną męczenników. Błogosławiliśmy wszystkich po drodze: policję, straż, pogotowie, ludzi. Wszystko w pokoju serca. Wszyscy dziwili się moją reakcją, bo po zamachach w Paryżu była panika. Przez trzy lata nie wsiadłam do metra, a teraz w piątek – trzy dni po zamachach – jechałam metrem, nosząc ich relikwie zawsze i wszędzie – wyznaje kobieta i dodaje, że dziś żyje bardzo spokojnie. – Czasem pojawia się jakiś lęk, myśl, czy wrócę do domu, czy zobaczę jeszcze moje dzieci. Wszystko jednak w zaufaniu. Nie wiem, co nas spotka, ale miejmy nadzieję, że dobro – podkreśla” (mip „Łaska pokoju” – „Cuda i łaski Boże” nr 7/2016).

Im więcej prześladowań, tym mocniejsza wiara

26 grudnia 2013

Gościem porannego programu Telewizji Republika był Tomasz Korczyński, ekspert ds. prześladowania chrześcijan, który mówił o męczeństwie za wiarę na świecie i w Polsce...

Zapytany o prześladowania chrześcijan w Polsce Korczyński odpowiedział - Co prawda nie ma u nas krwawych prześladowań, ale mamy do czynienia z atakami na liderów kościoła w myśl taktyki "uderz w pasterza, a rozpierzchnie się stado". To kontynuacja strategii bolszewików i nazistów.

Gość zwrócił uwagę, że trwa nagonka medialna na wierzących. Przytoczył tu przykład niedawnej okładki tygodnika "Newsweek", na której z przodu widniała ręka duchownego zaciskająca różaniec, a w tle scena molestowania dziecka przez tego właśnie duchownego.

Ale im więcej prześladowań, tym mocniejsza wiara - powiedział Korczyński, podając przykład Indii, gdzie co roku dochodzi do 100 tys. nawróceń rocznie, oraz świata muzułmańskiego, który obserwuje średnio 6 mln konwersji w skali roku. - Na tym polega to swoiste "szaleństwo Boga" - powiedział na koniec.

Źródło: http://telewizjarepublika.pl/korczynski-im-wiecej-przesladowan-tym-mocniejsza-wiara,2465.html#.UsUwvPvMTIo tam znajdziesz całość



„Moje dary: objawienia, szkaplerz, różaniec, medalik – to samo miłosierdzie. A lekceważenie, niechęć i wrogość do nich, uderza bólem tak w Moje Serce, jak i w Serce Mego Syna, jak w samą istotę Trójcy Przenajświętszej, której Miłosierdzie jest niewysłowione, niepojęte i nieograniczone. To zaś dzieje się nie u wrogów, nie u bezbożnych, nie u niewierzących, ale w samym Kościele, nieraz nawet u samej zwierzchności Kościoła” (Matka Boża do Barbary Kloss „Myśli Różańcowe” t.I/23).

„Różaniec został zaatakowany z dwóch stron. Uderzył weń ten świat – co nie dziwi, jeśli wiemy kto jest jego księciem. Ale atak przyszedł też od środka. Wewnątrz murów Kościoła, którego Szatan nie przemoże, powstało stronnictwo antyróżańcowe. Zapowiedź Jezusa, że siły piekielne nie pokonają Kościoła, odnosi się do zwycięstwa nad przeciwnikiem atakującym z zewnątrz. A co z atakiem od środka ?

[„Bywa, że tak jak w epokach oświecenia w XVIII wieku, czy w naszych czasach, ludzie mądrzy, a nawet teologowie zakładają istnienie dwóch prawd: jedna prostacka, dobra dla mas i druga, subtelna, wymagająca ukrycia, przeznaczona dla nielicznych wtajemniczonych. Tyle, że koncepcja istnienia dwóch rodzajów prawdy, jest dobrze znana. Jest to koncepcja gnostyków. Pycha rozumu i wyniosła pobłażliwość sprawiają, że z epoki na epokę jesteśmy świadkami odtwarzania się tych gnoz” (Jean Guitton). Przeto], czy Kościół jest dziś bezpieczny ?

Być może zanikanie Różańca jest jak papierek lakmusowy określający stan Kościoła. Czy jest zdrowy ? Może choruje ? A może nawet umiera ? Nie bez powodu Jezus pytał: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie ?”... Trwa atak od wewnątrz. Do głosu dochodzi stronnictwo przeciwne Tradycji, kwestionujące między innymi Maryjny Różaniec. Dla Szatana to najlepsza z nowin. Zniknie kult Niewiasty, zacznie się jego kult. Władza księcia zamieni się w królewską” (Wincenty Łaszewski „Tam nie ma szatana” - „Egzorcysta” nr 10(14) październik 2013).

Sataniści zaatakowali obrońców życia

„Uczestnicy pokojowej akcji „40 dni dla życia” stali się kilkakrotnie obiektem nienawiści członków skrajnie lewicowej formacji. W niemieckim Frankfurcie nad Menem zaatakowali ich między innymi sataniści. Czciciele Złego uzbrojeni między innymi w granaty dymne, w wulgarny sposób wyzywali modlących się na różańcu obrońców życia. Nie zważali na uczestniczące w modlitwie kobiety. Rzucali wulgarne ulotki i rozpoczęli odprawianie satanistycznych obrzędów” („Przymierze z Maryją” nr 93/2017).

Nieudany „zamach” na Różaniec

„Nie usatysfakcjonowany swą rolą w nieszczęsnej „odnowie liturgicznej” Pawła VI, Annibale Bugnini przedłożył swego czasu... projekt „odnowy” nabożeństw maryjnych. We wrześniu 1972 roku sporządził szkic dokumentu na ten temat i przedłożył go Kongregacji Kultu Bożego. Zaproponował w nim zmianę układu różańca w taki sposób, by Ojcze nasz odmawiane było tylko raz – na początku, a Zdrowaś Maryjo zostało przeredagowane tak, by zawierało jedynie „biblijną część tej modlitwy”. „Święta Maryjo, Matko Boża...” byłoby odmawiane „jedynie pod koniec każdej dziesiątki Zdrowaś Maryjo”. Powstałaby również nowa, „publiczna” wersja różańca, obejmująca czytania, pieśni, homilie i „szereg Zdrowaś Maryjo”, ale „ograniczonych do jednej dziesiątki”.

Paweł VI odpowiedział na tę absurdalną propozycję poprzez Sekretariat Stanu: Wierni mogliby wyciągnąć wniosek, że papież zmienił różaniec i efekt psychologiczny byłby katastrofalny. (...) Każda wprowadzona w nim zmiana może jedynie osłabić zaufanie ludzi prostych i ubogich”.

Niezrażony tym Bugnini z uporem przedstawił jeszcze dwa projekty wzywające do zrewidowania różnych form pobożności maryjnej. W każdym z nich przemycał również postulat zrewidowania różańca. Jego trzeci projekt, zaprezentowany w kwietniu 1973 roku, spowodował interwencję Pawła VI, który zażądał, by z tekstu „zostały usunięte pewne ustępy o różańcu i aluzja o innym porządku tajemnic”. Papież napomniał Bugniniego, że „różaniec ma pozostać prosty w formie i niezmieniony w stosunku do swej obecnej postaci. Niech nowe formy pobożności maryjnej znajdą swe miejsce obok różańca”. Uznając porażkę, Bugnini zanotował w swych wspomnieniach, że „z czwartego projektu wszystkie wzmianki o rewizji różańca znikły”. Dwa lata później Bugnini został usunięty z zajmowanych stanowisk i wysłany do Iranu, po tym jak Paweł VI przeczytał dossier dokumentujące jego powiązania z masonerią – o istnieniu tych dokumentów sam Bugnini wspominał w swej autobiografii. Tradycyjny różaniec uniknął losu tradycyjnej Mszy”.

(https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/953).



„Mogą intelektualiści kręcić nosem, że to modlitwa za mało wymagająca, prosta i plebejska, ale czyż dwaj najwięksi w XX wieku intelektualiści Kościoła w Polsce, duchowni arystokraci, teologiczni herosi – Prymas Tysiąclecia i Święty Papież mylili się ? Dali się nabrać ludowej pobożności i zamiast pisać traktaty, tracili czas ? Jan Paweł II rozdał w czasie swego długiego pontyfikatu setki tysięcy różańców, by trafiły wszędzie: do domu państwa Kwaśniewskich i do posła Kalisza, w ręce sióstr karmelitanek i Madzi Buczek, do piłkarzy i artystów, do rodziców i dzieci. Choć największymi rzecznikami Różańca świętego byli intelektualiści i mistycy naszego Kościoła – Wyszyński i Wojtyła, nie przeszkadza to jednak złotoustym elitom drwić z tej modlitwy i z tej pobożności” (Rafał Porzeziński „Tajemnice nie tylko z tego świata” - „Egzorcysta” nr 10(14) październik 2013).).

„Jeśli świat w swej pysze Różaniec ośmiesza i odrzuca, to nieprzejrzany wręcz zastęp świętych ze wszystkich wieków i każdego stanu, nie tylko serdecznie go pokochał i pobożnie odmawiał, ale używał go też zawsze jako potężnego oręża w walce z szatanem, dla zachowania czystości życia, dla skutecznego uzyskania cnót i w końcu dla szerzenia pokoju wśród ludzi. Nie zbywało też na wielu bardzo wybitnych uczonych, którzy mimo nawału wyczerpujących studiów i badań naukowych, nie opuszczali żadnego dnia, żeby nie uklęknąć przed obrazem Matki Bożej i nie odmówić pobożnie Różańca” (Ojciec Święty Pius XI fragm. z encykliki Ingravescentibus Malis).

„Ta piękna pobożność, na ogół od dawna kojarzona z „zawodowymi” dewotkami, które powinny być stare lub nie mieć nic do roboty, to błędne, ale niestety, powszechne uprzedzenie” (Paulina Jaricot). Tymczasem „wbrew zwyczajowej krytyce modlitwy różańcowej, nie jest ona mechanicznym odmawianiem „zdrowasiek” ani egzaltowanym uniesieniem dewotów i dewotek. Różaniec to modlitwa przybliżająca nam najbardziej podstawową, ale zarazem najmniej zrozumiałą tajemnicę naszej wiary. Historię tego, jak Bóg stał się człowiekiem” (Juliusz Gałkowski „Rozważając wcielenie” „Egzorcysta nr 10(14) październik 2013).

„Koniec XVIII wieku, który w dziedzinie filozofii i kultury, zwłaszcza francuskiej, odznaczał się skrajnym racjonalizmem, a w sferze życia społeczno-politycznego przyniósł straszliwe spustoszenie wywołane rewolucją francuską, zacznie osłabił życie religijne. Różaniec, który do tej pory był powszechnie cenioną praktyką modlitewną, także w wysokich sferach społecznych, coraz bardziej stawał się modlitwą prostego ludu. I to właśnie w tym środowisku zaczął się proces odrodzenia Różańca, trwający praktycznie do dziś” (ks.Marek Chmielewski).

„I dziś wielu chrześcijan czerpie z modlitwy różańcowej siłę, pociechę i ufność. Szczególnie w trudnych czasach wewnętrznego i zewnętrznego ucisku jest on „szturmową modlitwą”. Ale z drugiej strony nie można uciszyć krytyki uderzającej w Różaniec. Krytykuje się go za mechaniczne klepanie modlitw i uważa za wyraz magicznego myślenia. W najnowszych czasach – czytamy jeszcze – reforma liturgiczna i ruch ekumeniczny sprawiły, że praktyka różańcowa znalazła się w odwrocie” (ks.kard.Walter Kasper).

„Gdybym tak na jakimś spotkaniu katolików poprosił ich, żeby pokazali, co mają w kieszeni, co bym zobaczył ? Jakieś grzebyki, okulary, szminki, portfele, zapalniczki i inne mniej lub bardziej wartościowe przedmioty... Czemu niektórzy kwestionują znaczenie Różańca ? Mówią: jest to modlitwa przesądna, infantylna, niegodna dorosłego katolika. Lub też sądzą, że jest automatyczna, zredukowana do pobieżnego powtarzania „Zdrowaś Maryjo”, monotonna i nudna. Lub też twierdzą, że to pozostałość z przeszłości – dziś lepiej czytać Biblię, bo Różaniec i Biblia to podobno tak, jak plewy i wyborna mąka. Chciałbym się jednak z tym wszystkim nie zgodzić, dzieląc się kilkoma impresjami duszpasterskimi.

Oto pierwsza: nie jest sprawą naczelną kryzys Różańca, lecz kryzys modlitwy w ogóle. Ludzie są dziś zajęci sprawami materialnymi; niewiele myślą o duszy. Poza tym naszą egzystencję atakuje hałas... Być wobec Boga choć przez pół godziny takim, jakim jestem w rzeczywistości, z moimi niedostatkami i z tym, co we mnie najlepsze; pozwolić, by z głębi mej istoty wyszło dziecko, jakim kiedyś byłem, chcące śmiać się, szczebiotać, kochać Pana i czujące potrzebę płaczu, by mu wreszcie okazano zmiłowanie – to wszystko pomaga mi w modlitwie. Różaniec, modlitwa prosta i łatwa, pomaga mi znów być dzieckiem i wcale się tego nie wstydzę” (Ojciec Święty Jan Paweł I).

„Wiele z tych osób, które modlitwę różańcową traktują jak folklorystyczne gusła, wierzy w pecha w piątek trzynastego, stawia sobie horoskopy i chodzi do wróżki, bo - jak pisał Chesterton - „tylko niewierzący wierzy we wszystko”. Ci sami ludzie, którzy z szacunkiem, akceptacją i ze zrozumieniem patrzą na Dalaj Lamę czy pomarańczowo ubranych sekciarzy z ruchu Hare Krishna obracających w dłoni sznurek z węzełkami, są pełni pogardy dla różańcowych kółek czy kogokolwiek, kto publicznie przyzna się do Różańca. A przecież modlitwa różańcowa, to coś nieskończenie większego niż rozpływanie się w kosmosie, niż poszukiwanie dreszczu rozkoszy w nirwanie. Różaniec święty, to prawdziwe spotkanie z Osobą. I to z Tą Osobą ! To dużo więcej niż medytacja, to przyjacielska rozmowa z Tym, który jest Miłością i który chce ją dać nam” (Rafał Porzeziński jw.).



„Doświadczenie uczy, że ci, co noszą na sobie znamię odrzucenia, jak heretycy, bezbożnicy, pyszni i światowi, nienawidzą „Pozdrowienia Anielskiego” i Różańca, lub mają je w pogardzie. Heretycy... woleliby nosić przy sobie węża niż różaniec... Pyszni gardzą „Pozdrowieniem Anielskim”, a Różaniec uważają za kobiece nabożeństwo dobre dla ciemnych mas, dla nieuków i dla takich, którzy nie umieją czytać” (św.Ludwik Maria Grignion de Montfort).

„Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was nienawidzą” (Łk 6,27)

„O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkich, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciół Krzyża Chrystusowego, Różańca, Kościoła świętego i poleconych Tobie”


wróć do strony głównej